Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Metadaten

Instytut Sztuki (Warschau) [Hrsg.]; Państwowy Instytut Sztuki (bis 1959) [Hrsg.]; Stowarzyszenie Historyków Sztuki [Hrsg.]
Biuletyn Historii Sztuki — 53.1991

DOI Heft:
Nr. 1-2
DOI Artikel:
Grzybkowska, Teresa: Manggha. Wystawa kolekcji Feliksa Mangghi Jasieńskiego: Kraków, Muzeum Narodowe styczeń-marzec 1990
DOI Seite / Zitierlink:
https://doi.org/10.11588/diglit.48735#0136
Überblick
Faksimile
0.5
1 cm
facsimile
Vollansicht
OCR-Volltext
RECENZJE — WYSTAWY

nera książka ginęła niezauważona, położona w ga-
blocie obok innych, mniej ważnycłi papierów. Cy-
taty z Mangghi wyjaśniłyby nie tylko charakter
samego zbieracza, ale i cel jego kolekcji.
Feliks Jasieński był postacią tragiczną. Niezro-
zumiany przez współczesnych — pozostał takim
poniekąd i dzisiaj. Jego wyrafinowany, wykwint-
ny gust prowadził go niezawodnie ku dziełom wy-
bitnym i niezwykłym. Zbierał to co się współczes-
nym nie mogło podobać, czego nie rozumieli. Sztuka
japońska i płótna symbolistów były obce ziemiań-
skim i mieszczańskim odbiorcom. Zycie zgodnie
z rytmem natury oznaczało zupełnie, co innego
w Japonii niż na polskiej wsi. Obrazy symbolistów
przerażały temperamentem i talentem. Na wysta-
wie drzeworytów japońskich zorganizowanej
z okazji otwarcia gmachu Zachęty w 1901 r., roz-
żalony na warszawską publiczność Jasieński umie-
szcza etykietki ,,nie dla bydła". Może nawet nie
tyle chciał obrazić zatwardziałycli filistrów, ile
przemówić do ich wyobraźni i uświadomić ogrom
ignorancji.
Jasieński lubił wszystko co dziwne, na pogra-
niczu demonizmu, co namiętne, dynamiczne, ta-
jemnicze, jak właśnie Szal Podkowińskiego. To on
ocalił ten obraz. Wspomina: Przed trzema laty
pewien Savonarola z pod Opatowa uzbroił już for-
nali w widły i gotował najazd urabiając grunt w pra-
sie warszawskiej... Wywiezienie dzieła do Krakowa
uratowało je od powtórnego zniszczenia...9 W kolekcji
Jasieńskiego znalazła się na przykład barwna lito-
grafia Morfinistki Eugene Samuela Grasseta z 1897
r. Obrazu tej rozpaczliwej tragicznej namiętności
gotowej na wszystko, będącej jakby uzupełnieniem,
a zarazem przeciwieństwem Szalu, nie kupiłby
wówczas w Polsce absolutnie nikt.
Jasieński należał do ludzi uformowanycli przez
kulturę francuską. Miał też pewne cechy charak-
teru kojarzące się z Przybyszewskim, choć różnił
się od niego ogromną kulturą osobistą i artystyczną.
Namiętny, dramatyczny widział świat jakby w as-
pekcie czerni i bieli, do czego przyczyniła się w wiel-
kim stopniu choroba oczu i stała groźba utraty
wzroku. Nic dziwnego, że Goya zajmuje ważne
miejsce w jego życiu. Wśród artystów znalazł
zrozumienie i uznanie, w Krakowie przyjaźnił się
z najwybitniejszymi, oni go malowali.
Mało kto posiadał taką liczbę własnych wize-
runków, powstałych nie na zamówienie. Artystów
fascynowała osobowość tego niezwykłego człowieka

i na płótnie próbowali pochwycić to, co było w nim
tak bardzo niepokojące, co jednych przyciągało
i fascynowało, a drugich odpychało. Duży i pos-
tawny, z wysokim czołem, nieco łysiejący, z gęs-
tym zarostem był zawsze nienagannie ubrany.
Z fotografii i obrazów widać, że lubił się przebierać
— zwłaszcza gustował w niebanalnych nakryciach
głowy. Pankiewicz namalował go przy fortepianie,
upamiętniając jego wyjątkową wrażliwość muzycz-
ną. Na ogromnym płótnie Wyczółkowskiego gra
na fisharmonii: za jego plecami w górze unosi się
w mgłacli krucyfiks. W książce Manggha pisze dużo
o swoim stosunku do religii, którą pojmował raczej
synkretycznie — sporo buddyzmu, orfizmu, nie-
wiele ortodoksyjnego katolicyzmu. Malczewski na-
malował Jasieńskiego patrzącego widzowi prosto
w oczy, obejmującego tekę drzeworytów obiema
dłońmi; ciemną głowę przedstawił na tle błękitnego
nieba, w asyście faunów, obok kwiatów kwitnącej
wiśni. Na innym portrecie tego malarza kolekcjo-
ner zwrócony profilem patrzy na błękitnego ptaka,
uwięzionego w dłoni dziewczynki ustrojonej słomą.
Konrad Krzyżanowski pokusił się o oddanie smutku
i mroku jego „nagiej duszy".
Feliks Jasieński od samego początku gromadził
dzieła sztuki z myślą o przekazaniu ich narodowi.
Był bodaj czy nie ostatnim, który na dzieła sztuki
tracił fortunę, a nie zarabiał na nich. Miłością da-
rzył sam przedmiot, a nie jego wartość materialną.
Nie znosił banału i konwenansu. Czuł się panem
całego świata sztuki i poczynał sobie w nim bez-
ceremonialnie. Czasami zabierał bez wiedzy artys-
tów obrazy z ich pracowni, jakby był ich natural-
nym prawowitym posiadaczem. Takim gestem
wzbudzał miłość malarzy, którzy wiedzieli, że
porywał zawsze rzeczy najlepsze i zapewniał im
nieśmiertelność w swej muzealnej kolekcji.
Gromadzone przez Jasieńskiego z takim znaw-
stwem egzotyczne dzieła japońskie miały uczyć
tolerancji, otwartości na inną, odmienną kulturę.
Dawały Polakom szansę wyjścia z patriotycznego
zaścianka. Pogrążeni w kulcie przeszłości i histo-
ryzmie, rodacy mogli dostrzec drogę do europej-
skości właśnie dzięki orientalizmowi10. Jasieński
wyznaczył dziełom sztuki japońskiej rolę wycho-
wawczą: Muzeum japońskie w Krakowie — to naj-
lepsza lekcja poglądowa dla polskich artystów i pol-
skiego społeczeństwa. Tu u siebie, dla siebie, po swo-
jemu trzeba sztukę tworzyć, tak ją podziwiać, tak ją
kochać, tak ją twórczo czcić". Jednak sztuka japoń-

128
 
Annotationen