Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Metadaten

Polska Akademia Umieje̜tności <Krakau> / Komisja Historii Sztuki [Editor]; Polska Akademia Nauk <Warschau> / Oddział <Krakau> / Komisja Teorii i Historii Sztuki [Editor]
Folia Historiae Artium — NS 21.2023

DOI article:
Czaja, Dariusz: Paleolityczny sen (jak daleko stąd, jak blisko)
DOI Page / Citation link:
https://doi.org/10.11588/diglit.70757#0037
Overview
Facsimile
0.5
1 cm
facsimile
Scroll
OCR fulltext
36

Snu! Współczesność przegląda się w archaice i w jej lu-
strze zyskuje oryginalny komentarz. To, co - zdawać by
się mogło - radykalnie obce, przy zmianie perspektywy
okazuje się niepokojąco bliskie. Rozpoznajemy się w bo-
haterach australijskich opowieści, a oni w nas. Obcość
i egzotyka tych dwóch odmiennych światów nie zostają
na moment ani uchylone, ani zanegowane, raczej: uzupeł-
nione o pewną okoliczność, która zbliża je do siebie i po-
zwala spojrzeć na nie jak na dwie różne ekspresje tej samej
duchowo rzeczywistości. Ta hermeneutyka znosi dystans
do pewnego stopnia, ale nie uprawomocnia tożsamości.
W wyniku uwag Eliadego i Junga mitologia australijska
nie stała się integralną częścią naszego doświadczenia, ale
otworzyła się na doświadczenie współczesne, zdawać
by się mogło - całkowicie odległe od Epoki Snu. W tych
rozpoznaniach tkwi ogromna siła i potencjał poznawczy.
To niejedyna próba zbliżenia się do australijskich
songlines. Kiedy czytam natchnione pasaże Georgea Stei-
nera (wrażliwego na muzykę wybitnego filologa), w któ-
rych jednoznacznie i bez zasłon pisze on o metafizycz-
nym substracie sztuki, a muzyki w szczególności („poe-
zja, sztuka i muzyka zbliżają nas najbardziej bezpośred-
nio do tego, co w istnieniu nie jest nasze”43), to odnoszę
wrażenie, że mogłyby być znakomitym komentarzem do
australijskiej mitologii i fenomenu aborygeńskich „pieś-
ni stworzenia”. To Steiner, nie zapominajmy, wielokrotnie
i z entuzjazmem cytuje w swoich pismach - jak świecką
mantrę - stwierdzenie Claude’a Levi-Straussa, że „wyna-
lezienie melodii stanowi najwyższą tajemnicę człowieka”,
w pełni potwierdzając jej poznawczą wartość jako istot-
nego antropologicznie rozpoznania. To Steiner w auto-
biograficznej książce Errata pisze o nieuchronnie ambi-
walentnej, dwuznacznej naturze pieśni: „Pieśń jest rów-
nocześnie najbardziej cielesną i najbardziej duchową re-
alnością. Angażuje przeponę i duszę. Już od pierwszych
dźwięków może wpędzać w rozpacz albo doprowadzać
do stanu ekstazy”44. To on odnotowywał, że głos ludzki
(dając przykład Winterreise Franza Schuberta czy pieśni
z III symfonii Gustava Mahlera) ma tę wyjątkową zdol-
ność bezpośredniego podprowadzania słuchacza na po-
granicze „inności” (.otherness), w przestrzeń trudną już
do pojęciowego nazwania45. To on wreszcie jest autorem
tego zagadkowego, wstrząsającego zdania: „Pieśń prowa-
dzi nas w stronę domostwa (home), w którym nie byli-
śmy jeszcze”46. A choć nie bardzo wiemy, o jakim dokład-
nie domu mówi Steiner, to nie ma wątpliwości, że natura
tego „obiektu” ma wyraźnie duchowe parametry. Ta uwa-
ga, odczytywana w kontekście - widzianych z zachodniej
perspektywy - australijskich songlines, nabiera jeszcze
większego znaczenia.

