Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Überblick
loading ...
Faksimile
0.5
1 cm
facsimile
Vollansicht
OCR-Volltext
Pośród „marności” najbardziej
wymowny jest przewrócony
dzban, z którego wycieka woda
i wypadają tulipany, wróżące ry-
chłość więdnięcia. W tle znajdują
się owo „okno” przestrzeni in-
tencjonalnej i jest ono właśnie
charakterystycznym dla baroko-
wego sposobu wypowiadania
emblematem: ogród, renesanso-
wy jeszcze „dziardyn” o regular-
nych klombach i boskietach,
z fontanną pośrodku, z której
wodę pije paw - symbol duszy,
gdy w strefie niebios ze skłębio-
nych chmur wyłaniają się Chrys-
tus i Maryja - nawiązanie do
zakonnego imienia byłej Kata-
rzyny.
Pomimo wszelkich klęsk nawie-
dzających Rzeczpospolitą kobie-
ty pozostają w kręgu swych prag-
nień i potrzeb, a nowe królowe
- Cecylia Renata, Eleonora Ma-
ria, Marysieńka każdorazowo
przywoziły wraz z nowymi suk-
niami i fraucymerem tchnienie
wielkiego świata. Za Marysieńki,
gdy ostatecznie moda francuska
zdobywa prymat, zaczyna się od-
słaniać to, co dotychczas osłania-
no szczelnie przed lubieżnością
męskich spojrzeń. Dekolty tak
się poszerzają i pogłębiają, że
- o zgrozo - otwierają perspek-
tywy ku lubym drażniątkom,
które ostatecznie sama piękna
małżonka króla-Sarmaty obja-

wiła pod pozorem Jutrzenki na
wilanowskim plafonie. Tak więc
damy polskie o wiele wcześniej
od mężów, nawet tych „oświeco-
nych”, wkroczyły w pełen zalot-
ności „wiek światła”.
Tak więc kiedy na prowincji jesz-
cze czasem pokazywały się fut-
rzano-srogie zjawy przeszłości,
w najwyższej socjecie coraz sze-
rzej otwierano drzwi nowym mo-
dom. Nie zawsze wychodziło to
udatnie. Oto portret damy z rodu
Pstrokońskich malowany około
połowy XVIII w. przez Józefa
Misiowskiego, zabawny w swej
rubasznej zalotności. Możnaby
zażartować, choć w stosunku do
szacownego rodu Pstrokońskich
wiem, że to niestosowne, iż gdy
na Zachodzie upudrowane i wy-
bryżowane damy stroiły się w
kostiumy pasterek, to w Rzplitej
zdarzało się szlacheckie pasterki
bryżować i stroić, choć nawet
puder nie był w stanie przygasić
zbyt hożych rumieńców. Pstro-
końska, jak to sielski przykazuje
konwenans, umyka nam spojrze-
niem i ze wszech miar pragnie
powściągnąć spontaniczny chi-
chot64. A takie strojne choć zara-
zem parafiańskie portrety dostoj-
nych dam malowano u nas po
schyłek stulecia, wtedy bowiem
działał ostatni bodaj znany z
nazwiska „sarmacki” malarz -
Józef Faworski.

70
 
Annotationen