MATERIAŁY
czerwca 1806. Wypłatę łącznej sumy 90 czerwonych
złotych przewidywano — zgodnie z przyjętym zwy-
czajem — w trzech ratach: przy podpisaniu kontrak-
tu, w połowie wykonywania zlecenia oraz po całko-
witym zakończeniu prac6. Z pokwitowań odbioru
kwot wynika jednak, że drugą i trzecią ratę przeka-
zywano częściami. Daty zaś wypłat wskazują, iż rzeź-
biarz dość opieszale zabierał się do dzieła, skoro dwie
trzecie honorarium — wyznaczające półmetek robót
— otrzymał dopiero na dwa dni przed ustalonym ter-
minem ich oddania. Ostatnia, intensywna faza prac
przypadła na dwa letnie miesiące, bowiem 20 sierpnia
1806 — • w rocznicę niemal spisania kontraktu — ode-
brał „po skończonej robocie wzmiankowanych figur"
resztę należności. Wtedy też rozliczone zostały dodat-
kowe koszty poniesione przez lapicydę na zamówione
u ślusarza elementy mocujące: ankry, śruby i mutry
oraz odkute z żelaza trzy gwoździe, stanowiące atry-
but św. Heleny. Uczyniona zaś przy okazji wzmianka
o „ustawieniu tychże figur dla malarza" wskazuje, że
wszelkie prace zakończyło — jak to ówcześnie prak-
tykowano — pokrycie rzeźb pokostem lub farbą olej-
ną, dla uczynienia ich bardziej odpornymi na nieko-
rzystne wpływy atmosfery.
W kontrakcie jednakże nie pada nawet słowo na
temat przeznaczenia owych figur. Wydawać by się
mogło, że skoro zamawiającym był rektor redempto-
rystów zamierzano nimi ozdobić warszawski przyby-
tek tegoż zgromadzenia: nowomiejski kościół p.w. św.
Benona. Próżno by jednak szukać posągów śś. He-
leny i Dyzmy w zachowanych, bardzo zresztą szcze-
gółowych inwentarzach wyposażenia zakonnej świą-
tyni, sporządzonych w 1808 i 1811 roku 7. W umowie'
istnieje właściwie tylko jedna, pośrednia wskazówka.
Oto bowiem zobowiązywano rzeźbiarza, by owe „dwie
figury wyżej wyrażone 'w pakę zapakował jak naj-
wygodniej", co dowodzi, iż chciano je transportować
i to na znaczną odległość.
Dopiero ujawnienie bliskich związków pomiędzy
stołecznymi redemptorystami a kasztelanową mści-
sławską Heleną Chrapowicką pozwoliło wskazać miej-
sce, gdzie zamierzano ulokować rzeźby, i określić
funkcję, jaką miały tam pełnić. Okazało się bowiem,
że jeden z zakonników — prefekt Domu — Karol
Jestershein był architektem-projektantem kościoła pa-
rafialnego w należących ówcześnie do niej dobrach
Pruszyn opodal Siedlec8. Jemu też fundatorka poza
sporządzeniem planów powierzyła całą organizacyjną
stronę robót i nadzór nad prowadzoną budową, w
zasadniczym zakresie sfinalizowaną w 1812 roku. Sam
„abrys" świątyni został ukończony w Warszawie w
roku 1805, wkrótce zaś potem nastąpiło spisanie kon-
traktu na wykonanie posągów. Jako że prowincjo-
nalne wtedy Siedlce nie dysponowały odpowiednimi
fachowcami trzeba było — godząc się z koniecznością
późniejszego uciążliwego transportu figur — zwrócić
się z zamówieniem do rzeźbiarza z innego ośrodka.
Na podstawie korespondencji wiadomo, iż w 1807 ro-
ku obie statuy odbyły drogę wodną: „na statku" —
stąd zatem wniosek, że najprawdopodobniej musiano
je odkuć w Kunowie i zgodnie z ustaloną praktyką
spławiać Wisłą — a dalej lądową: „na wozie", któ-
rym dotarły już do punktu docelowego9.
Rzeźby Heleny i Dyzmy przetrwały wszystkie wo-
jenne zawieruchy i do dziś stoją na pierwotnym miej-
scu swego przeznaczenia: w niszach fasady pruszyń-
skiego kościoła 10 (il. 1). Ze zaś są to te same figury,
o których pisano w kontrakcie, upewnia nie tylko
zgodność programu ikonograficznego — a święci owi
nie należeli wcale do popularnych i często w sztuce
polskiej wyobrażanych — lecz dodatkowo jeszcze
fakt, iż tak pod względem wymiarów, jak i materia-
łu, dokładnie odpowiadają warunkom umowy ". Stan
zachowania kamiennych rzeźb można by uznać omal
za znakomity, gdyż jedyne dostrzegalne uszkodzenie
stanowi utrącona w nadgarstku i niezbyt udatnie do-
robiona lewa dłoń Dyzmy. Niestety kilkanaście lat
temu posągi przeszły prymitywnie wykonaną „konser-
wację", pokryto je bowiem polichromią, która ze-
szpeciła obie statuy (na szczęście nie w sposób nie-
odwracalny). Z pewnością nie są to dzieła wybitne,
ale też i wcale nie najgorszy poziom artystyczny sobą
reprezentują.
