NIKOLAUS MEIN HERR ICH HAB' KLIN' ROCK MEHR
otaczano w Rzymie wielkim szacunkiem, uważa-
jąc za źródło całego prawa publicznego i prywatnego
tfons omnis publici privatique iuris).
Monografistka toruńskiego cyklu z Izby Rady, Ja-
dwiga Puciata-Pawłowska w 1959 r. nie znalazła wy-
tłumaczenia obecności wesołka, konstatując jedynie:
błazen Claus Narr jest zagadkową postacią i nie wia-
domo, jakie ma znaczenie.
W 1576 r. Georgius Roll Maior ogłosił drukiem
w Gdańsku komedię pt. Comoedia non ritterlichen
Tugenden und Thaten des Ritters Ponti und Tugen-
dreichen Sidonia. Była to udramatyzowana wersja
popularnego wówczas romansu o Pontusie i Sydonii.
W sztuce jednym z dwu wesołków jest właśnie błazen
Klaus, którego w kilkanaście lat później, bo w 1591
r., wspomina się w innej komedii, także granej w
Gdańsku. Chodzi o sztukę Phillipa Waimera, profe-
sora prawa w tamtejszym gimnazjum akademickim,
zatytułowaną — Elisa, ein Newe und lustige Comoe-
dia. Oto jedna z postaci Waimerowskiej komedii, Za-
ni, podawszy charakterystykę bohatera dramatu, Pa-
na Jana, konkluduje: [...] et stultus erit mihi par, ut
solet dicere Claus Narr (i głupi będzie jak ja, co
zwykł mawiać błazen Klaus). Jacek Lipiński, autor
książki Sztuka aktorska w Polsce 1500 —1633 (1974 r.),
który — o ile mi wiadomo — jako jedyny zwrócił
uwagę na postać Klausa w gdańskich komediach,
stwierdził: [...] postać błanza sprzed lat piętnastu nie
zatarła się jeszcze w pamięci gdańskich widzów.
Claus Narr musiał być zatem postacią popularną. Tak
było w istocie, ale źródeł popularności trzeba szu-
kać gdzie indziej.
* * *
Okazuje się, że Klaus jest postacią rzeczywistą.
Pochodził z miejscowości Ranstadt w Saksonii. Właś-
ciwie nie wiadomo, kiedy się urodził. Może w 1472
r.? Pierwszą pewną datą z jego biografii jest rok
1486, gdy jeszcze jako chłopiec rozpoczął uprawiać
profesję dworskiego wesołka u saskich kurfirstów.
Najpierw u Ernesta (zm. 1486) i Alberta (zm. 1500), a
następnie u arcybiskupa magdeburskiego, Ernesta
(zm. 1513), później u Fryderyka Mądrego (zm. 1525)
i w końcu u Jana (zm. 1532). Tak jak początek, tak
i kres żywota Klausa nie jest dokładnie znany. Do-
żywając ponoć prawie 90 (sic!) lat, zmarł po 1530 r.,
może w 1533 r., w miejscowości Weyda w Saksonii
i tam został pochowany.
Jako trefniś dworski, ów najwyżej stojący w hie-
rarchii wesołków, był przedstawicielem instytucji
błazna nadwornego, instytucji, której rozkwit przy-
padł na XV i XVI w., a zmierzch nastąpił dopiero
w XVIII w. Rozweselał, mówił prawdę, udzielał do-
brych rad, pohamowywał gniew pana i ... leczył cho-
rego. Czyli wypełniał obowiązki, które — jako (pożyt-
ki z dworskich błaznów) — usystematyzował w koń-
cu XVIII w. pierwszy poważny badacz Narragonii,
Karol Fryderyk Flógel, profesor filozofii w Akademii
Rycerskiej w Legnicy i asesor Królewskiego Towarzy-
stwa Naukowego z siedzibą we Frankfurcie nad Odrą.
Czynił zatem to samo, co inne, obok Klausa, naj-
słynniejsze błazny renesansu: 11 Matello na dworze
Izabelli d'Este w Mantui, Triboulet we Francji u
Ludwika XII i Franciszka I, Kunz von der Rosen
u cesarza Maksymiliana I czy w Anglii — John Hey-
wood u Henryka VIII oraz Serggan u Elżbiety I.
Dzielnie im sekundował nasz Staś Gąska, czyli Stań-
czyk, na dworze Zygmunta Starego.
Klausowe przypadki stały się głośne jeszcze za je-
go życia. Najpierw, jak to zwykle bywało, funkcjo-
nowały jako żarty. Opowiadane i wśród wytwornej
elity dworskiej i wśród gminu, świetnie bawiły słu-
chaczy. Bardzo szybko, bo już na początku lat dwu-
dziestych XVI w., zaczęły być wprowadzane do lite-
ratury. Po raz pierwszy spotykamy je w wydanym w
1522 r. zbiorze anegdot Johannesa Pauli'ego pt.
