L I S TY
D O
RE
D A K C J I
Biuletyn Historii Sztuki
R.LIY 1992, Nr 2
PL ISSN 0006-3967
NA MARGINESIE PUBLIKACJI O KOLEKCJI J. I K. PORCZYŃSKICH
Zacznę od artykułu prof. Andrzeja Ryszkiewicza w „Bul-
letin du Musće National de Varsovie" Vol. XXXI, 1990, nr 1/2,
pt. Les tableaux de van Rysselberghe dans la Collection de
Porczyński. Autor przytacza tytuły publikacji dotyczących Ko-
lekcji, co sugeruje że są to źródła wiarygodne. Muszę zgłosić
zastrzeżenie wobec pozycji wymienionej przez autora w przy-
pisie 13 jego artykułu jako: „Projekt" 1988, nr 182 (numero
special) Galeria Porczyńskich. Nie wdając się w ocenę wartości
innych artykułów tam zamieszczonych stwierdzam tylko, że
podpisany moim nazwiskiem essay, zatytułowany Rzut oka na
kolekcję Porczyńskich w Muzeum Archidiecezjalnym, nie może
być traktowany jako pozycja naukowa, czy nawet tylko wiary-
godna - a to z dwu względów. Po pierwsze redakcja dała mi dwa
tygodnie na napisanie tekstu. Stąd tytuł, który mówi chyba sam
za siebie. Po drugie: w moim tekście dokonano niedopuszczal-
nych zmian. Posunięto się nie tylko do przekręcenia pewnych
fragmentów tak, że straciły one sens, ale też do dopisania
nazwisk artystów (z błędami pisowni) oraz całych zdań, których
w ogóle w tekście nie było. Szczególnie uwłaczające dla mnie
jako autora było sfingowanie ustępu mówiącego o rzekomym
obrazie szkoły Rembrandta Uczta Baltazara. Nie wspomnia-
łem ani słowa o tej lichej, niedawno chyba wykonanej kopii, nie
chciałam bowiem szkodzić reputacji Kolekcji. Jednakowoż Re-
dakcja „Projektu", w porozumieniu z ofiarodawcą, nie zawa-
hała się zaszkodzić mojej reputacji, fałszując artykuł podpisany
moim nazwiskiem. Sprawa nadawała się do sądu, ale poprze-
stałam na zamieszczeniu w prasie protestu przeciwko nadu-
życiu praw autorskich. Wówczas, zamiast napiętnować
manipulację, „Życie Warszawy" rozpętało nagonkę przeciwko
mojej osobie, przedstawiając mnie jako wroga kolekcji. Dr
Porczyński przekonał się wprawdzie, że obraz jest fałszywy i
stwierdził to w przesłanej mi depeszy, będącej w moim posia-
daniu. Faktu tego jadnak nie ogłosił publicznie, a obraz po
cichu został wycofany z Kolekcji.
Tu zwracam się raz jeszcze do prof. Ryszkiewicza, aby nie
podawał tekstów zamieszczonych w „Projekcie" jako źródeł
naukowych. Wiadomo już jakim manipulacjom uległ mój tekst
w nr 182 R. 1988 „Projektu". Teraz przejdę do nr 184 R. 1989
tegoż pisma. Na str. 65 redakcja pisze: „Do tekstu (M.Rz.)
wprowadziliśmy na wniosek ofiarodawcy, pana Zbigniewa Por-
czyńskiego zmiany, które z Panią Profesor uzgodniliśmy tele-
fonicznie, a które miały uzupełnić wiedzę o Kolekcji (.,.) Za
wprowadzenie tych korekt, które w mniemaniu Redakcji miały
służyć dobru Kolekcji, a zdaniem Pani Profesor naraziły na
szwank Jej autorytet naukowy, Autorkę serdecznie przeprasza-
my". Przyjmując przeprosiny, podkreślam, że w rozmowie tele-
fonicznej z Red. Zieleckim pozwoliłam na opuszczenie w moim
tekście kilku zdań, nigdy jednak nie godziłam się na dopisywa-
nie. Jest absurdem sądzić, że jakikolwiek szanujący się historyk
sztuki zgodziłby się na coś podobnego. Pozostaje sprawa kore-
kty, której Redakcja nie dostarczyła mi ani za pierwszym, ani
za drugim razem. Fakty są takie: Red. Zielecki uległ presji dr
Porczyńskiego, który mu niefortunne uzupełnienia po prostu
podyktował, i to telefonicznie jak to widoczne jest z błędnej
pisowni nazwisk dodanych malarzy. W rezultacie dr Porczyński
okazał się z tych dopisków niezadowolony i - rzecz paradoksal-
na - polemizował z nimi. Zacytuję jeszcze, zamieszczone w tym
samym numęrze wypowiedzi dr Porczyńskiego na temat obra-
zów Kolekcji: „Clarissa Strozzi to wspaniały przykład jednego
z pierwszych portretów dziecka en pied, z pierwszej połowy
cinquecenta" (s. 70). O Uczcie Baltazara ofiarodawca pisze, że
jest to obraz „wspaniale wykonany przez naśladowcę Rem-
brandta na przełomie XVII i XVIII wieku" (s. 70).
