wym dziekanem korporacji malarzy w Antwerpii.
W czasie pobytu w ojczyźnie wykonywał liczne prace
malarskie, między innymi dwa portrety księcia Toma-
sza di Carignano, a być może i omówioną w poprzednim
rozdziale dekorację ratusza w Antwerpii. Poza Antwer-
pią spędził pewien czas w Brukseli, a do Anglii powrócił
zapewne dopiero w 1635 roku.
Na lata pobytu w Anglii przypada sporo pogłosek
o miłosnych przygodach van Dycka. Chyba niesłusznie
przypisuje mu się romans z lady Venetią, żoną Sir
Kennelma Digby, którą portretował kilkakrotnie i to
w niezwykłych ujęciach. Niejasna wzmianka z epoki
mówi o uczuciu malarza do lady Stanhope, z którą
poróżnił go w końcu niezbyt smaczny zatarg o cenę
portretu. Jego kochanką miała być również modelka
i pomocnica, a później i wzięta portrecistka, Anna
Carlisle. Wielu moralizujących biografów z lubością
opowiada o związku van Dycka ze znaną pięknością,
Margaret Lemon, który miał ostatecznie podkopać jego
wątłe zdrowie. Pod sam koniec życia, w roku 1639 lub
1640, van Dyck ożenił się, prawdopodobnie dzięki
namowom króla z wychowywaną na dworze młodziutką
Marią Ruthven (por. il. XXI). Losy Lady van Dyck są
bardzo charakterystyczne dla panujących w Anglii sto-
sunków. Pochodziła ze znacznej rodziny szkockiej,
podupadłej jednak ze względu na stały udział jej człon-
ków w nieudanych spiskach przeciwko władzy. Jej
ojciec, Patrick Ruthven, piąty z kolei syn ściętego
w roku 1584 Johna hrabiego Gowry, był już tylko
lekarzem. Sam spędził zresztą część życia w twierdzy
Tower. Zemsta nad nieszczęsną rodziną ominęła jednak
Marię, która została przygarnięta na dworze, gdzie
pozostawała do zamążpójścia.
Wkrótce po ślubie van Dyck ponownie postanowił
wyruszyć do Flandrii. Jak zwykle za protekcją hrabiego
Arundela otrzymał we wrześniu 1640 konieczny pasz-
port, a osiemnastego października stwierdzony jest już
jego pobyt w Antwerpii^. Wyjazd do ojczyzny musiał
łączyć się z pogłębiającym się rozprzężeniem w Anglii,
gdzie już od roku 1639 trwała rewolucja szkocka, oraz ze
śmiercią Rubensa, po której van Dyck mógł liczyć na
otrzymanie korzystnych, realizowanych dotąd przez
niego zamówień. Rzeczywiście, myślano o kontynuowa-
niu przez van Dycka prac Rubensa dla dworu hiszpań-
skiego. Artysta przyzwyczajony do wysokich zarobków
w Anglii postawił jednak zbyt wygórowane warunki
finansowe. Również śladami Rubensa van Dyck podą-
żył wkrótce do Paryża, spodziewając się że zostanie mu
powierzona, projektowana przez Rubensa, dekoracja
Wielkiej Galerii Luwru. Zamówienie powierzono jed-
nak Francuzom: Nicolasowi Poussin i Simonowi Vouet.
Van Dycka chciał natomiast zatrudnić kardynał Mazari-
ni, malarz wymówił się jednak złym stanem zdrowia
i poprosił o pozwolenie na powrót do Anglii. Przygnę-
biający, adresowany do potężnego kardynała list o cho-
robie, którego artysta nie był w stanie napisać własnorę-
cznie, pochodzi z szesnastego listopada 1640 roku. Nie
opuścił jednak Paryża przed styczniem 1641. W maju
1641 był już van Dyck obecny w Londynie na ślubie
córki Karola I, Marii z księciem Wilhelmem Orańskim,
a pierwszego grudnia przyszła na świat córka malarza,
Justyna Anna.
Dyktowany w Paryżu list dowodził złego stanu
zdrowia van Dycka. Nie był to oczywiście rezultat
wystawnego trybu życia, rozwiązłości czy niebezpiecz-
nych eksperymentów chemicznych mających przynieść
dodatkowy dochód, jak sugerują jego dawni biografo-
wie. Malarz musiał od dawna chorować na płuca,
a wyczerpująca praca i wilgotny klimat Londynu z pew-
nością pogorszyły jego stan. Na nic się nie zdały wysiłki
lekarzy, którym król obiecał wysoką nagrodę za urato-
wanie życia artyście. Czwartego grudnia 1641 van Dyck
sporządził swój ostatni, bardzo obszerny i dokładny
testament, sprawiedliwie dzieląc swój znaczny majątek
pomiędzy pozostawioną w Antwerpii rodzinę, szczegól-
nie naturalną córkę Marię Teresę oraz żonę i nowo
narodzone dziecko. Dziewiątego grudnia, w dniu
chrztu Justyny van Dyck, jej ojciec rozstał się ze
światem, a w dwa dni później, zgodnie ze swą ostatnią
wolą, został pochowany w londyńskiej katedrze święte-
go Pawła.
