„Salon odrzuconych" I Ogólnopolskiej Wystawy Plastyki w 1950 R.
603
37. N.n., Odbudowa Warszawy, 1950. Fot. Stefan Deptuszewski
ne stłoczenie postaci oraz przesadna dbałość o szczegół, w połączeniu z użyciem nieak-
ceptowanych wówczas uproszczeń kształtów, wyeliminowały płótno. Pośród prac nie-
przyjętych znalazły się również dwie prace autorów niezidentyfikowanych: obie dość
interesujące, stosujące środki formalne wywodzące się z międzywojnia. Jedna z nich uka-
zuje pracę w szybie naftowym w ekspresjonistycznym nieco mrocznym klimacie (il. 35),
druga w postimpresjonistycznym duchu - odbudowę Warszawy (il. 36).
Z dystansu czasu nazwiska „ocenzurowanych" w 1950 r. twórców mówią same za siebie,
ponieważ większość z nich zajęła po zakończeniu okresu stalinowskiego ważne miejsce
w polskiej sztuce współczesnej. Ich socrealistyczny epizod, zarejestrowany w Państwowym
Instytucie Sztuki, odkrywa jedynie znikomy fragment manipulowanej przez system twór-
czości, która nie spełniając wymaganych kryteriów znalazła się na marginesie bądź popadła
w zupełny niebyt. To jakby „drugi obieg" ówczesnego życia artystycznego, krótka wyciecz-
ka po meandrach historii arcana, która mogłaby się stać fascynującą podróżą, gdyby można
było dotrzeć do większej liczby odrzucanych z oficjalnych ekspozycji prac. Na ogółjednak
nie znamy ich losów, choć wiadomo, że ilościowo dominowały nad tymi, które akceptowa-
no. Ignorowane zarówno przez badaczy, jak i samych twórców przepadły na skutek dziejo-
wych zmian. Dotrzeć można jedynie do jednostkowych przykładów, choćby śledząc losy
aktywnych wówczas artystów, którzy mieli ochotę powracać we wspomnieniach do czasu
„twórczego ciemnogrodu". Każdy przeżywał go na swój sposób. Jedni zamykali się w wie-
ży z kości słoniowej, nie będąc w stanie podjąć przesiąkniętej naiwnym dydaktyzmem wizu-
alności socrealizmu. Inni próbowali znaleźć własną drogę w nowej sytuacji i ci właśnie,
choć w tak niewielkiej grupie zostali mimowolnymi bohaterami niniejszego tekstu.
Cyfrowa wizualizacja I OWP oraz inne archiwalia z nią związane dowodzą, że była
ona dość odosobnionym zjawiskiem nawet na tle kolejnych socrealistycznych wystaw
603
37. N.n., Odbudowa Warszawy, 1950. Fot. Stefan Deptuszewski
ne stłoczenie postaci oraz przesadna dbałość o szczegół, w połączeniu z użyciem nieak-
ceptowanych wówczas uproszczeń kształtów, wyeliminowały płótno. Pośród prac nie-
przyjętych znalazły się również dwie prace autorów niezidentyfikowanych: obie dość
interesujące, stosujące środki formalne wywodzące się z międzywojnia. Jedna z nich uka-
zuje pracę w szybie naftowym w ekspresjonistycznym nieco mrocznym klimacie (il. 35),
druga w postimpresjonistycznym duchu - odbudowę Warszawy (il. 36).
Z dystansu czasu nazwiska „ocenzurowanych" w 1950 r. twórców mówią same za siebie,
ponieważ większość z nich zajęła po zakończeniu okresu stalinowskiego ważne miejsce
w polskiej sztuce współczesnej. Ich socrealistyczny epizod, zarejestrowany w Państwowym
Instytucie Sztuki, odkrywa jedynie znikomy fragment manipulowanej przez system twór-
czości, która nie spełniając wymaganych kryteriów znalazła się na marginesie bądź popadła
w zupełny niebyt. To jakby „drugi obieg" ówczesnego życia artystycznego, krótka wyciecz-
ka po meandrach historii arcana, która mogłaby się stać fascynującą podróżą, gdyby można
było dotrzeć do większej liczby odrzucanych z oficjalnych ekspozycji prac. Na ogółjednak
nie znamy ich losów, choć wiadomo, że ilościowo dominowały nad tymi, które akceptowa-
no. Ignorowane zarówno przez badaczy, jak i samych twórców przepadły na skutek dziejo-
wych zmian. Dotrzeć można jedynie do jednostkowych przykładów, choćby śledząc losy
aktywnych wówczas artystów, którzy mieli ochotę powracać we wspomnieniach do czasu
„twórczego ciemnogrodu". Każdy przeżywał go na swój sposób. Jedni zamykali się w wie-
ży z kości słoniowej, nie będąc w stanie podjąć przesiąkniętej naiwnym dydaktyzmem wizu-
alności socrealizmu. Inni próbowali znaleźć własną drogę w nowej sytuacji i ci właśnie,
choć w tak niewielkiej grupie zostali mimowolnymi bohaterami niniejszego tekstu.
Cyfrowa wizualizacja I OWP oraz inne archiwalia z nią związane dowodzą, że była
ona dość odosobnionym zjawiskiem nawet na tle kolejnych socrealistycznych wystaw