Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Hinweis: Ihre bisherige Sitzung ist abgelaufen. Sie arbeiten in einer neuen Sitzung weiter.
Metadaten

Polska Akademia Umieje̜tności <Krakau> / Komisja Historii Sztuki [Hrsg.]; Polska Akademia Nauk <Warschau> / Oddział <Krakau> / Komisja Teorii i Historii Sztuki [Hrsg.]
Folia Historiae Artium — NS: 10.2005

DOI Heft:
Wspomnienia
DOI Artikel:
Kuczman, Kazimierz: Andrzej Fischinger (1928 - 2005)
DOI Seite / Zitierlink: 
https://doi.org/10.11588/diglit.20621#0190
Überblick
loading ...
Faksimile
0.5
1 cm
facsimile
Vollansicht
OCR-Volltext
Festina lente, złożoną z artykułów wawelskich, jak
i pozawawelskich historyków sztuki, historyków i ar-
cheologów. W roku 1972 został odznaczony srebr-
nym Krzyżem Zasługi, a w następnym złotą od-
znaką „Opieka nad Zabytkami". Poza Krzyżem
Kawalerskim otrzymał kolejne ordery Polonia Re-
stituta\ w roku 1995 prezydent Lech Wałęsa ude-
korował go w sali Poselskiej na Wawelu Krzyżem
Oficerskim, a w roku 2003 został mu wręczony Krzyż
Komandorski.

Poświęcając się pracy zawodowej i społecznej
Andrzej Fischinger ani na chwilę nie tracił silnego
poczucia więzi z najbliższą rodziną. W roku 1957
jego żoną została Barbara Dunin Suligostowska,
również historyk sztuki, która w roku 1964 prze-
szła z pracy w PKZ do wawelskiego muzeum, gdzie
kierowała działem ikonografii Wawelu. W roku 1958
państwo Fischingerowie zamieszkali na królewskim
wzgórzu, w budynku nr 9- W tym samym roku uro-
dziła się ich córka Maria Anna, przyszła pani archi-
tekt. Ciosem była śmierć ojca w roku 1969. W roku
1979 Fischingerowie przeprowadzili się do własne-
go mieszkania przy ulicy Studenckiej, razem z matką
Pana Andrzeja, która zmarła w roku 1988. Wspól-
na praca obojga małżonków w wawelskiej instytu-
cji, wspólnota poglądów na sprawy zawodowe i spo-
łeczne, to czynniki, które cementowały rodzinę,
będącą dla niego moralnym oparciem w działaniach

0 szerszym wymiarze.

Dla przedstawicieli kolejnych pokoleń pracow-
ników Wawelu Pan Andrzej byl kopalnią wiedzy o
wzgórzu i o instytucji, a także o ludziach — znanych

1 mniej znanych. Byl wychowawcą i doradcą mło-
dych pracowników, wszczepiając im etos muzealni-
ka, udzielając porad naukowych i życiowych, pod-
powiadając tematy badań. Luźne rozmowy w po-
koju śniadaniowym, którym przewodził, miały nie
tylko charakter towarzyski. Zamieniał je niekiedy
w ąuasi naukowe seminaria, prezentując wyniki
swych dociekań nad jakimś problemem i dyskutu-
jąc nad wieloma innymi zagadnieniami z zakresu
naszej dyscypliny. Lubił się dzielić z drugimi własną
wiedzą. Autor niniejszych słów miał okazję tego do-
świadczyć zwłaszcza w czasie wspólnego pobytu na
stypendium w Rzymie w roku 1986. Tam też moż-
na było zauważyć, jak wielką sympatią i szacunkiem
Andrzej Fischinger cieszył się u profesor Karoliny
Lanckorońskiej, co zapewne nie pozostało bez zna-
czenia przy podejmowaniu przez nią po kilku latach
decyzji przekazania na Wawel wspaniałego daru.
Sympatię otoczenia budziła życzliwość Pana An-
drzeja, którą promieniował, przeniknięte swadą i hu-

W czasie jubileuszu własnego siedemdziesięciolecia (fot. S. Michta)

morem, lśniące ogólnym oczytaniem wypowiedzi,
ale też zarazem jego zainteresowanie zwykłymi
życiowymi sprawami innych, z bliskiemu mu krę-
gu. Nie tworzył jednak wzajemnych relacji, które
można by określić jako łatwe spoufalanie się. Istniał
ukryty pierwiastek dystansu, uniemożliwiający za-
cieranie się piękna różnic pokoleniowych. Zacho-
wywał głębokie poczucie własnej godności, co nie
miało nic wspólnego z zarozumiałością, której był
na co dzień pozbawiony, a którą stosował niekiedy
wyłącznie instrumentalnie, ciętym językiem mani-
festując swą pogardę dla obcych mu postaw. Miał
bowiem Pan Andrzej — co wydaje się naturalne —
również swoje antypatie, nie zgadzał się z wieloma
poglądami, niekiedy je zwalczał, w bezpośredniej
konfrontacji unikał jednak konfliktowych napięć.

Odszedł od nas niespodziewanie, zdecydowanie
przedwcześnie, nie sygnalizując tego własnym za-
chowaniem. O swym leczeniu opowiedział nam do-
piero na krótko przed śmiercią; jeszcze wtedy snuł
plany dalszych poczynań naukowych. Nie taki po-
winien być finał naszego z nim spotkania. 24 czerw-
ca na cmentarzu Rakowickim pożegnaliśmy na za-
wsze Pana Andrzeja. O godzinie 11 w kaplicy cmen-
tarnej wyjątkowo uroczystą mszę celebrowali du-
chowni z katedry i krakowskich kościołów. Na gro-
bowcu rodziny Leów pojawiła się nowa tablica.

Kazimierz Kuczman
 
Annotationen