Schimpf und Ernst. I nic dziwnego, gdyż czasy po
temu były sprzyjające. Działo to się przecież w do-
bie wspaniałego rozwoju facecjonistyki, uprawianej
tak w języku łacińskim, jak i w narodowych. Hu-
maniści, z rotterdamskim Erazmem na czele, wielce
sobie cenili rozmowę okraszoną smakowitymi ko-
micznymi konceptami. Drukowane zbiory anegdot
(facetiae, jocoseria) poczęły ukazywać się drukiem
już od 1470 r., najpierw we Włoszech, a wkrótce po-
tem w Niemczech. Następnie, wydawane przez cały
XVI w., niezmiennie cieszyły się wielką poczytnoś-
cią. Tak było i w późniejszych stuleciach, aż po cza-
sy Oświecenia, a właściwie i do dnia dzisiejszego.
To zapewne dzięki słowu drukowanemu Klaus
zyskał wielką popularność, która — przede wszystkim
w krajach niemieckojęzycznych — trwała aż po XIX
w. Oto w 1572 r. w Eisleben ukazało się dzieło pt.
Sechs hundert, sieben und zwantzig Historien non
Claus Narren. Feine schimpfliche Wort und Reden,
die ehrbare Ehrenleut Clausen abgemerckt haben. Mit
lustigen Reimen gedeutet und erkleret. (627 historii
o błaźnie Klausie. Przednie żartobliwe słowa i gadki,
które czcigodni ludzie uważali za Klausowe. Objaś-
nione i wytłumaczone wesołymi rymami). Autor —
Wolfgang Buttner, ukrył się w akrostychu. Nic dziw-
nego, był to bowiem pobożny pastor we Wolferstadt
pod Weimarem, zazwyczaj pisujący poważne dziela
teologiczne. Buttner, jak to wówczas bywało, zgro-
madził anegdoty z przeróżnych zbiorów facecji, a ich
bohaterem uczynił jedną postać, doskonale znaną
przynajmniej w Saksonii — błazna Klausa.
Kolekcja tych historyjek z miejsca zyskała wiel-
kie powodzenie. W pełnej lub skróconej wersji była
wydawana parę razy jeszcze w XVI w., a i później,
przez następne dwa stulecia, wielokroć ją wznawia-
no, sprzedając często jako zwykły druk jarmarczny.
W dodatku niektóre przygody czy powiedzenia Klausa
281
otaczano w Rzymie wielkim szacunkiem, uważa-
jąc za źródło całego prawa publicznego i prywatnego
tfons omnis publici privatique iuris).
Monografistka toruńskiego cyklu z Izby Rady, Ja-
dwiga Puciata-Pawłowska w 1959 r. nie znalazła wy-
tłumaczenia obecności wesołka, konstatując jedynie:
błazen Claus Narr jest zagadkową postacią i nie wia-
domo, jakie ma znaczenie.
W 1576 r. Georgius Roll Maior ogłosił drukiem
w Gdańsku komedię pt. Comoedia non ritterlichen
Tugenden und Thaten des Ritters Ponti und Tugen-
dreichen Sidonia. Była to udramatyzowana wersja
popularnego wówczas romansu o Pontusie i Sydonii.
W sztuce jednym z dwu wesołków jest właśnie błazen
Klaus, którego w kilkanaście lat później, bo w 1591
r., wspomina się w innej komedii, także granej w
Gdańsku. Chodzi o sztukę Phillipa Waimera, profe-
sora prawa w tamtejszym gimnazjum akademickim,
zatytułowaną — Elisa, ein Newe und lustige Comoe-
dia. Oto jedna z postaci Waimerowskiej komedii, Za-
ni, podawszy charakterystykę bohatera dramatu, Pa-
na Jana, konkluduje: [...] et stultus erit mihi par, ut
solet dicere Claus Narr (i głupi będzie jak ja, co
zwykł mawiać błazen Klaus). Jacek Lipiński, autor
książki Sztuka aktorska w Polsce 1500 —1633 (1974 r.),
który — o ile mi wiadomo — jako jedyny zwrócił
uwagę na postać Klausa w gdańskich komediach,
stwierdził: [...] postać błanza sprzed lat piętnastu nie
zatarła się jeszcze w pamięci gdańskich widzów.
Claus Narr musiał być zatem postacią popularną. Tak
było w istocie, ale źródeł popularności trzeba szu-
kać gdzie indziej.
* * *
Okazuje się, że Klaus jest postacią rzeczywistą.
Pochodził z miejscowości Ranstadt w Saksonii. Właś-
ciwie nie wiadomo, kiedy się urodził. Może w 1472
r.? Pierwszą pewną datą z jego biografii jest rok
1486, gdy jeszcze jako chłopiec rozpoczął uprawiać
profesję dworskiego wesołka u saskich kurfirstów.