43 G. Steiner, Rzeczywiste obecności, tłum. O. Kubińska, Gdańsk
1997 (= Idee - Słowo/Obraz Terytoria), s. 187.
44 Idem, Errata. An Examined Life, New Haven-London 1997,
s. 74-75-
45 Ibidem, s. 75.
46 Ibidem.

Wszystkie te sformułowania prowadzą, jak się zda-
je, w jednym kierunku: odsłaniają nam esencjalną dwu-
dzielność świata naszego doświadczenia, sugerują istnie-
nie poza rzeczywistością postrzegalną zmysłowo jakiejś
formy świata duchowego, którego przebłyski zdepono-
wane są w dźwiękach pieśni, w architekturze melodii. Na-
leżące do Epoki Snu australijskie songlines (światy chyba
nieznane Steinerowi, choć pisał z emfazą o sztuce naskal-
nej Lascaux) mogłyby dostarczyć - i to w nadmiarze -
licznych dowodów trafności tego rodzaju pieśniowej in-
tuicji. Zauważmy także przy tym rzecz osobliwą: zarów-
no dla Whitleya, jak i dla Eliadego fenomeny archaicznej
religijności jakoś jednak rezonują ze współczesną wraż-
liwością. W ich perspektywie teraźniejszość okazuje się
materią o porowatej naturze, powierzchnią pełną zerwań
i szczelin, poprzez które przenika do nas głos z otchłani
dziejów47. Głos, którego moc jest dla nas uchwytna i nie
wydaje się złudzeniem.
4.
Nie ma powodu udawać: twierdzenia podobne do po-
wyższych wciąż jednak należą w humanistyce do rzad-
kości. Dlatego tak dużą rolę w przywracaniu nam tych
pierwotnych wzruszeń przypisywałbym dziełom Chatwi-
na i Herzoga. Z całą pewnością: nie są to dzieła nauko-
we, ani też nie zamierzają z nimi konkurować. To dwie
wypowiedzi w pełni artystyczne. To dzieła poetów, jeśli
tylko pamiętać o szerokim zakresie znaczeniowym grec-
kiego poiesis. Powiedzieć można by nawet, że to dzieła
amatorów, w najszlachetniejszym znaczeniu tego określe-
nia (przypomnijmy, że słowo „amator” pochodzi od ła-
cińskiego amo - kocham). Przy czym, dopowiedzmy od
razu, że książki Chatwina i filmu Herzoga nie da się za-
mknąć w szufladzie „dzieło literackie” czy „sztuka filmo-
wa”. I w tym może ich największa siła. Są dla nas istotne
dlatego, że obok wymiaru artystycznego mocno obecny
jest w nich także wymiar poznawczy, bez względu na to,
na ile ich autorzy byli tego faktu świadomi. Zauważmy:
Chatwin i Herzog wchodzą na scenę, kiedy swoją robotę
zakończyli egzegeci (w naszym przypadku: religioznawcy
i archeolodzy). Eksperckie głosy tych ostatnich to oczywi-
ście ważna i niezbywalna część książki i filmu. I nie dość
podkreślać tej okoliczności. Ale Chatwin i Herzog wycho-
dzą w swoich rozpoznaniach poza rutynowo rozumianą
naukowość. Książka i film nie są przecież żadną populary-
zacją wiedzy ani wyrafinowaną produkcją oświatową. To
dwie przemyślane propozycje artystyczne. Owszem, przy-
noszą one „pozytywną” wiedzę, pojmowaną jako prosty

47 Zdaje się, że o czymś podobnym pisał Zbigniew Herbert po wyj-
ściu z jaskini Lascaux: „Wracałem z Lascaux tą samą drogą, jaką
przybyłem. Mimo że spojrzałem, jak to się mówi, w przepaść hi-
storii, nie miałem wcale uczucia, że wracam z innego świata. Ni-
gdy jeszcze nie utwierdziłem się mocniej w kojącej pewności: je-
stem obywatelem Ziemi, dziedzicem nie tylko Greków i Rzymian,
ale prawie nieskończoności”, Z. Herbert, Barbarzyńca w ogro-
dzie. Szkice literackie, Warszawa 1973 (= Głowy Wawelskie), s. 26.
 
Annotationen