76
WŁADYSŁAWA JAWORSKA
4. Edward Munch, Stanisław Przybyszewski, 1898, litografia 5. Edward Munch, Stanisław Przybyszewski, 1898, litografia
głęboką nienawiścią duszy mężczyzny [...], która w zetknięciu się z kobietą prawie zawsze staje się mała
i brudna"6. Święty Hieronim powiedziałby: „Omnia mała ex mulieribus", ale Przybyszewski woli powo-
łać się na Manesa, twórcę Boga-Androgyny i zacytować w tym kontekście jego słowa:Kobieta jest złem,
namiętnością, niepokojem, matką herezji, czarownicą i sabbathem, kobieta jest wcielonym szatanem"7.
Mężczyzna jest jednak skazany przez los, ażeby kobietę kochać i dlatego musi być zawsze nieszczęśliwy.
A więc: miłość, cierpienie, śmierć — trojaka siła napędowa życia, która z pomocą przyponmienia, snu,
wizji może przybierać artystyczny kształt.
Z takim bagażem światopoglądowym (niedalekim, jak widzimy, od Schopenhauera, Nietzschego,
a wyprzedzającym Freuda) Przybyszewski doznał na wystawie Muncha olśniewającego szoku. W jego
malarstwie dostrzegł plastyczną realizację swoich założeń filozoficznych, malarską paralelę własnych
utworów literackich: miłość, cierpienie, śmierć.
W swoim artykule o Munchu Przybyszewski bierze za punkt wyjścia tezę, którą już wcześniej wyło-
żył był w studium o Oli Hanssonie : przeciwstawienie indywidualności i osobowości. Osobowość posiada
każdy. Indywidualność jest czymś nieśmiertelnym, niepowtarzalnym, jest źródłem psychicznego życia.
Munch jest według niego pierwszym malarzem, który odważył się przedstawić najsubtelniejsze stany
duchowe, a jego obrazy są „preparatami zwierzęcej, bezrozumnej duszy"8.
„Wszyscy malarze dzisiejsi — kontynuuje Przybyszewski — byli malarzami zewnętrznego świata.
Każde uczucie, które chcieli przedstawić, ubierali najpierw w jakąś akcję zewnętrzną, każdy nastrój wydo-
bywali pośrednio z zewnętrznego otoczenia. Efekt był zawsze pośredni, za pomocą zewnętrznego świata
zjawisk osiągnięty. Zjawiska duszy wyrażali przez zewnętrzne zdarzenia — états d'âmes przez états de
choses. To była dotychczasowa nieprzerwana tradycja, której każdy malarz się trzymał. Z tą tradycją Munch
stanowczo zerwał. Usiłuje on zjawiska duszy bezpośrednio wyrazić kolorem. Maluje tak, jak widzieć
może tylko naga indywidualność, której oczy odwróciły się od świata zjawisk i skierowały w głąb włas-
6 Ibid.
7 Ibid.
8 S. Przybyszewski, F. Servaes, W. Pastor, J. Meier-Graefe, Das Werk des Eduard Munch, vier Beitrage, Berlin 1894,
s, 17.
WŁADYSŁAWA JAWORSKA
4. Edward Munch, Stanisław Przybyszewski, 1898, litografia 5. Edward Munch, Stanisław Przybyszewski, 1898, litografia
głęboką nienawiścią duszy mężczyzny [...], która w zetknięciu się z kobietą prawie zawsze staje się mała
i brudna"6. Święty Hieronim powiedziałby: „Omnia mała ex mulieribus", ale Przybyszewski woli powo-
łać się na Manesa, twórcę Boga-Androgyny i zacytować w tym kontekście jego słowa:Kobieta jest złem,
namiętnością, niepokojem, matką herezji, czarownicą i sabbathem, kobieta jest wcielonym szatanem"7.
Mężczyzna jest jednak skazany przez los, ażeby kobietę kochać i dlatego musi być zawsze nieszczęśliwy.
A więc: miłość, cierpienie, śmierć — trojaka siła napędowa życia, która z pomocą przyponmienia, snu,
wizji może przybierać artystyczny kształt.
Z takim bagażem światopoglądowym (niedalekim, jak widzimy, od Schopenhauera, Nietzschego,
a wyprzedzającym Freuda) Przybyszewski doznał na wystawie Muncha olśniewającego szoku. W jego
malarstwie dostrzegł plastyczną realizację swoich założeń filozoficznych, malarską paralelę własnych
utworów literackich: miłość, cierpienie, śmierć.
W swoim artykule o Munchu Przybyszewski bierze za punkt wyjścia tezę, którą już wcześniej wyło-
żył był w studium o Oli Hanssonie : przeciwstawienie indywidualności i osobowości. Osobowość posiada
każdy. Indywidualność jest czymś nieśmiertelnym, niepowtarzalnym, jest źródłem psychicznego życia.
Munch jest według niego pierwszym malarzem, który odważył się przedstawić najsubtelniejsze stany
duchowe, a jego obrazy są „preparatami zwierzęcej, bezrozumnej duszy"8.
„Wszyscy malarze dzisiejsi — kontynuuje Przybyszewski — byli malarzami zewnętrznego świata.
Każde uczucie, które chcieli przedstawić, ubierali najpierw w jakąś akcję zewnętrzną, każdy nastrój wydo-
bywali pośrednio z zewnętrznego otoczenia. Efekt był zawsze pośredni, za pomocą zewnętrznego świata
zjawisk osiągnięty. Zjawiska duszy wyrażali przez zewnętrzne zdarzenia — états d'âmes przez états de
choses. To była dotychczasowa nieprzerwana tradycja, której każdy malarz się trzymał. Z tą tradycją Munch
stanowczo zerwał. Usiłuje on zjawiska duszy bezpośrednio wyrazić kolorem. Maluje tak, jak widzieć
może tylko naga indywidualność, której oczy odwróciły się od świata zjawisk i skierowały w głąb włas-
6 Ibid.
7 Ibid.
8 S. Przybyszewski, F. Servaes, W. Pastor, J. Meier-Graefe, Das Werk des Eduard Munch, vier Beitrage, Berlin 1894,
s, 17.