88
MARTA SMOLIŃSKA-BYCZUK
skiego portrecisty, jednocześnie polemizuje z tezami Hipolita Taine’a,
który wzbogaca swoje rozważania odwołaniami do dzieł Dennera jako
do ilustracji ścisłej prawdy. W tekście młodego Mehoffera twórczość
niemieckiego malarza pojawia się, podobnie jak w Malarstwie i krytyce
u nas, jako argument przeciwko kopiowaniu natury, a tym samym prze-
ciwko tezie Taine’a. Przechwycenie nazwiska Dennera do własnej roz-
prawy teoretycznej następuje więc za pośrednictwem pism Witkiewicza
i od razu z perspektywy warszawskiego krytyka.
Obok sztuki portretowej, jako przykłady piętnujące przesadną ści-
słość w odtwarzaniu sylwetek ludzkich, w pismach obu autorów wystę-
pują odwołania do rzeźby niepotrzebnie prezentującej w marmurze
„zmarszczki skóry pod kolanem lub pachą, żeby było tak, jak w natu-
rze”78. Zdaniem Witkiewicza „staranie się o wydobycie miąższości tkanki
ciała doprowadziło do tego, że te wszystkie pół lub całkiem nagie panny
mają skórę grubą, fałdującą się na zgięciach, jak u starców lub słoni”79.
Idea musi panować w umyśle artysty nad studium natury80, musi sty-
mulować do ograniczenia ilości szczegółów, rozpraszających uwagę wi-
dza, oraz podporządkować model wizji całościowej, w przeciwnym razie,
według redaktora „Wędrowca”, pozujący zapanuje nad charakterem
kompozycji i powstanie kolejny banalny szablon, pozbawiony wyrazu81.
Obaj piszący o sztuce artyści z jednakowym zaangażowaniem opo-
wiadają się za przetwarzaniem natury wedle praw talentu i indywidual-
ności danego malarza lub rzeźbiarza. Talent i indywidualność aspirują
do rangi pojęć kluczowych pośród stosowanych przez nich terminologicz-
nych aparatów. Równie często pojawia się kryterium prawdy i natury
jako jedynego źródła prawdziwej sztuki, opartej na idei czysto malar-
skiej, nie literackiej, bądź filozoficznej. Zbieżności w poglądach obu auto-
rów zarysowują się również w momencie rozpatrywania ich stosunku
do szkolnictwa akademickiego, niemożliwości wyuczenia się artyzmu
w szkołach, krępujących indywidualizm artystyczny i egzekwujących sza-
blonowe reguły dotyczące konstruowania kompozycji i zestawiania barw.
wzroku, jest wtedy tylko prawdą, jeżeli odpowiada naturalnemu jego ustrojowi. To, co
malował Denner, jest dobrym w dziele dermatologa, traktującym o zmianach zachodzą-
cych w skórze pod wpływem starości, lecz fałszem z punktu malarskiego, gdyż z odległo-
ści, z jakiej malarz musi patrzeć na odtwarzany przedmiot, nie można widzieć tego, co
Denner maluje. Nie tylko malarz, ale żaden człowiek, oprócz chorobliwych krótkowidzów,
nie patrzy tak na przedmioty, jeżeli chce widzieć ich całość”.
78 J. Mehoffer, Uwagi..., op. cit., s. 10.
79 S. Witkiewicz, Z wystawy sztuki w Berlinie, (w:) Sztuka i krytyka u nas, op. cit.,
s. 661.
80 J. Mehoffer, Uwagi..., op. cit., s. 25.
81 S. Witkiewicz, Przegląd artystyczny, (w:) Sztuka i krytyka u nas, op. cit., s. 434-
435.
MARTA SMOLIŃSKA-BYCZUK
skiego portrecisty, jednocześnie polemizuje z tezami Hipolita Taine’a,
który wzbogaca swoje rozważania odwołaniami do dzieł Dennera jako
do ilustracji ścisłej prawdy. W tekście młodego Mehoffera twórczość
niemieckiego malarza pojawia się, podobnie jak w Malarstwie i krytyce
u nas, jako argument przeciwko kopiowaniu natury, a tym samym prze-
ciwko tezie Taine’a. Przechwycenie nazwiska Dennera do własnej roz-
prawy teoretycznej następuje więc za pośrednictwem pism Witkiewicza
i od razu z perspektywy warszawskiego krytyka.
Obok sztuki portretowej, jako przykłady piętnujące przesadną ści-
słość w odtwarzaniu sylwetek ludzkich, w pismach obu autorów wystę-
pują odwołania do rzeźby niepotrzebnie prezentującej w marmurze
„zmarszczki skóry pod kolanem lub pachą, żeby było tak, jak w natu-
rze”78. Zdaniem Witkiewicza „staranie się o wydobycie miąższości tkanki
ciała doprowadziło do tego, że te wszystkie pół lub całkiem nagie panny
mają skórę grubą, fałdującą się na zgięciach, jak u starców lub słoni”79.
Idea musi panować w umyśle artysty nad studium natury80, musi sty-
mulować do ograniczenia ilości szczegółów, rozpraszających uwagę wi-
dza, oraz podporządkować model wizji całościowej, w przeciwnym razie,
według redaktora „Wędrowca”, pozujący zapanuje nad charakterem
kompozycji i powstanie kolejny banalny szablon, pozbawiony wyrazu81.
Obaj piszący o sztuce artyści z jednakowym zaangażowaniem opo-
wiadają się za przetwarzaniem natury wedle praw talentu i indywidual-
ności danego malarza lub rzeźbiarza. Talent i indywidualność aspirują
do rangi pojęć kluczowych pośród stosowanych przez nich terminologicz-
nych aparatów. Równie często pojawia się kryterium prawdy i natury
jako jedynego źródła prawdziwej sztuki, opartej na idei czysto malar-
skiej, nie literackiej, bądź filozoficznej. Zbieżności w poglądach obu auto-
rów zarysowują się również w momencie rozpatrywania ich stosunku
do szkolnictwa akademickiego, niemożliwości wyuczenia się artyzmu
w szkołach, krępujących indywidualizm artystyczny i egzekwujących sza-
blonowe reguły dotyczące konstruowania kompozycji i zestawiania barw.
wzroku, jest wtedy tylko prawdą, jeżeli odpowiada naturalnemu jego ustrojowi. To, co
malował Denner, jest dobrym w dziele dermatologa, traktującym o zmianach zachodzą-
cych w skórze pod wpływem starości, lecz fałszem z punktu malarskiego, gdyż z odległo-
ści, z jakiej malarz musi patrzeć na odtwarzany przedmiot, nie można widzieć tego, co
Denner maluje. Nie tylko malarz, ale żaden człowiek, oprócz chorobliwych krótkowidzów,
nie patrzy tak na przedmioty, jeżeli chce widzieć ich całość”.
78 J. Mehoffer, Uwagi..., op. cit., s. 10.
79 S. Witkiewicz, Z wystawy sztuki w Berlinie, (w:) Sztuka i krytyka u nas, op. cit.,
s. 661.
80 J. Mehoffer, Uwagi..., op. cit., s. 25.
81 S. Witkiewicz, Przegląd artystyczny, (w:) Sztuka i krytyka u nas, op. cit., s. 434-
435.