Przyczyny, dla których elewację frontową ozdo-
biono właśnie postaciami śś. Heleny i Dyzmy stają
się jasne dopiero w kontekście wiedzy o pruszyńskiej
fundacji. W tamtejszej nowej, murowanej świątyni
starano się wyeksponować — wbrew zresztą wez-
waniu św. Mikołaja biskupa, przejętemu z poprzed-
niego, drewnianego kościoła 12 — idee Odkupienia i
Zbawienia. W ołtarzu głównym umieszczony został
obraz przedstawiający Chrystusa Ukrzyżowanego 13, a
wątek krzyża-symbolu kontynuowano w dekoracji fa-
sady, ustawiając tam rzeźby: św. Dyzmy — owego
„dobrego łotra", który ukrzyżowany wraz z Jezusem,
nawrócił się przed skonaniem i został zbawiony, oraz
św. Heleny — będącej wedle hagiograficznej tradycji
inicjatorką odnalezienia drzewa Krzyża Świętego, na
którym umęczono Syna Bożego 14.
Jednakże o wyborze tych akurat świętych zade-
cydowały nie tylko względy treściowe. Umieszczenie
św. Heleny — można się domyślać — już wstępnie
zostało zdeterminowane wolą kasztelanowej Chrapo-
wickiej, która poprzez własną patronkę pragnęła pod-
kreślić — co było sposobem z dawna powszechnie
praktykowanym — doniosłą swą rolę fundatorki ca-
łego kościoła 15. W przypadku natomiast św. Dyzmy
istotne znaczenie miały, zdaje się, kwestie estetyczne.
Chodziło bowiem o znalezienie takiej postaci, której
atrybutem również byłby krzyż, przez co podobnie
jak Helena komponowałaby się w wysokiej niszy, na-
zbyt obszernej, gdyby wypełniała ją sama tylko fi-
gura ludzka.
Mimo wszakże tych dodatkowych uwarunkowań
334
czerwca 1806. Wypłatę łącznej sumy 90 czerwonych
złotych przewidywano — zgodnie z przyjętym zwy-
czajem — w trzech ratach: przy podpisaniu kontrak-
tu, w połowie wykonywania zlecenia oraz po całko-
witym zakończeniu prac6. Z pokwitowań odbioru
kwot wynika jednak, że drugą i trzecią ratę przeka-
zywano częściami. Daty zaś wypłat wskazują, iż rzeź-
biarz dość opieszale zabierał się do dzieła, skoro dwie
trzecie honorarium — wyznaczające półmetek robót
— otrzymał dopiero na dwa dni przed ustalonym ter-
minem ich oddania. Ostatnia, intensywna faza prac
przypadła na dwa letnie miesiące, bowiem 20 sierpnia
1806 — • w rocznicę niemal spisania kontraktu — ode-
brał „po skończonej robocie wzmiankowanych figur"
resztę należności. Wtedy też rozliczone zostały dodat-
kowe koszty poniesione przez lapicydę na zamówione
u ślusarza elementy mocujące: ankry, śruby i mutry
oraz odkute z żelaza trzy gwoździe, stanowiące atry-
but św. Heleny. Uczyniona zaś przy okazji wzmianka
o „ustawieniu tychże figur dla malarza" wskazuje, że
wszelkie prace zakończyło — jak to ówcześnie prak-
tykowano — pokrycie rzeźb pokostem lub farbą olej-
ną, dla uczynienia ich bardziej odpornymi na nieko-
rzystne wpływy atmosfery.
W kontrakcie jednakże nie pada nawet słowo na
temat przeznaczenia owych figur. Wydawać by się
mogło, że skoro zamawiającym był rektor redempto-
rystów zamierzano nimi ozdobić warszawski przyby-
tek tegoż zgromadzenia: nowomiejski kościół p.w. św.
Benona. Próżno by jednak szukać posągów śś. He-
leny i Dyzmy w zachowanych, bardzo zresztą szcze-
gółowych inwentarzach wyposażenia zakonnej świą-
tyni, sporządzonych w 1808 i 1811 roku 7. W umowie'
istnieje właściwie tylko jedna, pośrednia wskazówka.
Oto bowiem zobowiązywano rzeźbiarza, by owe „dwie
figury wyżej wyrażone 'w pakę zapakował jak naj-
wygodniej", co dowodzi, iż chciano je transportować
i to na znaczną odległość.