Nie sposób wymienić wszystkich matactw i niekonsekwen-
cji jakie powstały wokół Kolekcji w dwóch wymienionych nu-
merach „Projektu".
W jednej sprawie wszelako p. Porczyński ma absolutną
rację: autoportretu Murilla nie ma w Luwrze. Była to moja
pomyłka, wynikająca z pośpiechu; dostrzegłam ją już po odda-
niu maszynopisu. Dojrzałam też inne przeoczenia (np. brak
słówka "niemal") i dlatego tak energicznie, a niestety bezskute-
cznie, domagałam się korekty. Wersję autoportretu Murilla
widziałam na wystawie w National Gallery (zakatalogowaną
również jako oryginał) i mam jej reprodukcję. Szczegóły zacho-
wam do własnego użytku. Wspomnę tylko, że istnieje kilka
wersji autoportretu Murilla (oprócz rycin) opartych na tym
samym zaginionym pierwowzorze, jednym z dwóch jakie istnia-
ły. Jeśli obraz z Kolekcji Porczyńskich okaże się tym orygina-
łem, będzie się można tylko cieszyć, choć i dziś cieszy on oko
swoją urodą. Ale wpierw trzeba problem solidnie opracować,
przedstawiając całą, a nie tylko wybiórczą literaturę przedmio-
tu. To samo dotyczy autoportretu Velasqueza, którego kilka
wersji istnieje i jest reprodukowanych.
Nie polemizowałam z aroganckimi atakami na moją osobę.
Natomiast zerwałam umowę z „Arkadami" na album Kolekcji.
Krótki wstęp ogólny o kolekcjonerstwie napisał śp. prof. Stani-
sław Lorentz; ja na życzenie Wydawcy wybrałam ok. stu obra-
zów i miałam do nich napisać komentarz. P. Kamykowski
wykonał wybrane zdjęcia, odbyłam kilka konferencji z redakcją
„Arkad", a zebrałam też sporo materiału porównawczego.
Moja praca była jednak nieustannie zakłócana przez pretensje
telegraficzne, telefoniczne i listowne dr Porczyńskiego, doma-
gającego się zmian i pomnożenia liczby reprodukcji ustalonej
przez Wydawcę. Chciałam wykonać pracę możliwie najsumien-
niej, ale okazało się to niemożliwe. Korespondencja w tej spra-
wie jest w moim posiadaniu; tu stwierdzę tylko kategorycznie,
108
D O
RE
D A K C J I
Biuletyn Historii Sztuki
R.LIY 1992, Nr 2
PL ISSN 0006-3967
NA MARGINESIE PUBLIKACJI O KOLEKCJI J. I K. PORCZYŃSKICH
Zacznę od artykułu prof. Andrzeja Ryszkiewicza w „Bul-
letin du Musće National de Varsovie" Vol. XXXI, 1990, nr 1/2,
pt. Les tableaux de van Rysselberghe dans la Collection de
Porczyński. Autor przytacza tytuły publikacji dotyczących Ko-
lekcji, co sugeruje że są to źródła wiarygodne. Muszę zgłosić
zastrzeżenie wobec pozycji wymienionej przez autora w przy-
pisie 13 jego artykułu jako: „Projekt" 1988, nr 182 (numero
special) Galeria Porczyńskich. Nie wdając się w ocenę wartości
innych artykułów tam zamieszczonych stwierdzam tylko, że
podpisany moim nazwiskiem essay, zatytułowany Rzut oka na
kolekcję Porczyńskich w Muzeum Archidiecezjalnym, nie może
być traktowany jako pozycja naukowa, czy nawet tylko wiary-
godna - a to z dwu względów. Po pierwsze redakcja dała mi dwa
tygodnie na napisanie tekstu. Stąd tytuł, który mówi chyba sam
za siebie. Po drugie: w moim tekście dokonano niedopuszczal-
nych zmian. Posunięto się nie tylko do przekręcenia pewnych
fragmentów tak, że straciły one sens, ale też do dopisania
nazwisk artystów (z błędami pisowni) oraz całych zdań, których
w ogóle w tekście nie było. Szczególnie uwłaczające dla mnie
jako autora było sfingowanie ustępu mówiącego o rzekomym
obrazie szkoły Rembrandta Uczta Baltazara. Nie wspomnia-
łem ani słowa o tej lichej, niedawno chyba wykonanej kopii, nie
chciałam bowiem szkodzić reputacji Kolekcji. Jednakowoż Re-
dakcja „Projektu", w porozumieniu z ofiarodawcą, nie zawa-
hała się zaszkodzić mojej reputacji, fałszując artykuł podpisany
moim nazwiskiem. Sprawa nadawała się do sądu, ale poprze-
stałam na zamieszczeniu w prasie protestu przeciwko nadu-
życiu praw autorskich. Wówczas, zamiast napiętnować
manipulację, „Życie Warszawy" rozpętało nagonkę przeciwko
mojej osobie, przedstawiając mnie jako wroga kolekcji. Dr
Porczyński przekonał się wprawdzie, że obraz jest fałszywy i
stwierdził to w przesłanej mi depeszy, będącej w moim posia-
daniu. Faktu tego jadnak nie ogłosił publicznie, a obraz po
cichu został wycofany z Kolekcji.
