LISTY DO REDAKCJIJ
że nigdy w druku ani w listach do „Arkad" nie napisałam złego
słowa o Ofiarodawcach. Mój jedyny, opublikowany w „Proje-
kcie" artykuł utrzymany był w tonie pochwalnym i życzliwym.
Przedstawiłam w nim też z premedytacją trudności atrybucyj-
ne, gdyż wiem, że pod tym względem Kolekcja była kwestiono-
wana w czasopismach zagranicznych.
Na pewien czas wokół całej sprawy zapanowała cisza, którą
przerwał prof. Marcin Czerwiński swoją recenzją albumu
KAW 1988, ogłoszoną w „Nowych Książkach" nr 10/1989,
s. 6(7) periodyku, czytywanym niestety tylko przez bardzo wą-
skie kręgi. Oddając hołd patriotycznym pobudkom Ofiaro-
dawców prof. Czerwiński pisze: „Zbiór został rozciągnięty
ponad możliwości realizacji, kosztem jakości. Jego rozległość
osiągnięto przez wcielenie doń dzieł drugorzędnych, nie
reprezentatywnych, bądź wątpliwych pod względem atrybu-
cyjnym, czy niepewnego autorstwa (...) - nie można pomi-
nąć bezkompromisowego stanowiska, które prof. Maria
Rzepińska wyraziła w kilku wypowiedziach prasowych. Z pozy-
cji swego wielkiego autorytetu określiła ona właściwie kolekcję
jako twór dyletancki, mając na myśli jej słabości artystyczne".
Marcin Czerwiński wspomina dalej, że „prasa podjęła dość
niewydarzone próby mediacyjne, fachowcy natomiast nie ode-
zwali się, choć spór o tak wielką kolekcję zdaje się mocno
prowokować (...)".
Istotnie nikt z warszawskich kolegów nie odezwał się, prze-
słano mi natomiast kilka bałamutnych i aroganckich wypowie-
dzi z „Życia Warszawy". Do prof. Czerwińskiego napisałem list,
gdzie godząc się w pełni z jego ogólnymi uwagami na temat
słabości Kolekcji musiałam jednak stanowczo zaprzeczyć abym
kiedykolwiek opublikowała określenie „dyletantyzm" w sto-
sunku do Ofiarodawców, gdyż uważałabym to za wysoce nie-
właściwe. List mój wydrukowały „Nowe Książki" 1990, nr 9. W
rok później, w „Przeglądzie Tygodniowym" nr 6 z 10 lutego
1991 r. ukazał się obszerny artykuł Janusza Miliszkiewicza, pt.
Koń darowany dotyczący Kolekcji Porczyńskich, a zwłaszcza
wypowiedzi dr Mieczysława Morki na temat znajdujących się
tam obrazów włoskich. Nie była to publikacja drukowana lecz
odczyt wygłoszony w Instytucie Kultury Włoskiej. Konstatacje
dr Morki nie były dla mnie zaskoczeniem. Ale ważne jest, że dr
Morka przytoczył nieodpartą dokumentację. Przy okazji red.
Miliszkiewicz wspomniał jak to w prasie warszawskiej „odsą-
dzono prof. Rzepińską od czci i wiary ponieważ wyrażała swój
sceptycyzm wobec kolekcji". Znów musiałam pisać do redakcji
„Przeglądu Tygodniowego" wyjaśniając sprawę zafałszowania
mego jedynego artykułu (napisanego na wyraźną prośbę ks.
Andrzeja Przekazińskiego, dyrektora Muzeum Archidiecezjal-
nego, które było wówczas posiadaczem Kolekcji) oraz sprawę
moich protestów wobec naruszenia praw autorskich. Maszyno-
pis tego Listu otwartego przesłałam z końcem lutego 1991 r., a
dopiero po czterech miesiącach (!) i dwukrotnych monitach
otrzymałam go z powrotem wraz z stwierdzeniem, że jest to
„tekst zbyt specjalistyczny" co było jawnym wykrętem. Wspo-
mniany bowiem artukuł red. Miliszkiewicza był tak szczegóło-
wy, że zawierał informacje o katalogach aukcyjnych, jakie
przejrzał dr Morka, sprawdzając ceny poszczególnych obra-
zów. Mówił też o tym z jakich malarzy skompilowane są niektó-
re obrazy Kolekcji (co nie oznacza dyskwalifikacji lecz służy
informowaniu). Artykuł był zatem całkowicie specjalistyczny,
bardzo długi i fakt nie zamieszczenia przez redakcję mego
zwięzłego wyjaśnienia musiał mieć inne przyczyny. Częściowo
powiadomił mnie o nich w rozmowie prywatnej przedstawiciel
Instytutu Włoskiego w Warszawie p. Romano Catalini. Fa-
ktem jest, że zapowiedziane przez dr Morkę opracowanie
obrazów włoskich dotychczas się nie ukazało.
