Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Metadaten

Instytut Historii Sztuki <Posen> [Editor]
Artium Quaestiones — 8.1997

DOI issue:
Rozprawy
DOI article:
Suchocki, Wojciech: Trop zbiegłych bogów: Przyczynek do "Ślubów" Ingresa i "Wolności" Delacroix
DOI Page / Citation link:
https://doi.org/10.11588/diglit.28099#0082
Overview
Facsimile
0.5
1 cm
facsimile
Scroll
OCR fulltext
80

WOJCIECH SUCHOCKI

współczesne pole bitwy w „reporterskim” ujęciu masakry w Jaffie przez
R. K. Portera, staje się odarciem nie tylko z heroizmu, lecz z człowieczeń-
stwa po prostu, przejmująco ukazanym przez odwrócenie ludzkiego po-
rządku: hierarchii ciała, jego ułożenia, odziania i obnażenia; porządku
przypominanego przez postać Chrystusa w Piecie5.
Na takim to cokole stoi Wolność, wywyższona ponad tę strefę na tyle,
że dopuszczając jej ruch do przodu skłonni jesteśmy go widzieć jako jej
przekroczenie. Inaczej inni - stają przed granicą, wobec której rozmaicie
się zachowują. Nie dostrzegając jej jako takiej, przekracza ją gawrosz -
bez namysłu, robiąc coś oczywistego. Idzie nie tylko obok Wolności, ale
przed nią, daje przykład i tym, którzy za nią podążają i nam, bo na nas
patrzy. Czy rzeczywiście jest to ta postać, którą tak dobrze znamy — i ko-
chamy? W każdym razie - nikt oprócz niego nie jest tu dzieckiem. Hm.
Nie jest nim na pewno artysta. Obserwowany przez Wolność patrzy
w siebie. Coś go powstrzymuje w marszu - lecz czy ma wybór? Za nim -
prący tłum i jego pars pro toto tuż za plecami, w pozie niemal bliźniaczej,
ale uniesioną szablą wszczynający ruch nie tylko dalej podjęty i wyłado-
wany przez gawrosza, ale zapędzający, zamierzający się - na kogóż to?
Przed nim - ostatnie tchnienie i śmierć. Włączony w ciąg kolejnych faz
ruchu, znajduje się jakby w pracującym w lewej połowie obrazu kole,
a przecież - coś go powstrzymuje. Nie jest to tylko ten skrawek wolnej
przestrzeni, który, jako jedyny, ma przed sobą. Coś jeszcze - przekątne
pola obrazowego. Artysta jako kształt zbudowany jest na obrazie wokół
pionowego pasma, które od przekrzywionego cylindra do zgiętego kolana
wciśnięte jest między linie przed nim się zbiegające. Wpisaniu między
nie, blisko punktu przecięcia, zawdzięcza także swój szczególny wyraz
postać klęcząca. Inny porządek, wywołany już przez sposób ukazania
sztandaru, i tu się ujawnia. Kontakt ze sztandarem nawiązuje artysta
i w inny sposób.
Na zaciśnięte na karabinie ręce zwrócilibyśmy uwagę tylko jako na
element, który wraz z wyrazem twarzy ukazuje zaciętość czy determina-
cję postaci, gdyby nie to, że - gdzieś już je widzieliśmy. Czy nie są to ręce
Mojżesza z Piety (il. 11, 12)? Mojżesza, z którym jeszcze Kandinsky po-
równywał artystę? Ręce te nie dzierżą laski, którą można wydobyć wodę
ze skały, by napoić spragnionych, ani wziętych od Boga praw; nie dzierżą
też sztandaru. Ręce - artysty, Wolności... Niby te same, a przecież czego
innego się imają, co innego w nie wpada, co dopuszczają, jako swoją mo-
żliwość. Tu zaszła zmiana. Przyjrzenie się im, pytanie o ich sens, prze-
staje zakrawać na czystą dowolność, a zajmowanie się sposobem noszenia
cylindra nie jest już może co najwyżej zabawne. W ukształtowaniu obra-
5 Na Flaxmanowskie elementy przedstawienia wskazywano, nie pisano za to, zdaje
się, o znaczeniu grafik Portera, nie tylko dla tego obrazu Delacroix, ale np. Rzezi na Chios.
 
Annotationen