326
HANS BELTING
a także w akceptacji bądź odrzuceniu napotykanych przez nas obrazów.
Jednym razem wierzymy w obrazy, innym zaś odrzucamy je, raz je czci-
my i kochamy, innym razem wzbudzają w nas wstręt lub strach. Dzieje
się tak nawet w dzisiejszym świecie mediów, w którym zawęża się osobi-
sta swoboda działania naszych obrazów. Zawsze wtedy, gdy orientujemy
się na obrazy (podobnie jak wtedy, gdy orientujemy się w obrazach) nasze
kolektywne i indywidualne dyspozycje ściśle współdziałają ze sobą, tak
że nie zdajemy sobie sprawy, w którym miejscu zaczyna się jedna, a dru-
ga kończy. Można by też mówić o dwojakim wyrażaniu siebie (Selbstaus-
druck). Chociaż pojęcie to zawiera w sobie Selbst (chodzi o wyrażanie lub
przedstawianie Ja), to jest ono - jako sposób zachowania - w równie sil-
nym stopniu ukształtowane przez praktykę kolektywną, która jest (lub
była) praktyką kulturową.
Z tego, co powiedziano wyżej, można wywieść tezę, że nasze naturalne
ciało reprezentuje zarazem ciało kolektywne (kulturę), a więc także w
tym sensie jest miejscem owych obrazów, z których składają się kultury.
Tylko że współcześnie jednostka nie jest już tak ściśle wintegrowana w
niewzruszoną kulturę, która pozbawiała ją dawniej wolnego wyboru.
Tam, gdzie kultury rozkładają się jako organizmy społeczne (z wewnętrz-
nymi obrazami), ich jednostkowym „nośnikom” (żyjącym w ciałach) przy-
pada takie znaczenie, jakie niegdyś posiadali emigranci, którzy również
zabierali ze sobą swoje obrazy. Wprawdzie ludzie są śmiertelni, ale na-
wet po śmierci nadal odgrywają swoją rolę w transmisji obrazów między
pokoleniami. Aby zrozumieć te śladowo rozproszone twory tradycji, a tak-
że by kulturę pojąć jako ferment w obrębie technicznej cywilizacji świata
(gdzie wydaje się jakby wszystko sprzysięgło się przeciw niej), należy wy-
pracować inne pojęcie kultury. W tym punkcie opinie są podzielone. Po-
trzeba sporej dawki optymizmu, by kontynuować dyskurs o kulturze
i kulturach wbrew pozorowi ich wymazywania. Innymi słowy, by wierzyć,
że kultury nie znikają bez śladu, ale zmieniają się, ich elementy są nie-
ustannie przetwarzane. Jakkolwiek, patrząc na Zachód, dostrzec można
niewiele oznak tego zjawiska, to jednak w interesie Innych leży możli-
wość definiowania siebie przez to jedyne, co jeszcze pozostało, po to, by na-
dać swojej kulturze formę aktualną, adekwatną do współczesności (nawet
jeśli przyczyniają się w ten sposób do rozczarowania wśród etnologów).
MIEJSCA
Naszym tematem jest miejsce obrazów, powinniśmy zatem - zanim
podejmiemy powyższy tok rozumowania - wprowadzić miejsca jako
przedmiot drugiej części niniejszych rozważań. Jeśli rozejrzymy się w od-
HANS BELTING
a także w akceptacji bądź odrzuceniu napotykanych przez nas obrazów.
Jednym razem wierzymy w obrazy, innym zaś odrzucamy je, raz je czci-
my i kochamy, innym razem wzbudzają w nas wstręt lub strach. Dzieje
się tak nawet w dzisiejszym świecie mediów, w którym zawęża się osobi-
sta swoboda działania naszych obrazów. Zawsze wtedy, gdy orientujemy
się na obrazy (podobnie jak wtedy, gdy orientujemy się w obrazach) nasze
kolektywne i indywidualne dyspozycje ściśle współdziałają ze sobą, tak
że nie zdajemy sobie sprawy, w którym miejscu zaczyna się jedna, a dru-
ga kończy. Można by też mówić o dwojakim wyrażaniu siebie (Selbstaus-
druck). Chociaż pojęcie to zawiera w sobie Selbst (chodzi o wyrażanie lub
przedstawianie Ja), to jest ono - jako sposób zachowania - w równie sil-
nym stopniu ukształtowane przez praktykę kolektywną, która jest (lub
była) praktyką kulturową.
Z tego, co powiedziano wyżej, można wywieść tezę, że nasze naturalne
ciało reprezentuje zarazem ciało kolektywne (kulturę), a więc także w
tym sensie jest miejscem owych obrazów, z których składają się kultury.
Tylko że współcześnie jednostka nie jest już tak ściśle wintegrowana w
niewzruszoną kulturę, która pozbawiała ją dawniej wolnego wyboru.
Tam, gdzie kultury rozkładają się jako organizmy społeczne (z wewnętrz-
nymi obrazami), ich jednostkowym „nośnikom” (żyjącym w ciałach) przy-
pada takie znaczenie, jakie niegdyś posiadali emigranci, którzy również
zabierali ze sobą swoje obrazy. Wprawdzie ludzie są śmiertelni, ale na-
wet po śmierci nadal odgrywają swoją rolę w transmisji obrazów między
pokoleniami. Aby zrozumieć te śladowo rozproszone twory tradycji, a tak-
że by kulturę pojąć jako ferment w obrębie technicznej cywilizacji świata
(gdzie wydaje się jakby wszystko sprzysięgło się przeciw niej), należy wy-
pracować inne pojęcie kultury. W tym punkcie opinie są podzielone. Po-
trzeba sporej dawki optymizmu, by kontynuować dyskurs o kulturze
i kulturach wbrew pozorowi ich wymazywania. Innymi słowy, by wierzyć,
że kultury nie znikają bez śladu, ale zmieniają się, ich elementy są nie-
ustannie przetwarzane. Jakkolwiek, patrząc na Zachód, dostrzec można
niewiele oznak tego zjawiska, to jednak w interesie Innych leży możli-
wość definiowania siebie przez to jedyne, co jeszcze pozostało, po to, by na-
dać swojej kulturze formę aktualną, adekwatną do współczesności (nawet
jeśli przyczyniają się w ten sposób do rozczarowania wśród etnologów).
MIEJSCA
Naszym tematem jest miejsce obrazów, powinniśmy zatem - zanim
podejmiemy powyższy tok rozumowania - wprowadzić miejsca jako
przedmiot drugiej części niniejszych rozważań. Jeśli rozejrzymy się w od-