A oto najnowszy etap sprawy Kolekcji. Ukazał się
album „Arkad" pt. Kolekcja malarstwa europejskiego im.
Jana Pawła II, Fundacja J. i K Carrol-Porczyńskich, Warszawa
1991. Wersja polska zawiera [ skorej strony tekstu doc. dr hab.
M. Kwiatkowskiego. Jego również autorstwa jest dział informa-
cji o artystach i obrazach. Czterostronicowy wstęp napisał sam
Ofiarodawca. Część tekstowa zawiera wiadomości znane już z
poprzednich publikacji, poczynając od pionierskiego katalogu
Muzeum Archidiecezjalnego. Zaraz na wstępie zawiera też ten
sam stale powtarzany błąd. Otóż nigdy nie istniała „szkoła
Marches". Chodzi o Marche, prowincję czy też region Włoch,
gdzie głównym miastem jest Urbino. Włoscy historycy sztuki
wyodrębniają scuola marchigiana w XIV i XV w., tak jak się
mówi o scuola sienese czy fiorentina. Co do reprodukcji to
zrobiono je bardzo starannie. Z satysfakcją przy tym stwierdzi-
łam, że niemal wszystkie wybrane przeze mnie swego czasu
obrazy (było ich ostatecznie 128) znalazły się w obecnym albu-
mie (jest ich teraz 151). Dziwi mnie więc, że dr Porczyński tak
gwałtownie krytykował mój wybór. Domagał się np. stanowczo
usunięcia martwej natury Adriana de Greyf, jednego z najlepiej
malowanych i zachowanych obrazów Kolekcji. Cieszę się, że
dzieło to pozostało.
Co do mojej opinii o Kolekcji, to prawdą jest, że podzielam
zdanie tych, którzy twierdzą (lub twierdzili jak np. śp. prof.
Stanisław Lorentz) że pp. Porczyńscy mogli kupić obrazów
znacznie mniej, a o wyższej klasie artystycznej. Ale jest w tym
zbiorze wiele pięknych i wartościowych dzieł i całość Kolekcji
(po odrzuceniu falsyfikatów co zapewne częściowo już się do-
konało) zasługuje na katalog prawdziwie naukowy. Wzorem
mogły by być katalogi malarstwa obcego w Muzeum Wrocła-
wskim, opracowane przez dr Bożenę Steinborn - gdzie znalały
miejsce również dawne kopie.
Prof. dr Maria Rzepińska
109
że nigdy w druku ani w listach do „Arkad" nie napisałam złego
słowa o Ofiarodawcach. Mój jedyny, opublikowany w „Proje-
kcie" artykuł utrzymany był w tonie pochwalnym i życzliwym.
Przedstawiłam w nim też z premedytacją trudności atrybucyj-
ne, gdyż wiem, że pod tym względem Kolekcja była kwestiono-
wana w czasopismach zagranicznych.
Na pewien czas wokół całej sprawy zapanowała cisza, którą
przerwał prof. Marcin Czerwiński swoją recenzją albumu
KAW 1988, ogłoszoną w „Nowych Książkach" nr 10/1989,
s. 6(7) periodyku, czytywanym niestety tylko przez bardzo wą-
skie kręgi. Oddając hołd patriotycznym pobudkom Ofiaro-
dawców prof. Czerwiński pisze: „Zbiór został rozciągnięty
ponad możliwości realizacji, kosztem jakości. Jego rozległość
osiągnięto przez wcielenie doń dzieł drugorzędnych, nie
reprezentatywnych, bądź wątpliwych pod względem atrybu-
cyjnym, czy niepewnego autorstwa (...) - nie można pomi-
nąć bezkompromisowego stanowiska, które prof. Maria
Rzepińska wyraziła w kilku wypowiedziach prasowych. Z pozy-
cji swego wielkiego autorytetu określiła ona właściwie kolekcję
jako twór dyletancki, mając na myśli jej słabości artystyczne".
Marcin Czerwiński wspomina dalej, że „prasa podjęła dość
niewydarzone próby mediacyjne, fachowcy natomiast nie ode-
zwali się, choć spór o tak wielką kolekcję zdaje się mocno
prowokować (...)".
Istotnie nikt z warszawskich kolegów nie odezwał się, prze-
słano mi natomiast kilka bałamutnych i aroganckich wypowie-
dzi z „Życia Warszawy". Do prof. Czerwińskiego napisałem list,
gdzie godząc się w pełni z jego ogólnymi uwagami na temat
słabości Kolekcji musiałam jednak stanowczo zaprzeczyć abym
kiedykolwiek opublikowała określenie „dyletantyzm" w sto-
sunku do Ofiarodawców, gdyż uważałabym to za wysoce nie-
właściwe. List mój wydrukowały „Nowe Książki" 1990, nr 9. W
rok później, w „Przeglądzie Tygodniowym" nr 6 z 10 lutego
1991 r. ukazał się obszerny artykuł Janusza Miliszkiewicza, pt.
