324
EMILIA KIECKO
osiągnięcia równości i sprawiedliwości społecznej, nie tylko zresztą na
swoim własnym, krajowym „podwórku", lecz także w regionach oddalo-
nych od niego o setki kilometrów, w imię ogólnoświatowej solidarności
(ten sposób myślenia prezentowali w swoich wypowiedziach np. Ćele-
chovsky i Andrzej Wojciechowski)?!. W ramach samej debaty, jednakże
- może tylko z niewielką dozą przesady tego typu poglądy zostały okreś-
lone jako przykład „architektonicznego mesjanizmu"?? i spotkały się
z tendencją w dużej mierze przeciwstawną, reprezentowaną m.in. przez
Lecha Kłosiewicza, Tadeusza Gawłowskiego, czy Karela Pragera. Wszy-
scy oni podawali w wątpliwość (tak jak wspomniany już Andrzej Paw-
łowski) to, czy rzeczywiście architekt zdolny jest sam spełnić te postula-
ty, co szczególny wyraz znalazło w cierpkiej wypowiedzi Kłosiewicza,
skierowanej przede wszystkim do jego polskich kolegów: „Mam wątpli-
wości, czy środowisko architektów, które nie potrafi dopasować jednego
domu do drugiego jest w stanie wyobrazić sobie jak projektować
i realizować miliony powtarzalnych jednostek mieszkaniowych po roku
2000".
Podobnie krytycznie wobec architektonicznej profesji podczas inspi-
rowanej przez „Architekturę" dyskusji odnieśli się Muller i Przemysław
Szafer. Ten pierwszy wyraził przekonanie, że architekci nie powinni „po-
dejmować się zadań, które oznaczałyby kierowanie procesami społecz-
nymi." Dodając przy tym, że nie wierzy „w możliwość wielkich społecz-
nych działań" z ich strony??. Szafer, krytykując daleko idące dążenia
projektantów, które mogłyby prowadzić do poszerzenia się prerogatyw
przynależnych ich profesji, wyraził wątpliwość, czy ich działania mają
legitymację w oczekiwaniach i potrzebach ludzi, dla których projektują.
„W społeczeństwie - tego nie należy ukrywać - nasilają się tendencje
G. Ćelechovsky: „(...) zaangażujmy się najmożliwiej realnie w wielką walkę w obro-
nie życia ludzkiego, równości społecznej pomiędzy tymi wszystkimi, którzy zamieszkują tę
Ziemię. Rozwiązanie tego problemu da nam klucz do przyszłości. (...) W rzeczywistości,
dopóki nie będziemy wrażliwi na zbrodnię popełnioną o tysiące kilometrów od nas w taki
sam sposób, jak by się to stało przed naszymi oczyma, dopóki będziemy żyć nędzą setek
milionów ludzi, której nie odczuwamy tak silnie, jak by to miało miejsce na łonie naszego
społeczeństwa, tak długo zaostrzać się będzie napięcie między różnymi narodami, jak
również w ich wnętrzu i zwiększy się napięcie w ogóle społeczeństwa i jego biologicznym
otoczeniu". Wojciechowski: „W tej chwili na świecie umiera z głodu tysiące, a wielu nie ma
dla siebie własnych czterech ścian, co jest przyczyną różnych złych spraw.
Może właśnie wtedy, gdy każdy człowiek w osiedlu i w społeczeństwie będzie mógł
działać i myśleć swobodnie jak twórcy biorący udział w tej Wystawie, powiemy, że zada-
nie, w którym współdziałają architekci i urbaniści zostało spełnione".
72 Określenie Tadeusza Gawłowskiego.
73 A. Paszyński, Dys/zaą/a 7iu ńe mystamy Terra i, op. cit., s. 390.
EMILIA KIECKO
osiągnięcia równości i sprawiedliwości społecznej, nie tylko zresztą na
swoim własnym, krajowym „podwórku", lecz także w regionach oddalo-
nych od niego o setki kilometrów, w imię ogólnoświatowej solidarności
(ten sposób myślenia prezentowali w swoich wypowiedziach np. Ćele-
chovsky i Andrzej Wojciechowski)?!. W ramach samej debaty, jednakże
- może tylko z niewielką dozą przesady tego typu poglądy zostały okreś-
lone jako przykład „architektonicznego mesjanizmu"?? i spotkały się
z tendencją w dużej mierze przeciwstawną, reprezentowaną m.in. przez
Lecha Kłosiewicza, Tadeusza Gawłowskiego, czy Karela Pragera. Wszy-
scy oni podawali w wątpliwość (tak jak wspomniany już Andrzej Paw-
łowski) to, czy rzeczywiście architekt zdolny jest sam spełnić te postula-
ty, co szczególny wyraz znalazło w cierpkiej wypowiedzi Kłosiewicza,
skierowanej przede wszystkim do jego polskich kolegów: „Mam wątpli-
wości, czy środowisko architektów, które nie potrafi dopasować jednego
domu do drugiego jest w stanie wyobrazić sobie jak projektować
i realizować miliony powtarzalnych jednostek mieszkaniowych po roku
2000".
Podobnie krytycznie wobec architektonicznej profesji podczas inspi-
rowanej przez „Architekturę" dyskusji odnieśli się Muller i Przemysław
Szafer. Ten pierwszy wyraził przekonanie, że architekci nie powinni „po-
dejmować się zadań, które oznaczałyby kierowanie procesami społecz-
nymi." Dodając przy tym, że nie wierzy „w możliwość wielkich społecz-
nych działań" z ich strony??. Szafer, krytykując daleko idące dążenia
projektantów, które mogłyby prowadzić do poszerzenia się prerogatyw
przynależnych ich profesji, wyraził wątpliwość, czy ich działania mają
legitymację w oczekiwaniach i potrzebach ludzi, dla których projektują.
„W społeczeństwie - tego nie należy ukrywać - nasilają się tendencje
G. Ćelechovsky: „(...) zaangażujmy się najmożliwiej realnie w wielką walkę w obro-
nie życia ludzkiego, równości społecznej pomiędzy tymi wszystkimi, którzy zamieszkują tę
Ziemię. Rozwiązanie tego problemu da nam klucz do przyszłości. (...) W rzeczywistości,
dopóki nie będziemy wrażliwi na zbrodnię popełnioną o tysiące kilometrów od nas w taki
sam sposób, jak by się to stało przed naszymi oczyma, dopóki będziemy żyć nędzą setek
milionów ludzi, której nie odczuwamy tak silnie, jak by to miało miejsce na łonie naszego
społeczeństwa, tak długo zaostrzać się będzie napięcie między różnymi narodami, jak
również w ich wnętrzu i zwiększy się napięcie w ogóle społeczeństwa i jego biologicznym
otoczeniu". Wojciechowski: „W tej chwili na świecie umiera z głodu tysiące, a wielu nie ma
dla siebie własnych czterech ścian, co jest przyczyną różnych złych spraw.
Może właśnie wtedy, gdy każdy człowiek w osiedlu i w społeczeństwie będzie mógł
działać i myśleć swobodnie jak twórcy biorący udział w tej Wystawie, powiemy, że zada-
nie, w którym współdziałają architekci i urbaniści zostało spełnione".
72 Określenie Tadeusza Gawłowskiego.
73 A. Paszyński, Dys/zaą/a 7iu ńe mystamy Terra i, op. cit., s. 390.