Najpierw u Ernesta (zm. 1486) i Alberta (zm. 1500), a
następnie u arcybiskupa magdeburskiego, Ernesta
(zm. 1513), później u Fryderyka Mądrego (zm. 1525)
i w końcu u Jana (zm. 1532). Tak jak początek, tak
i kres żywota Klausa nie jest dokładnie znany. Do-
żywając ponoć prawie 90 (sic!) lat, zmarł po 1530 r.,
może w 1533 r., w miejscowości Weyda w Saksonii
i tam został pochowany.
Jako trefniś dworski, ów najwyżej stojący w hie-
rarchii wesołków, był przedstawicielem instytucji
błazna nadwornego, instytucji, której rozkwit przy-
padł na XV i XVI w., a zmierzch nastąpił dopiero
w XVIII w. Rozweselał, mówił prawdę, udzielał do-
brych rad, pohamowywał gniew pana i ... leczył cho-
rego. Czyli wypełniał obowiązki, które — jako (pożyt-
ki z dworskich błaznów) — usystematyzował w koń-
cu XVIII w. pierwszy poważny badacz Narragonii,
Karol Fryderyk Flógel, profesor filozofii w Akademii
Rycerskiej w Legnicy i asesor Królewskiego Towarzy-
stwa Naukowego z siedzibą we Frankfurcie nad Odrą.
Czynił zatem to samo, co inne, obok Klausa, naj-
słynniejsze błazny renesansu: 11 Matello na dworze
Izabelli d'Este w Mantui, Triboulet we Francji u
Ludwika XII i Franciszka I, Kunz von der Rosen
u cesarza Maksymiliana I czy w Anglii — John Hey-
wood u Henryka VIII oraz Serggan u Elżbiety I.
Dzielnie im sekundował nasz Staś Gąska, czyli Stań-
czyk, na dworze Zygmunta Starego.
Klausowe przypadki stały się głośne jeszcze za je-
go życia. Najpierw, jak to zwykle bywało, funkcjo-
nowały jako żarty. Opowiadane i wśród wytwornej
elity dworskiej i wśród gminu, świetnie bawiły słu-
chaczy. Bardzo szybko, bo już na początku lat dwu-
dziestych XVI w., zaczęły być wprowadzane do lite-
ratury. Po raz pierwszy spotykamy je w wydanym w
1522 r. zbiorze anegdot Johannesa Pauli'ego pt.
Schimpf und Ernst. I nic dziwnego, gdyż czasy po
temu były sprzyjające. Działo to się przecież w do-
bie wspaniałego rozwoju facecjonistyki, uprawianej
tak w języku łacińskim, jak i w narodowych. Hu-
maniści, z rotterdamskim Erazmem na czele, wielce
sobie cenili rozmowę okraszoną smakowitymi ko-
micznymi konceptami. Drukowane zbiory anegdot
(facetiae, jocoseria) poczęły ukazywać się drukiem
już od 1470 r., najpierw we Włoszech, a wkrótce po-
tem w Niemczech. Następnie, wydawane przez cały
XVI w., niezmiennie cieszyły się wielką poczytnoś-
cią. Tak było i w późniejszych stuleciach, aż po cza-
sy Oświecenia, a właściwie i do dnia dzisiejszego.
To zapewne dzięki słowu drukowanemu Klaus
zyskał wielką popularność, która — przede wszystkim
w krajach niemieckojęzycznych — trwała aż po XIX
w. Oto w 1572 r. w Eisleben ukazało się dzieło pt.
Sechs hundert, sieben und zwantzig Historien non
Claus Narren. Feine schimpfliche Wort und Reden,
die ehrbare Ehrenleut Clausen abgemerckt haben. Mit
lustigen Reimen gedeutet und erkleret. (627 historii
o błaźnie Klausie. Przednie żartobliwe słowa i gadki,
które czcigodni ludzie uważali za Klausowe. Objaś-
nione i wytłumaczone wesołymi rymami). Autor —
Wolfgang Buttner, ukrył się w akrostychu. Nic dziw-
nego, był to bowiem pobożny pastor we Wolferstadt
pod Weimarem, zazwyczaj pisujący poważne dziela
teologiczne. Buttner, jak to wówczas bywało, zgro-
madził anegdoty z przeróżnych zbiorów facecji, a ich
bohaterem uczynił jedną postać, doskonale znaną
przynajmniej w Saksonii — błazna Klausa.
Kolekcja tych historyjek z miejsca zyskała wiel-
kie powodzenie. W pełnej lub skróconej wersji była
wydawana parę razy jeszcze w XVI w., a i później,
przez następne dwa stulecia, wielokroć ją wznawia-
no, sprzedając często jako zwykły druk jarmarczny.
W dodatku niektóre przygody czy powiedzenia Klausa
281