2. Józef Buchbinder, Aleksander Gryglewski i Maurycy Gottlieb, „Biesiada Literacka" 1879.
nr 205
komitych autoportretów, mógł się posłużyć
własną fotografią tworząc kolejny ze swo-
ich malarskich wizerunków? Nie należałoby
wykluczać takiej możliwości, tym bardziej,
że w obrazie można rzeczywiście doszukać
się charakterystycznego dla malarstwa Gott-
lieba rysu melancholii. Źródło takiego na-
stroju tkwi jednak w samej fotografii artysty.
Wątpliwości dotyczące atrybucji pozwoliła-
by zapewne rozwiać analiza formalna obra-
zu. Warto byłoby wyjaśnić tę kwestię - autor
wyraźnie zostawia pole do działania specja-
listom w tym zakresie.
Trzeba przyznać, że Mendelsohn, mimo
iż nie zawsze skłonny podejmować wąt-
ki, których analiza stanowiłaby dla history-
ka sztuki interesujące wyzwanie, wynikami
swoich badań potrafi rzucić niejednokrotnie
zupełnie nowe światło na dorobek malarza.
Maurycego Gottlieba, autora serii wybit-
nych wizerunków członków własnej rodziny,
przyjaciół czy protektorów, postrzegano jako
portrecistę oświeconej i zmodernizowanej
warstwy społeczności żydowskiej. Mendel-
sohnowi udaje się wydobyć inny, pomijany
do tej pory aspekt malarskiej spuścizny ar-
tysty. Skupiając uwagę czytelnika na mniej
dotąd eksponowanej części dorobku mala-
rza, autor każe spojrzeć na Gottlieba nie tyl-
ko jako na autora wizerunków żydowskiej
inteligencji czy scen odnoszących się do li-
teratury i historii, ale także jako na swoiste-
go rodzaju dokumentalistę życia tradycyjnej
żydowskiej wspólnoty. Mendelsohn potra-
fi bardzo sugestywnie uzmysłowić czytelni-
kowi związek artysty ze światem, który go
ukształtował, jego fascynację kulturą która
towarzyszyła mu od dzieciństwa, jej głęboką
188
nr 205
komitych autoportretów, mógł się posłużyć
własną fotografią tworząc kolejny ze swo-
ich malarskich wizerunków? Nie należałoby
wykluczać takiej możliwości, tym bardziej,
że w obrazie można rzeczywiście doszukać
się charakterystycznego dla malarstwa Gott-
lieba rysu melancholii. Źródło takiego na-
stroju tkwi jednak w samej fotografii artysty.
Wątpliwości dotyczące atrybucji pozwoliła-
by zapewne rozwiać analiza formalna obra-
zu. Warto byłoby wyjaśnić tę kwestię - autor
wyraźnie zostawia pole do działania specja-
listom w tym zakresie.
Trzeba przyznać, że Mendelsohn, mimo
iż nie zawsze skłonny podejmować wąt-
ki, których analiza stanowiłaby dla history-
ka sztuki interesujące wyzwanie, wynikami
swoich badań potrafi rzucić niejednokrotnie
zupełnie nowe światło na dorobek malarza.
Maurycego Gottlieba, autora serii wybit-
nych wizerunków członków własnej rodziny,
przyjaciół czy protektorów, postrzegano jako
portrecistę oświeconej i zmodernizowanej
warstwy społeczności żydowskiej. Mendel-
sohnowi udaje się wydobyć inny, pomijany
do tej pory aspekt malarskiej spuścizny ar-
tysty. Skupiając uwagę czytelnika na mniej
dotąd eksponowanej części dorobku mala-
rza, autor każe spojrzeć na Gottlieba nie tyl-
ko jako na autora wizerunków żydowskiej
inteligencji czy scen odnoszących się do li-
teratury i historii, ale także jako na swoiste-
go rodzaju dokumentalistę życia tradycyjnej
żydowskiej wspólnoty. Mendelsohn potra-
fi bardzo sugestywnie uzmysłowić czytelni-
kowi związek artysty ze światem, który go
ukształtował, jego fascynację kulturą która
towarzyszyła mu od dzieciństwa, jej głęboką
188