Koń darowany dotyczący Kolekcji Porczyńskich, a zwłaszcza
wypowiedzi dr Mieczysława Morki na temat znajdujących się
tam obrazów włoskich. Nie była to publikacja drukowana lecz
odczyt wygłoszony w Instytucie Kultury Włoskiej. Konstatacje
dr Morki nie były dla mnie zaskoczeniem. Ale ważne jest, że dr
Morka przytoczył nieodpartą dokumentację. Przy okazji red.
Miliszkiewicz wspomniał jak to w prasie warszawskiej „odsą-
dzono prof. Rzepińską od czci i wiary ponieważ wyrażała swój
sceptycyzm wobec kolekcji". Znów musiałam pisać do redakcji
„Przeglądu Tygodniowego" wyjaśniając sprawę zafałszowania
mego jedynego artykułu (napisanego na wyraźną prośbę ks.
Andrzeja Przekazińskiego, dyrektora Muzeum Archidiecezjal-
nego, które było wówczas posiadaczem Kolekcji) oraz sprawę
moich protestów wobec naruszenia praw autorskich. Maszyno-
pis tego Listu otwartego przesłałam z końcem lutego 1991 r., a
dopiero po czterech miesiącach (!) i dwukrotnych monitach
otrzymałam go z powrotem wraz z stwierdzeniem, że jest to
„tekst zbyt specjalistyczny" co było jawnym wykrętem. Wspo-
mniany bowiem artukuł red. Miliszkiewicza był tak szczegóło-
wy, że zawierał informacje o katalogach aukcyjnych, jakie
przejrzał dr Morka, sprawdzając ceny poszczególnych obra-
zów. Mówił też o tym z jakich malarzy skompilowane są niektó-
re obrazy Kolekcji (co nie oznacza dyskwalifikacji lecz służy
informowaniu). Artykuł był zatem całkowicie specjalistyczny,
bardzo długi i fakt nie zamieszczenia przez redakcję mego
zwięzłego wyjaśnienia musiał mieć inne przyczyny. Częściowo
powiadomił mnie o nich w rozmowie prywatnej przedstawiciel
Instytutu Włoskiego w Warszawie p. Romano Catalini. Fa-
ktem jest, że zapowiedziane przez dr Morkę opracowanie
obrazów włoskich dotychczas się nie ukazało.
A oto najnowszy etap sprawy Kolekcji. Ukazał się
album „Arkad" pt. Kolekcja malarstwa europejskiego im.
Jana Pawła II, Fundacja J. i K Carrol-Porczyńskich, Warszawa
1991. Wersja polska zawiera [ skorej strony tekstu doc. dr hab.
M. Kwiatkowskiego. Jego również autorstwa jest dział informa-
cji o artystach i obrazach. Czterostronicowy wstęp napisał sam
Ofiarodawca. Część tekstowa zawiera wiadomości znane już z
poprzednich publikacji, poczynając od pionierskiego katalogu
Muzeum Archidiecezjalnego. Zaraz na wstępie zawiera też ten
sam stale powtarzany błąd. Otóż nigdy nie istniała „szkoła
Marches". Chodzi o Marche, prowincję czy też region Włoch,
gdzie głównym miastem jest Urbino. Włoscy historycy sztuki
wyodrębniają scuola marchigiana w XIV i XV w., tak jak się
mówi o scuola sienese czy fiorentina. Co do reprodukcji to
zrobiono je bardzo starannie. Z satysfakcją przy tym stwierdzi-
łam, że niemal wszystkie wybrane przeze mnie swego czasu
obrazy (było ich ostatecznie 128) znalazły się w obecnym albu-
mie (jest ich teraz 151). Dziwi mnie więc, że dr Porczyński tak
gwałtownie krytykował mój wybór. Domagał się np. stanowczo
usunięcia martwej natury Adriana de Greyf, jednego z najlepiej
malowanych i zachowanych obrazów Kolekcji. Cieszę się, że
dzieło to pozostało.
Co do mojej opinii o Kolekcji, to prawdą jest, że podzielam
zdanie tych, którzy twierdzą (lub twierdzili jak np. śp. prof.
Stanisław Lorentz) że pp. Porczyńscy mogli kupić obrazów
znacznie mniej, a o wyższej klasie artystycznej. Ale jest w tym
zbiorze wiele pięknych i wartościowych dzieł i całość Kolekcji
(po odrzuceniu falsyfikatów co zapewne częściowo już się do-
konało) zasługuje na katalog prawdziwie naukowy. Wzorem
mogły by być katalogi malarstwa obcego w Muzeum Wrocła-
wskim, opracowane przez dr Bożenę Steinborn - gdzie znalały
miejsce również dawne kopie.
Prof. dr Maria Rzepińska
109