MALARSTWO W POSZUKIWANIU JĘZYKA, JĘZYK W POSZUKIWANIU MALARSTWA
231
Trwoga odbiera nam mowę. Ponieważ byt w całości wyślizguje się - pisał Heideg-
ger - i tak właśnie narzuca nicość, przeto milknie wobec niego wszelkie stwierdze-
nie, że coś ,jest”18.
Zadanie zmierzania słowem ku obrazowi zabarwia się zatem oczeki-
waniem, że utrzyma się w wysłowieniu go nierozdzielność namysłu i pa-
mięci o istocie mowy, że sprosta ono dzianiu się tego, co jest jedynie przez
to, że się wydarza, że pozwolimy słowu „spotkać dzieło u progu tajemnicy”.
Nie szukajmy niczego bliższego pisarskiej użyteczności, bo niemożliwe
tu są recepty i poetyki stosowane, tym bardziej iż Suchocki kończy swą
książkę zaproszeniem do „założenia popasu przy myśli: Heidegger jako
początek”. Raczej spójrzmy na dwie pisarskie praktyki wyruszające jakby
z dwu przeciwnych krańców w zdążaniu ku obrazom i związanym z nich
głębokim doświadczeniem.
Odosobnionym wyjątkiem w historii sztuki jest pisarstwo Michaela
Brótje, niemieckiego badacza sztuki, który wyciągnął radykalne wnioski
z inspirującej go, między innymi, myśli Heideggerowskiej. Otóż Brótje
usiłując zdać sprawę z własnego, niezwykle silnego doświadczenia w kon-
takcie z obrazami, wychodzi z założenia, iż:
Cechą znamienną dzieł sztuki jest to, że mimo upływu wieków zachowują dla
oglądu nieustanną aktualność, zarówno w tym, jak się jawią i w tym, co stwier-
dzają. O tej ich ważności „wiemy” przed i poza wszelkim racjonalnym wyjaśnia-
niem - w pozapojęciowym widzeniu wytwarza się między Ja i dziełem nieza-
chwiana zgoda co do immanentnej konsekwencji i nasycenia znaczeniem jego
takiego oto ukształtowania. Sztuka wydobywa na jaw prawdę, której nie można
posiąść i utrzymać w inny sposób niż tak właśnie - w porozumieniu wzrokowym,
które wymaga Ja i za nie odpowiada19.
Podstawą twierdzenia o „nieustannej dla oglądu aktualności” jest
przyjęcie przez Brótjego pozahistorycznej wagi instancji medium - płasz-
czyzny obrazu. Płaszczyzna bowiem jest koniecznym warunkiem zaist-
nienia obrazu i zaistnienia jego zawartości w procesie oglądu. Wszystko,
co wiąże się z obrazem, do niej się odnosi i wobec niej się kształtuje, a
zgoda na to jest pierwszym warunkiem i jednocześnie najważniejszym
sygnałem zgody widza na obraz. Jest bowiem:
(...) wszechobecna, współdana w każdym bycie; stanowi niezbywalną podstawę by-
cia, z której się ono odsłania (...) jest - na mocy swej ograniczoności - nieprzekra-
czalnym horyzontem wszystkich korelacji sensu zjawiającego się świata; jedno-
cześnie jednak - na mocy swej abstrakcyjnej, bezprzedmiotowej jakości - nie daje
się wywieść ze świata, tzn. jest w dosłownym tego słowa znaczeniu - pozaświato-
18 Ibidem, s. 78.
19 M. Brótje, Obraz jako parabola. O pejzażach Gustawa Courbeta, przeł. W. Suchoc-
ki, „Artium Quaestiones”, t. VI, 1993, s. 85.
231
Trwoga odbiera nam mowę. Ponieważ byt w całości wyślizguje się - pisał Heideg-
ger - i tak właśnie narzuca nicość, przeto milknie wobec niego wszelkie stwierdze-
nie, że coś ,jest”18.
Zadanie zmierzania słowem ku obrazowi zabarwia się zatem oczeki-
waniem, że utrzyma się w wysłowieniu go nierozdzielność namysłu i pa-
mięci o istocie mowy, że sprosta ono dzianiu się tego, co jest jedynie przez
to, że się wydarza, że pozwolimy słowu „spotkać dzieło u progu tajemnicy”.
Nie szukajmy niczego bliższego pisarskiej użyteczności, bo niemożliwe
tu są recepty i poetyki stosowane, tym bardziej iż Suchocki kończy swą
książkę zaproszeniem do „założenia popasu przy myśli: Heidegger jako
początek”. Raczej spójrzmy na dwie pisarskie praktyki wyruszające jakby
z dwu przeciwnych krańców w zdążaniu ku obrazom i związanym z nich
głębokim doświadczeniem.
Odosobnionym wyjątkiem w historii sztuki jest pisarstwo Michaela
Brótje, niemieckiego badacza sztuki, który wyciągnął radykalne wnioski
z inspirującej go, między innymi, myśli Heideggerowskiej. Otóż Brótje
usiłując zdać sprawę z własnego, niezwykle silnego doświadczenia w kon-
takcie z obrazami, wychodzi z założenia, iż:
Cechą znamienną dzieł sztuki jest to, że mimo upływu wieków zachowują dla
oglądu nieustanną aktualność, zarówno w tym, jak się jawią i w tym, co stwier-
dzają. O tej ich ważności „wiemy” przed i poza wszelkim racjonalnym wyjaśnia-
niem - w pozapojęciowym widzeniu wytwarza się między Ja i dziełem nieza-
chwiana zgoda co do immanentnej konsekwencji i nasycenia znaczeniem jego
takiego oto ukształtowania. Sztuka wydobywa na jaw prawdę, której nie można
posiąść i utrzymać w inny sposób niż tak właśnie - w porozumieniu wzrokowym,
które wymaga Ja i za nie odpowiada19.
Podstawą twierdzenia o „nieustannej dla oglądu aktualności” jest
przyjęcie przez Brótjego pozahistorycznej wagi instancji medium - płasz-
czyzny obrazu. Płaszczyzna bowiem jest koniecznym warunkiem zaist-
nienia obrazu i zaistnienia jego zawartości w procesie oglądu. Wszystko,
co wiąże się z obrazem, do niej się odnosi i wobec niej się kształtuje, a
zgoda na to jest pierwszym warunkiem i jednocześnie najważniejszym
sygnałem zgody widza na obraz. Jest bowiem:
(...) wszechobecna, współdana w każdym bycie; stanowi niezbywalną podstawę by-
cia, z której się ono odsłania (...) jest - na mocy swej ograniczoności - nieprzekra-
czalnym horyzontem wszystkich korelacji sensu zjawiającego się świata; jedno-
cześnie jednak - na mocy swej abstrakcyjnej, bezprzedmiotowej jakości - nie daje
się wywieść ze świata, tzn. jest w dosłownym tego słowa znaczeniu - pozaświato-
18 Ibidem, s. 78.
19 M. Brótje, Obraz jako parabola. O pejzażach Gustawa Courbeta, przeł. W. Suchoc-
ki, „Artium Quaestiones”, t. VI, 1993, s. 85.