Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Metadaten

Polska Akademia Umieje̜tności <Krakau> / Komisja Historii Sztuki [Hrsg.]; Polska Akademia Nauk <Warschau> / Oddział <Krakau> / Komisja Teorii i Historii Sztuki [Hrsg.]
Folia Historiae Artium — NS: 10.2005

DOI Artikel:
Zgórniak, Marek: "Dziełocentryzm" wobec faktów: O kilku interpretacjach obrazów Rodakowskiego i Mehoffera
DOI Seite / Zitierlink: 
https://doi.org/10.11588/diglit.20621#0177
Überblick
loading ...
Faksimile
0.5
1 cm
facsimile
Vollansicht
OCR-Volltext
mego portretu”89. Jak wynika z tekstu, trudności w
uchwyceniu formy i wyrazu twarzy dotyczą nie tyl-
ko wizerunków własnych, lecz w takim samym
stopniu innych prac z modela. Zawodowy model,
rysowany najpierw w Ecole des Arts decoratifs, a
następnie na egzaminie w Ecole des Beaux-Arts,
sprawił mu dwa razy ten sam kłopot: twarz, naj-
pierw dość dobrze uchwycona, uległa zepsuciu90.
Wywody o autoportrecie, oparte na wyrwanych z
kontekstu i źle wyjaśnionych cytatach, okazują się
więc niewiarygodne.

Patrząc na obraz Smolińska stawia sobie nieraz
zaskakujące pytania. Nie ma wątpliwości, że Mehof-
fer na autoportrecie „tkwi na progu wtajemnicze-
nia”91 (ponieważ widać za nim nieokreśloną mate-
rię w kwiatki), ale nie jest pewna, czy malując swoją
fizjonomię korzystał z lustra. Ten pozorny problem
pojawia się w tekście kilkakrotnie i nie od razu zy-
skuje rozstrzygnięcie. Najpierw czytamy, że inten-
sywne „spojrzenie autoportretowe (Selbstbildnis-
blick) [...] prowokuje do stawiania pytań o obecność
lustra jako narzędzia w trakcie przenoszenia wła-
snego wizerunku do obrazu”92. Ponieważ „Mehof-
fer bez wątpienia kieruje przed siebie spojrzenie au-
toportretowe”, „także w przypadku tego dzieła po-
jawia się zagadnienie obecności zwierciadła”. Na s.
85 rzecz wydaje się wyjaśniona, ale jedynie pośred-
nio: „Młody adept malarstwa pisze w Dzienniku o
oślepnięciu [...]. Na pewno spogląda na siebie w lu-
strze”. Stopień pewności jest widać zbyt mały, bo
nieco dalej Autorka wraca do swych pytań: „Obec-
ność zwierciadła jest sugerowana przez sposób na-
malowania oczu Mehoffera. Czy w obliczu tego spo-
glądania [...] można tę obecność lustra udowod-
nić?”93 Dalsze rozważania, w których pomocni oka-
zali się G. Boehm i J. Derrida, wciąż nie przynoszą
ostatecznej odpowiedzi! „Wciąż [...] brakuje dowodu
absolutnie niepodważalnego; wciąż użycie przez
artystę zwierciadła wymaga potwierdzenia zako-
twiczonego w samej strukturze obrazu”94. W sukurs
- wraz z pracami Rauppa i Michaela Frieda - przy-
chodzi w końcu Autorce przedziałek na głowie
malarza, widoczny na obrazie w lustrzanym odbi-
ciu, po przeciwnej stronie niż na archiwalnym zdję-

89 Tamże, s. 120.

90 Mehoffer później przezwyciężył te trudności. W r. 1894
zanotował w związku z rysunkami Maszkowskiego: „i ja miałem
chwilę, kiedy nie mogłem chwycić charakteru modela - ale przy-
najmniej zdawałem sobie sprawę z tego mego stanu, a on sobie
nie zdaje”, tamże, s. 279 (19 V 1894).

91 Smolińska-Byczuk, o.c., s. 84.

Potwierdzenie użycia lustra przez artystę zajęło
w książce cztery strony druku, w tym 18 uczonych
przypisów, zapewne całkowicie zbędnych. Dlacze-
go bowiem malarz miałby lustra nie używać? Wia-
domo, że miał je w pracowni, bo nieco wcześniej
malował się tam do lustra Wyspiański96. Czyżby
chęć „Junia”, by robić wszystko inaczej niż kolega,
skłoniła go do szukania niezwykłych sposobów? W
grę mogła wchodzić chyba tylko fotografia, wyda-
je się jednak mało prawdopodobne, by zamiast w
zwierciadło tygodniami wpatrywał się w zdjęcie,
które zawiera przekaz o wiele uboższy. Trudno
uwierzyć, że Marta Smolińska miała w tej kwestii
wątpliwości, można więc przypuszczać, że celem
rozważań o lustrze nie było wyjaśnienie treści zwią-
zanych z obrazem, lecz raczej popis erudycji.

Merytoryczna ocena wywodów, w polskiej histo-
ryczno-artystycznej branży nie zawsze słusznie
zwanych hermeneutyką, z pewnością nie jest łatwa.
Wielu czytelników z góry więc z niej rezygnuje.
Świadczy o tym np. publikacja w książce innych
jeszcze stwierdzeń dotyczących własnego portretu
malarza: „Mehoffer nie może spojrzeć sobie w
twarz, mimo że jest najbliżej własnych doświadczeń
i swojej istoty; nigdy nie zobaczy swoich siatkówek,
dzięki którym widzi. Stąd konieczna jest obecność
lustra”97. Obdarzona dobrym wzrokiem, choć tak
już oczytana młoda Autorka może się nie oriento-
wać, że swoich (ani też cudzych) siatkówek nie da
się zobaczyć nawet za pomocą lustra. Potrzebny jest
do tego oftalmoskop, a przed badaniem - w celu
poszerzenia źrenic - należy podać atropinę. Trud-
no jednak przypuścić, że nie wie o tym żadna z osób
zaangażowanych w ocenę i obróbkę tekstu. Jeśli
cytowany fragment trafił do druku, to chyba nie
dlatego, że nikt go nie przeczytał. Sądzę, że nie
zwrócono na niego uwagi, bo w książce jest więcej
podobnie niejasnych wywodów, których sensu ra-
cjonalnie nie da się zweryfikować. Przyjęcie „her-
meneutycznej” interpretacji obrazu, traktowanej
przez autorów jako ciąg niczym nie skrępowanych
skojarzeń, wymaga od czytelnika rezygnacji z na-
wyków krytycznych. Gdy z takich nawyków rezy-
gnują recenzenci, redaktorzy i korektor, interpre-
tacje przechodzą do druku.

92 Tamże, s. 85.

93 Tamże, s. 87.

94 Tamże.

95 Tamże, s. 88.

96 „Wfyspiański] robi siebie olejno do lustra”, Mehoffer,
Dziennik, s. 81 (13 XI 1891).

97 Smolińska-Byczuk, o.c., s. 86.

170
 
Annotationen