Na jego grobie król kazał umieścić łaciński napis:
Qui dum viverefmultfs immortahtafem donaveraf vifa
functus est. Carofus f Magmie Britamae Francfae et
Hibcrmae Rex, Antonio Van Dyck cquńi'auraro P.C.^.
Pomnik, wraz ze zdobiącą go figurą geniusza malarstwa,
został zniszczony w czasie pożaru Londynu w roku
1666, a w obecnej katedrze nie ma po nim śladu.
Twórczość van Dycka z okresu angielskiego jest
pod wieloma względami różna od wcześniejszych jego
dzieł, co długo było uważane za przejaw wyczerpywania
się talentu i wynik pośpiesznej pracy, w której ilość
miała się liczyć bardziej od jakości. Jednocześnie jednak
ten właśnie ostatni okres twórczości van Dycka jest
najlepiej i najbardziej wszechstronnie zbadany, dzięki
pracom anglosaskich historyków sztuki i nieprzebra-
nym angielskim zasobom archiwalnym. Z najnowszych
badań, prowadzonych nowoczesnymi metodami, wyła-
nia się obraz późnego van Dycka zupełnie różny od
dotychczasowego, ocenianego na ogół pejoratywnie.
Rzeczywiście, w Anglii van Dyck malował często zupeł-
nie inaczej niż we Flandrii czy we Włoszech, nie znaczy
to jednak, by miał malować gorzej. Tracąc niektóre
walory swej sztuki, zyskiwał inne, przede wszystkim zaś
znalazł się w zupełnie nowym i odmiennym środowisku
kulturalnym, w które organicznie wrósł i którego jest
jednym z najdoskonalszych przedstawicieli.
Charakterystyczną cechą kultury i sztuki angiel-
66
W czasie pobytu w ojczyźnie wykonywał liczne prace
malarskie, między innymi dwa portrety księcia Toma-
sza di Carignano, a być może i omówioną w poprzednim
rozdziale dekorację ratusza w Antwerpii. Poza Antwer-
pią spędził pewien czas w Brukseli, a do Anglii powrócił
zapewne dopiero w 1635 roku.
Na lata pobytu w Anglii przypada sporo pogłosek
o miłosnych przygodach van Dycka. Chyba niesłusznie
przypisuje mu się romans z lady Venetią, żoną Sir
Kennelma Digby, którą portretował kilkakrotnie i to
w niezwykłych ujęciach. Niejasna wzmianka z epoki
mówi o uczuciu malarza do lady Stanhope, z którą
poróżnił go w końcu niezbyt smaczny zatarg o cenę
portretu. Jego kochanką miała być również modelka
i pomocnica, a później i wzięta portrecistka, Anna
Carlisle. Wielu moralizujących biografów z lubością
opowiada o związku van Dycka ze znaną pięknością,
Margaret Lemon, który miał ostatecznie podkopać jego
wątłe zdrowie. Pod sam koniec życia, w roku 1639 lub
1640, van Dyck ożenił się, prawdopodobnie dzięki
namowom króla z wychowywaną na dworze młodziutką
Marią Ruthven (por. il. XXI). Losy Lady van Dyck są
bardzo charakterystyczne dla panujących w Anglii sto-
sunków. Pochodziła ze znacznej rodziny szkockiej,
podupadłej jednak ze względu na stały udział jej człon-
ków w nieudanych spiskach przeciwko władzy. Jej
ojciec, Patrick Ruthven, piąty z kolei syn ściętego
w roku 1584 Johna hrabiego Gowry, był już tylko
lekarzem. Sam spędził zresztą część życia w twierdzy
Tower. Zemsta nad nieszczęsną rodziną ominęła jednak
Marię, która została przygarnięta na dworze, gdzie
pozostawała do zamążpójścia.