Dopiero ujawnienie bliskich związków pomiędzy
stołecznymi redemptorystami a kasztelanową mści-
sławską Heleną Chrapowicką pozwoliło wskazać miej-
sce, gdzie zamierzano ulokować rzeźby, i określić
funkcję, jaką miały tam pełnić. Okazało się bowiem,
że jeden z zakonników — prefekt Domu — Karol
Jestershein był architektem-projektantem kościoła pa-
rafialnego w należących ówcześnie do niej dobrach
Pruszyn opodal Siedlec8. Jemu też fundatorka poza
sporządzeniem planów powierzyła całą organizacyjną
stronę robót i nadzór nad prowadzoną budową, w
zasadniczym zakresie sfinalizowaną w 1812 roku. Sam
„abrys" świątyni został ukończony w Warszawie w
roku 1805, wkrótce zaś potem nastąpiło spisanie kon-
traktu na wykonanie posągów. Jako że prowincjo-
nalne wtedy Siedlce nie dysponowały odpowiednimi
fachowcami trzeba było — godząc się z koniecznością
późniejszego uciążliwego transportu figur — zwrócić
się z zamówieniem do rzeźbiarza z innego ośrodka.
Na podstawie korespondencji wiadomo, iż w 1807 ro-
ku obie statuy odbyły drogę wodną: „na statku" —
stąd zatem wniosek, że najprawdopodobniej musiano
je odkuć w Kunowie i zgodnie z ustaloną praktyką
spławiać Wisłą — a dalej lądową: „na wozie", któ-
rym dotarły już do punktu docelowego9.
Rzeźby Heleny i Dyzmy przetrwały wszystkie wo-
jenne zawieruchy i do dziś stoją na pierwotnym miej-
scu swego przeznaczenia: w niszach fasady pruszyń-
skiego kościoła 10 (il. 1). Ze zaś są to te same figury,
o których pisano w kontrakcie, upewnia nie tylko
zgodność programu ikonograficznego — a święci owi
nie należeli wcale do popularnych i często w sztuce
polskiej wyobrażanych — lecz dodatkowo jeszcze
fakt, iż tak pod względem wymiarów, jak i materia-
łu, dokładnie odpowiadają warunkom umowy ". Stan
zachowania kamiennych rzeźb można by uznać omal
za znakomity, gdyż jedyne dostrzegalne uszkodzenie
stanowi utrącona w nadgarstku i niezbyt udatnie do-
robiona lewa dłoń Dyzmy. Niestety kilkanaście lat
temu posągi przeszły prymitywnie wykonaną „konser-
wację", pokryto je bowiem polichromią, która ze-
szpeciła obie statuy (na szczęście nie w sposób nie-
odwracalny). Z pewnością nie są to dzieła wybitne,
ale też i wcale nie najgorszy poziom artystyczny sobą
reprezentują.
Przyczyny, dla których elewację frontową ozdo-
biono właśnie postaciami śś. Heleny i Dyzmy stają
się jasne dopiero w kontekście wiedzy o pruszyńskiej
fundacji. W tamtejszej nowej, murowanej świątyni
starano się wyeksponować — wbrew zresztą wez-
waniu św. Mikołaja biskupa, przejętemu z poprzed-
niego, drewnianego kościoła 12 — idee Odkupienia i
Zbawienia. W ołtarzu głównym umieszczony został
obraz przedstawiający Chrystusa Ukrzyżowanego 13, a
wątek krzyża-symbolu kontynuowano w dekoracji fa-
sady, ustawiając tam rzeźby: św. Dyzmy — owego
„dobrego łotra", który ukrzyżowany wraz z Jezusem,
nawrócił się przed skonaniem i został zbawiony, oraz
św. Heleny — będącej wedle hagiograficznej tradycji
inicjatorką odnalezienia drzewa Krzyża Świętego, na
którym umęczono Syna Bożego 14.
Jednakże o wyborze tych akurat świętych zade-
cydowały nie tylko względy treściowe. Umieszczenie
św. Heleny — można się domyślać — już wstępnie
zostało zdeterminowane wolą kasztelanowej Chrapo-
wickiej, która poprzez własną patronkę pragnęła pod-
kreślić — co było sposobem z dawna powszechnie
praktykowanym — doniosłą swą rolę fundatorki ca-
łego kościoła 15. W przypadku natomiast św. Dyzmy
istotne znaczenie miały, zdaje się, kwestie estetyczne.
Chodziło bowiem o znalezienie takiej postaci, której
atrybutem również byłby krzyż, przez co podobnie
jak Helena komponowałaby się w wysokiej niszy, na-
zbyt obszernej, gdyby wypełniała ją sama tylko fi-
gura ludzka.
Mimo wszakże tych dodatkowych uwarunkowań
334