Tu zwracam się raz jeszcze do prof. Ryszkiewicza, aby nie
podawał tekstów zamieszczonych w „Projekcie" jako źródeł
naukowych. Wiadomo już jakim manipulacjom uległ mój tekst
w nr 182 R. 1988 „Projektu". Teraz przejdę do nr 184 R. 1989
tegoż pisma. Na str. 65 redakcja pisze: „Do tekstu (M.Rz.)
wprowadziliśmy na wniosek ofiarodawcy, pana Zbigniewa Por-
czyńskiego zmiany, które z Panią Profesor uzgodniliśmy tele-
fonicznie, a które miały uzupełnić wiedzę o Kolekcji (.,.) Za
wprowadzenie tych korekt, które w mniemaniu Redakcji miały
służyć dobru Kolekcji, a zdaniem Pani Profesor naraziły na
szwank Jej autorytet naukowy, Autorkę serdecznie przeprasza-
my". Przyjmując przeprosiny, podkreślam, że w rozmowie tele-
fonicznej z Red. Zieleckim pozwoliłam na opuszczenie w moim
tekście kilku zdań, nigdy jednak nie godziłam się na dopisywa-
nie. Jest absurdem sądzić, że jakikolwiek szanujący się historyk
sztuki zgodziłby się na coś podobnego. Pozostaje sprawa kore-
kty, której Redakcja nie dostarczyła mi ani za pierwszym, ani
za drugim razem. Fakty są takie: Red. Zielecki uległ presji dr
Porczyńskiego, który mu niefortunne uzupełnienia po prostu
podyktował, i to telefonicznie jak to widoczne jest z błędnej
pisowni nazwisk dodanych malarzy. W rezultacie dr Porczyński
okazał się z tych dopisków niezadowolony i - rzecz paradoksal-
na - polemizował z nimi. Zacytuję jeszcze, zamieszczone w tym
samym numęrze wypowiedzi dr Porczyńskiego na temat obra-
zów Kolekcji: „Clarissa Strozzi to wspaniały przykład jednego
z pierwszych portretów dziecka en pied, z pierwszej połowy
cinquecenta" (s. 70). O Uczcie Baltazara ofiarodawca pisze, że
jest to obraz „wspaniale wykonany przez naśladowcę Rem-
brandta na przełomie XVII i XVIII wieku" (s. 70).
Nie sposób wymienić wszystkich matactw i niekonsekwen-
cji jakie powstały wokół Kolekcji w dwóch wymienionych nu-
merach „Projektu".
W jednej sprawie wszelako p. Porczyński ma absolutną
rację: autoportretu Murilla nie ma w Luwrze. Była to moja
pomyłka, wynikająca z pośpiechu; dostrzegłam ją już po odda-
niu maszynopisu. Dojrzałam też inne przeoczenia (np. brak
słówka "niemal") i dlatego tak energicznie, a niestety bezskute-
cznie, domagałam się korekty. Wersję autoportretu Murilla
widziałam na wystawie w National Gallery (zakatalogowaną
również jako oryginał) i mam jej reprodukcję. Szczegóły zacho-
wam do własnego użytku. Wspomnę tylko, że istnieje kilka
wersji autoportretu Murilla (oprócz rycin) opartych na tym
samym zaginionym pierwowzorze, jednym z dwóch jakie istnia-
ły. Jeśli obraz z Kolekcji Porczyńskich okaże się tym orygina-
łem, będzie się można tylko cieszyć, choć i dziś cieszy on oko
swoją urodą. Ale wpierw trzeba problem solidnie opracować,
przedstawiając całą, a nie tylko wybiórczą literaturę przedmio-
tu. To samo dotyczy autoportretu Velasqueza, którego kilka
wersji istnieje i jest reprodukowanych.
Nie polemizowałam z aroganckimi atakami na moją osobę.
Natomiast zerwałam umowę z „Arkadami" na album Kolekcji.
Krótki wstęp ogólny o kolekcjonerstwie napisał śp. prof. Stani-
sław Lorentz; ja na życzenie Wydawcy wybrałam ok. stu obra-
zów i miałam do nich napisać komentarz. P. Kamykowski
wykonał wybrane zdjęcia, odbyłam kilka konferencji z redakcją
„Arkad", a zebrałam też sporo materiału porównawczego.
Moja praca była jednak nieustannie zakłócana przez pretensje
telegraficzne, telefoniczne i listowne dr Porczyńskiego, doma-
gającego się zmian i pomnożenia liczby reprodukcji ustalonej
przez Wydawcę. Chciałam wykonać pracę możliwie najsumien-
niej, ale okazało się to niemożliwe. Korespondencja w tej spra-
wie jest w moim posiadaniu; tu stwierdzę tylko kategorycznie,
108