Wkrótce po ślubie van Dyck ponownie postanowił
wyruszyć do Flandrii. Jak zwykle za protekcją hrabiego
Arundela otrzymał we wrześniu 1640 konieczny pasz-
port, a osiemnastego października stwierdzony jest już
jego pobyt w Antwerpii^. Wyjazd do ojczyzny musiał
łączyć się z pogłębiającym się rozprzężeniem w Anglii,
gdzie już od roku 1639 trwała rewolucja szkocka, oraz ze
śmiercią Rubensa, po której van Dyck mógł liczyć na
otrzymanie korzystnych, realizowanych dotąd przez
niego zamówień. Rzeczywiście, myślano o kontynuowa-
niu przez van Dycka prac Rubensa dla dworu hiszpań-
skiego. Artysta przyzwyczajony do wysokich zarobków
w Anglii postawił jednak zbyt wygórowane warunki
finansowe. Również śladami Rubensa van Dyck podą-
żył wkrótce do Paryża, spodziewając się że zostanie mu
powierzona, projektowana przez Rubensa, dekoracja
Wielkiej Galerii Luwru. Zamówienie powierzono jed-
nak Francuzom: Nicolasowi Poussin i Simonowi Vouet.
Van Dycka chciał natomiast zatrudnić kardynał Mazari-
ni, malarz wymówił się jednak złym stanem zdrowia
i poprosił o pozwolenie na powrót do Anglii. Przygnę-
biający, adresowany do potężnego kardynała list o cho-
robie, którego artysta nie był w stanie napisać własnorę-
cznie, pochodzi z szesnastego listopada 1640 roku. Nie
opuścił jednak Paryża przed styczniem 1641. W maju
1641 był już van Dyck obecny w Londynie na ślubie
córki Karola I, Marii z księciem Wilhelmem Orańskim,
a pierwszego grudnia przyszła na świat córka malarza,
Justyna Anna.
Dyktowany w Paryżu list dowodził złego stanu
zdrowia van Dycka. Nie był to oczywiście rezultat
wystawnego trybu życia, rozwiązłości czy niebezpiecz-
nych eksperymentów chemicznych mających przynieść
dodatkowy dochód, jak sugerują jego dawni biografo-
wie. Malarz musiał od dawna chorować na płuca,
a wyczerpująca praca i wilgotny klimat Londynu z pew-
nością pogorszyły jego stan. Na nic się nie zdały wysiłki
lekarzy, którym król obiecał wysoką nagrodę za urato-
wanie życia artyście. Czwartego grudnia 1641 van Dyck
sporządził swój ostatni, bardzo obszerny i dokładny
testament, sprawiedliwie dzieląc swój znaczny majątek
pomiędzy pozostawioną w Antwerpii rodzinę, szczegól-
nie naturalną córkę Marię Teresę oraz żonę i nowo
narodzone dziecko. Dziewiątego grudnia, w dniu
chrztu Justyny van Dyck, jej ojciec rozstał się ze
światem, a w dwa dni później, zgodnie ze swą ostatnią
wolą, został pochowany w londyńskiej katedrze święte-
go Pawła.
Na jego grobie król kazał umieścić łaciński napis:
Qui dum viverefmultfs immortahtafem donaveraf vifa
functus est. Carofus f Magmie Britamae Francfae et
Hibcrmae Rex, Antonio Van Dyck cquńi'auraro P.C.^.
Pomnik, wraz ze zdobiącą go figurą geniusza malarstwa,
został zniszczony w czasie pożaru Londynu w roku
1666, a w obecnej katedrze nie ma po nim śladu.
Twórczość van Dycka z okresu angielskiego jest
pod wieloma względami różna od wcześniejszych jego
dzieł, co długo było uważane za przejaw wyczerpywania
się talentu i wynik pośpiesznej pracy, w której ilość
miała się liczyć bardziej od jakości. Jednocześnie jednak
ten właśnie ostatni okres twórczości van Dycka jest
najlepiej i najbardziej wszechstronnie zbadany, dzięki
pracom anglosaskich historyków sztuki i nieprzebra-
nym angielskim zasobom archiwalnym. Z najnowszych
badań, prowadzonych nowoczesnymi metodami, wyła-
nia się obraz późnego van Dycka zupełnie różny od
dotychczasowego, ocenianego na ogół pejoratywnie.
Rzeczywiście, w Anglii van Dyck malował często zupeł-
nie inaczej niż we Flandrii czy we Włoszech, nie znaczy
to jednak, by miał malować gorzej. Tracąc niektóre
walory swej sztuki, zyskiwał inne, przede wszystkim zaś
znalazł się w zupełnie nowym i odmiennym środowisku
kulturalnym, w które organicznie wrósł i którego jest
jednym z najdoskonalszych przedstawicieli.
Charakterystyczną cechą kultury i sztuki angiel-
66