280
MARIUSZ BRYL
pieniądze w tego rodzaju dzieła, wyobrażają sobie, że stają w obronie
wartości moralnych, a pedagodzy, którzy te dzieła interpretują, kołyszą
się w iluzji, iż są bojownikami za sprawę”138. Poziom tekstów o sztuce
współczesnej obniżył się zresztą w stopniu zastraszającym. Większość
publikacji „oferuje jedynie banalne refleksje, (...), na pół przetrawione po-
jęcia lub jest po prostu niezrozumiała. (...) Niezależnie od jakości tekstów
nasuwa się pytanie, dlaczego rynek sztuki uważa - mimo swojej hegemo-
nii - za konieczne, by wzmacniać jeszcze swoje wartości za pomocą słowa
pisanego. Przecież obecnie scena artystyczna jest w mniejszym stopniu
miejscem, w którym rodzą się nowe idee, raczej jest miejscem, które, po-
dobnie jak media, świadczy o degeneracji idei i upadku języka”139.
Negatywny obraz współczesnej kultury artystycznej, jaki wyłania się
z opisu Millet, zgodny jest w dużej mierze z obrazem nakreślonym przez
Beltinga. Istnieje jednak zasadnicza różnica w pozycji, jaką oboje autorzy
zajmują wobec opisywanych zjawisk. Pozycja Millet, w odróżnieniu od
Beltinga, to pozycja strony w konflikcie, autorka nie kryje swojego anty-
postmodernistycznego stanowiska. Charakteryzuje się ono przy tym
swoistą ambiwalencją: skierowane jest w przyszłość, jego celem jest bo-
wiem przezwyciężenie postmodernistycznego kryzysu; zarazem jednak,
by osiągnąć ten cel, odwołuje się ona do tradycyjnej filozofii sztuki lub
estetyki, korzeniami sięgającej romantyzmu. Millet konstatuje, że dają
się już zauważyć oznaki zmęczenia postmodernizmem i że „niektórzy mi-
łośnicy sztuki czekają na coś innego”140. Co więcej, wskazuje ona artystów
i artystki, którzy swoją twórczością pozytywnie odpowiadają na to oczeki-
wanie. Na czym jednak miałoby polegać to „coś innego”? Sposób, w jaki
autorka analizuje dzieła wyróżnionych przez siebie artystów, nie pozosta-
wia co do tego najmniejszych wątpliwości. Millet reprezentuje tradycyjną
koncepcję dzieła o romantycznej jeszcze proweniencji, w której do istoty
dzieła należą: jedność, zamkniętość, konieczność, pełnia, bezpośredniość
oglądowa, etc.
Jako pozytywne odniesienie dla współczesnych twórców anty-postmo-
dernistycznych, przywołuje Millet klasyczne dzieła powojennego moder-
nizmu, interpretując je w swoich modernistyczno-romantycznych katego-
riach. „Podczas oglądu obrazów Pollocka, Newmana, Reinhardta, rzadko
odnosi się wrażenie, że czegoś brakuje. Przeciwnie, dzieła te tak bardzo
wymykają się naszym próbom (...) ich dyferencjacji, zapamiętania, przy-
porządkowania, że wydaje się jak gdyby to nam czegoś brakowało. Dzieło,
którego formy nie można rozbić, nie daje się również skompromitować w
138 Ibidem, s. 24-25.
139 Ibidem, s. 25.
140 Ibidem, s. 28.
MARIUSZ BRYL
pieniądze w tego rodzaju dzieła, wyobrażają sobie, że stają w obronie
wartości moralnych, a pedagodzy, którzy te dzieła interpretują, kołyszą
się w iluzji, iż są bojownikami za sprawę”138. Poziom tekstów o sztuce
współczesnej obniżył się zresztą w stopniu zastraszającym. Większość
publikacji „oferuje jedynie banalne refleksje, (...), na pół przetrawione po-
jęcia lub jest po prostu niezrozumiała. (...) Niezależnie od jakości tekstów
nasuwa się pytanie, dlaczego rynek sztuki uważa - mimo swojej hegemo-
nii - za konieczne, by wzmacniać jeszcze swoje wartości za pomocą słowa
pisanego. Przecież obecnie scena artystyczna jest w mniejszym stopniu
miejscem, w którym rodzą się nowe idee, raczej jest miejscem, które, po-
dobnie jak media, świadczy o degeneracji idei i upadku języka”139.
Negatywny obraz współczesnej kultury artystycznej, jaki wyłania się
z opisu Millet, zgodny jest w dużej mierze z obrazem nakreślonym przez
Beltinga. Istnieje jednak zasadnicza różnica w pozycji, jaką oboje autorzy
zajmują wobec opisywanych zjawisk. Pozycja Millet, w odróżnieniu od
Beltinga, to pozycja strony w konflikcie, autorka nie kryje swojego anty-
postmodernistycznego stanowiska. Charakteryzuje się ono przy tym
swoistą ambiwalencją: skierowane jest w przyszłość, jego celem jest bo-
wiem przezwyciężenie postmodernistycznego kryzysu; zarazem jednak,
by osiągnąć ten cel, odwołuje się ona do tradycyjnej filozofii sztuki lub
estetyki, korzeniami sięgającej romantyzmu. Millet konstatuje, że dają
się już zauważyć oznaki zmęczenia postmodernizmem i że „niektórzy mi-
łośnicy sztuki czekają na coś innego”140. Co więcej, wskazuje ona artystów
i artystki, którzy swoją twórczością pozytywnie odpowiadają na to oczeki-
wanie. Na czym jednak miałoby polegać to „coś innego”? Sposób, w jaki
autorka analizuje dzieła wyróżnionych przez siebie artystów, nie pozosta-
wia co do tego najmniejszych wątpliwości. Millet reprezentuje tradycyjną
koncepcję dzieła o romantycznej jeszcze proweniencji, w której do istoty
dzieła należą: jedność, zamkniętość, konieczność, pełnia, bezpośredniość
oglądowa, etc.
Jako pozytywne odniesienie dla współczesnych twórców anty-postmo-
dernistycznych, przywołuje Millet klasyczne dzieła powojennego moder-
nizmu, interpretując je w swoich modernistyczno-romantycznych katego-
riach. „Podczas oglądu obrazów Pollocka, Newmana, Reinhardta, rzadko
odnosi się wrażenie, że czegoś brakuje. Przeciwnie, dzieła te tak bardzo
wymykają się naszym próbom (...) ich dyferencjacji, zapamiętania, przy-
porządkowania, że wydaje się jak gdyby to nam czegoś brakowało. Dzieło,
którego formy nie można rozbić, nie daje się również skompromitować w
138 Ibidem, s. 24-25.
139 Ibidem, s. 25.
140 Ibidem, s. 28.