Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Overview
Facsimile
0.5
1 cm
facsimile
Scroll
OCR fulltext
niekiedy w zatargi co do kompetencji i podziału pracy, o czym świadczy miniatura Kodeksu Behema, przedstawiająca rzemieślni-
ków okładających się pałkami. Każdy wszelako pojazd paradny musiał być dziełem wspólnym przedstawicieli wielu specjalności.
Prócz wymienionych fachowców, odpowiedzialnych za sprawy konstrukcji i techniki, w grę wchodzili rzeźbiarze i snycerze,
malarze i pozłotnicy, hafciarze i pasamonicy, rymarze, ślusarze i szklarze. Chętnie korzystano ze wzorów obcych, zwłaszcza fran-
cuskich i włoskich, potrafiąc kopiować najlepsze nawet egzemplarze obowiązującej ówcześnie mody. Ponieważ oryginalne okazy
zagraniczne trzeba było opłacać bardzo słono, robota na miejscu zawsze się kalkulowała, nawet przy korzystaniu z importowanych
części. Wykonywano ozdobne pojazdy w miejskich cechach, zwłaszcza w Gdańsku, w Warszawie i Krakowie, ale bodaj więcej
w pracowniach dworskich, pod okiem możnych zleceniodawców. Z tych warsztatów powstawały następnie dworskie manufaktury,
nie obliczone na zysk, lecz dla zaspokojenia magnackich potrzeb i kaprysów. W drugiej połowie XVIII w. zakładano jednak
również i w Polsce przedsiębiorstwa produkcji powozów oparte na rachunku ekonomicznym, z myślą o szerokim zbycie. Przykła-
dem tego była fabryka Tomasza Dangla w Warszawie, produkująca pojazdy na wysokim europejskim poziomie.

