Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Metadaten

Instytut Sztuki (Warschau) [Editor]; Państwowy Instytut Sztuki (bis 1959) [Editor]; Stowarzyszenie Historyków Sztuki [Editor]
Biuletyn Historii Sztuki — 54.1992

DOI issue:
Nr. 1
DOI article:
Artykuły
DOI article:
Szafrańska, Małgorzata: Ogrody Poliphila: wczeny ogród renesansowy w świetle "Hypnerotomachii Poliphilii"
DOI Page / Citation link:
https://doi.org/10.11588/diglit.48739#0023
Overview
Facsimile
0.5
1 cm
facsimile
Scroll
OCR fulltext
OGRODY POLIPHILA

lub innych wonnych roślin41. Jeszcze o jednym
motywie starożytnych ogrodów wspomina Alberti:
Fiteon z Agrygentu mial w swojej prywatnej siedzibie
trzysta kamiennych waz [...]. Takie wazy stanowią
w ogrodach świetną ozdobę źródeł42. W ogrodach
wyspy Wenus można znaleźć także wazy, określane
przez autora jako "antyczne", właśnie w konstruk-
cjach fontann z bukszpanowymi nadbudowami.
Wreszcie pisał Alberti o ogrodzie: Niech będzie tam
wesoła łączka, a z wielu miejsc nieoczekiwanie wy-
tryska woda43. "Wesołymi łączkami" są na wyspie
Wenus wszystkie tradycyjne wirydarze, a autor
stwierdza, że były one zraszane przez źródła i stru-
myki, wzdłuż których urządzono [wodne] pułapki,
zasadzki i niespodzianki, aby rozśmieszyć łudzi44.
Tyle analogii. Występowanie ich można tłumaczyć
wiedzą o ogrodach starożytnych wspólną humanis-
tom, gdyż opartą w końcu na niewielkiej ilości
tekstów łacińskich. Różnice między wyobrażeniem
ogrodu u tych dwu autorów są jednak zbyt duże, by
można je było zlekceważyć. Więc jest to zaskakują-
ca w tekście L. B. Albertiego nieobecność dzieł artis
topiariae, wypełniających po brzegi ogrody Polip-
hila. Zaskakująca dlatego, gdyż opisy ich były łatwo
dostępne, a więc dobrze znane badaczom starożyt-
ności. Można sądzić, że Alberti znał je, ale uważał
za ciekawostkę nie wartą naśladowania i dlatego nie
zamieścił o nich wzmianki w swej książce. W prze-
strzennym wyrazie ogrodu Alberti i autor Hyp-
nerotomachii postępują także w myśl różniących się
wyobrażeń. Ogród Albertiego, pomijając część wy-
stroju, jest ogrodem średniowiecznym, a mówiąc
ściślej — jest ogrodem Boccaccia. To łąka przecięta
licznymi alejami biegnącymi w tunelach zieleni,
urozmaicona strumykami, grupami drzew, żywop-
łotami z róż i derenia. Starożytne "nowości" są
tylko inkrustacją nie wpływającą na transformację
ogólnego charakteru. Natomiast dyspozycja ogro-
dów opisanych w Hypnerotomachii Poliphili świad-
czy o nowym pojmowaniu przestrzeni ogrodu, jej
geometryzacji i tematycznym rozwarstwieniu. Ele-
menty ogrodu przestają "błąkać się" po obojętnej,
pozbawionej kompozycyjnego napięcia przestrzeni
łąki, a stają się szkieletem zorganizowanej koncepcji
wizualnej. L. B. Alberti był zbyt dobrym architek-
tem, by można było sądzić, że tylko przypadkiem
w dwu równocześnie powstałych tekstach jedna

koncepcja przestrzeni jest tak tradycyjna, druga tak
nowoczesna. Pomijając możliwy paralelizm obu
dzieł w ich partiach architektonicznych45, należy
stwierdzić z przekonaniem , że zestawienie części
poświęconych ogrodom wyklucza L. B. Albertiego
z grona przypuszczalnych autorów Hypnerotoma-
chii Poliphili.
Z porównania ogrodów wyspy Wenus z dziełem
Albertiego autor Hypnerotomachii wyszedł górą.
Więcej wiedział o ogrodach antycznych, ciekawiej
zaprojektował swoje. Ten "człowiek pióra" za-
skakująco dobrze znał sztukę ogrodniczą. O ile 25
gatunków drzew jakie wymienił na obwodzie wyspy
mógł przepisać z jakiejś encyklopedii czy herba-
rza46, to zdumiewa szczegółowość opisu parterów
i tworów z bukszpanu.
Byłoby jednak przesadą wyciąganie stąd wnios-
ku o profesjonalnej znajomości sztuki ogrodów
przez autora, bowiem ze zbliżoną precyzją opisuje
on i budowle, i wnętrza pałacowe. Jedyną konkluzją
może być ta, że ogród awansował do grupy dzieł
wizualnych mogących — jak architektura, rzeźba,
malarstwo — przekazywać złożone kompleksy zna-
czeń.
Omawiając elementy wizualnego języka ogro-
dów Hypnerotomachii Poliphilii warto zatrzymać
się chwilę nad zagadnieniem użytych w tych ogro-
dach z niebywałą rozrzutnością kosztownych mate-
riałów: kamieni, złota, pereł, korali. Ten drogocen-
ny aspekt ogrodu nie był, oczywiście, propozycją do
realizacji. Nie stanowił także koherentnego języka
symbolicznego zapisu. Można przypuszczać, że ta
feeryczna wizja ogrodu kosztowności jest prowe-
niencji przede wszystkim literackiej. Autor Hyp-
nerotomachii okazuje się kontynuatorem tradycji
wyróżnienia jakiegoś zjawiska przez związanie go
z kosztownymi, często zamorskimi materiałami.
W średniowiecznych romansach zależnych od poe-
tyki arabskiej wody ogrodowych rzek, aromatyzo-
wane rzadkimi perfumami, toczyły po dnie drogie
kamienie. Później Petrarka, a z nim Ariosto, Ron-
sard i inni odnosili obrazy swoich lirycznych świa-
tów do najcenniejszych substancji, jakich coraz
więcej europejscy eksploratorzy dalekich krajów
przywozili z Indii Wschodnich i Zachodnich, znad
brzegów oceanów. Heban i diamenty, szmaragdy
i ambra, kryształ, jaspis, porfir przewijają się przez

15
 
Annotationen