Wśród pojazdów staropolskich na szczególną uwagę zasługują sanki, niezbędne w kraju o długich i śnieżnych zimach, zwłaszcza
na rozległych terenach wschodnich. Sanki były pojazdem starszym od kołowego wozu, a ich płozowa konstrukcja ustalona od
czasów niepamiętnych nie wymagała udoskonaleń. Cała więc inwencja twórcza skupiała się na wygodnym i ozdobnym rozwią-
zaniu nadsania, stosownie do potrzeb i funkcji. Wielka była rozmaitość sam: podróżne, czasem nawet kryte, paradno-spacerowe,
a także wyścigowe, kuligowe i szlichtadowe. Kulig był ulubioną rozrywką zimową i trudno było wymyśleć coś bardziej efektow-
nego niż ów rozdzwoniony, błyszczący od pochodni korowód, pędzący co koń wyskoczy w śnieżną przestrzeń wśród śpiewów,
zawołań i śmiechu. Szlichtady dworskie stanowiły rodzaj saneczkowych festynów lub karuzelów i wymagały jeszcze bardziej
wytwornego sprzętu i piękniej przystrojonych koni. Były to w zasadzie saneczki jednoosobowe dla damy, powożone przez kawale-
ra z tylnego kozła jednokonnym zaprzęgiem, przy czym zazwyczaj sannie towarzyszyli laufrowie. W swych pamiętnikach o Polsce
z końca XVIII w. Fryderyk Szulc pisał: „Jak tu wszystko zbytkownie jest urządzone, tak też i sanie. Budowano je nader rozmai-
tymi kształty, wielce oryginalnymi i dziwacznymi, na jedną, dwie lub cztery osoby, po większej części bogato lakierowane,
z ozdobami brązowymi, srebrnymi i złocistymi. Dobierano do tego uprząż, ozdoby, przykrycia koni i najlepsze ze stajni bieguny.
Ozdobą, którą tu raz pierwszy widziałem były u obu dyszlowych koni dwie długie sztuki jedwabnej kolorowej materii, gładkie
lub w pasy, przytwierdzone z boków i umocowane do sani. Broniły one jadących od ciskania śniegiem i błotem, które podkowy
końskie często chwytają, i wyglądały przy prędkiej jeździe jak rozpięte żagle. Ponieważ w samej jeździe wszystko obrachowane
na efekt i pokaźność, ma i to także swoją wartość". Sanki polskie były również najczęściej efektem wspólnej pracy dworskich
stelmachów, snycerzy, malarzy, pozłotników i rymarzy, ale pomysłowość szlachecka inspirowała ich wygląd. Żłobione w kłodzie
drewna nadsanie miały przód zwieńczony zazwyczaj kompozycjami figuralnymi, które jednocześnie zasłaniały jadących od grud
śniegu wyrzucanych spod końskich kopyt. Fantazja podsuwała tu niezliczone motywy: pegazy, gryfy, centaury, jednorożce i smoki,
trytony i hippokampy, strusie, pawie i rajskie ptaki lub bardziej rodzime orły i łabędzie, albo niedźwiedzie, jelenie, psy i kozły.
Ustawiano też, niby powożące figury, zwane „osóbkami", turczynów, murzynków lub kupidynów, wreszcie powoływano na to
miejsce antycznych herosów, jak Herkules bądź Perseusz, a nawet bogów, jak Apollo, Neptun, Hermes, Junona a także Diana.
Każdy kolejny styl wyciskał piętno na kształcie sań, ale szczególnie mocno w tej dziedzinie oddziałało rokoko. Pudła sań przy-
bierały wówczas formy muszli lub otrzymywały zdobienia w motywy kogucich grzebieni, małżowin, różyczek, złocono je i lakie-
rowano w scenki rodzajowe. Wnętrze sań wybijano tkaniną lub futrem, siedzenia polstrowano materacykiem, a jadący mógł się
przykryć wilczurą albo baranicą, kapą z miękkiego materiału z haftem i frędzlą. Specjalność polską stanowiła uprząż szorowa, obywa-
jąca się bez dyszla, wykonana kunsztowną robotą rymarską, z głównym pasem przez pierś końską i rzemieniami złączonymi za
pośrednictwem „baranich uszu" z płozami. Dawało to sankom lekkość i zwrotność, ale wymagało wysokich umiejętności w po-
wożeniu. Kilka zachowanych w zbiorach krajowych rokokowych nadsani odznacza się wdziękiem i wytwornością. Bywały też
sanki zdobione według ciężkiego sarmackiego gustu, mające w zwieńczeniu „Bakchusa siedzącego na beczce", „strzelca mierzącego
z fuzji" lub „markietana przedającego mydło". W inwentarzu nieświeskim z 1765 roku wymieniono 19 par sanek, w tym trzy
pary szlichtadowych, wśród nich „sanki z łabędziem", „sanki z murzynkiem", „sanki ze żmiją", „sanki z lwem", „sanie z czarnym
orłem" (oczywiście herbowym orłem Radziwiłłów), wreszcie „sanie ze żmiją pożerającą dziecię" (z herbem Sforzów) oraz „sanie
z dwiema osobami kochającymi się". Ludwik Clermont, sekretarz królowej Marysieńki relacjonuje warszawski kulig z 1695 ro-
ku, w którym uczestniczyło 107 par sań, rozciągniętych w korowód długości ćwierć mili, pisał: „Ekwipaże te okryte perskimi
kobiercami, lamparcimi i sobolowymi futrami, zaprzężone były w cugi strojne w pióra, czuby, kokardy i kutasy. Na każdych
saniach jechało po kilka osób obojej płci, a około sań młodzież dworska konno. Na końcu były sanki w kształcie pegaza z ośmiu
młodzieńcami...".

W okresie sarmatyzmu wyraźna była przewaga kultury męskiej, we wszystkich bowiem aspektach życia społecznego, w którym
owa kultura najokazalej się przejawiała, w życiu politycznym, na sejmikach, sejmach i elekcjach, na wyprawach wojennych i ło-
wach, w zajazdach i rokoszach, na ucztach, występowali wyłącznie mężczyźni. Innym znów charakterystycznym rysem tej kultury
było trzymanie się w grupie, stąd nie tylko system sejmikowania i sejmowania, ale też zamiłowanie do zawiązywania bractw stron-
nictw i konfederacji, tłumnego udziału we wszystkich okazjach publicznych, a nawet codziennych i cotygodniowych, w nabożeń-
 
Annotationen