dowę łodzi, oraz okreśłił łiczebność załogi na siedemnastu łudzi.
Nasz bohater zbudował łódź i odbił od brzegu ze swoją załogą,
ścisłe według załeceń druida. Wtedy trzej jego mleczni bracia rzuciłi
się wpław za łodzią, a wzruszony ich prośbami Mael-Duin przyjął
ich na pokład, niepomny załeceń kapłana.
Po całym dniu żeglugi dotarli o północy do dwóch wysepek,
z których dobiegała wrzawa biesiady. Pośród pijackich głosów
rozróżnili jeden, który chełpił się, że zabił Ailiłla Ochaira Aga
i nie ściągnął na siebie pomsty jego krewnych. Słysząc to, towarzysze
Mael-Duina przygotowali się do lądowania, by wywrzeć zemstę
na mordercy, ale wtedy rozpętała się burza i zniosła łódź na morze,
a rano nie mogli znaleźć już owej wyspy. Mael-Duin wyrzucał
swym mlecznym braciom, że ich nierozważny postępek naraził
wszystkich na złamanie nakazu druida. Łódź wiedziona wiatrami
i falą rozpoczęła swą błędną żeglugę.
Podczas tej żeglugi odwiedzili trzydzieści jeden wysp, na których
spotkały ich bajeczne przygody. Na jednej z wysp mieszkały mrówki
rozmiaru źrebiąt, grożące żeglarzom pożarciem, na innej — tylko
wielkie ptaki. Dzikie zwierzę, podobne do konia, z ostrymi gwoździa-
mi na kopytach, zamieszkiwało jeszcze inną wyspę. Na następnej
zobaczyli demony, które właśnie urządzały wyścigi konne. O tym,
jak wędrowcy znaleźli na jednej z wysp jabłoń, której trzy jabłka
starczyły im za pożywienie przez czterdzieści dni, wspominałem
już w innym miejscu. Nawiedzili też wyspę otoczoną kamiennym
murem. Za tym ogrodzeniem biegała dokoła wyspy wielka bestia.
Później rozłożyła się na środku na wznak. Najpierw zaczęła się
wiercić tak, że kości i mięso wirowały wewnątrz skóry, a później
skóra wirowała, a mięso i kości pozostawały w spokoju. Gdy od-
dalali się w pośpiechu od brzegów wyspy, zwierzę zaczęło ciskać
w nich kamieniami, z których jeden przebił tarczę Mael-Duina
i utkwił w łodzi.
Jedną z wysp zdobiła jabłoń o złotych owocach. W dzień przy-
chodziły czerwone świnie, spożywały jabłka i chowały się na noc
pod ziemią. Przylatywały też morskie ptaki i spożywały owoce.
!67
Nasz bohater zbudował łódź i odbił od brzegu ze swoją załogą,
ścisłe według załeceń druida. Wtedy trzej jego mleczni bracia rzuciłi
się wpław za łodzią, a wzruszony ich prośbami Mael-Duin przyjął
ich na pokład, niepomny załeceń kapłana.
Po całym dniu żeglugi dotarli o północy do dwóch wysepek,
z których dobiegała wrzawa biesiady. Pośród pijackich głosów
rozróżnili jeden, który chełpił się, że zabił Ailiłla Ochaira Aga
i nie ściągnął na siebie pomsty jego krewnych. Słysząc to, towarzysze
Mael-Duina przygotowali się do lądowania, by wywrzeć zemstę
na mordercy, ale wtedy rozpętała się burza i zniosła łódź na morze,
a rano nie mogli znaleźć już owej wyspy. Mael-Duin wyrzucał
swym mlecznym braciom, że ich nierozważny postępek naraził
wszystkich na złamanie nakazu druida. Łódź wiedziona wiatrami
i falą rozpoczęła swą błędną żeglugę.
Podczas tej żeglugi odwiedzili trzydzieści jeden wysp, na których
spotkały ich bajeczne przygody. Na jednej z wysp mieszkały mrówki
rozmiaru źrebiąt, grożące żeglarzom pożarciem, na innej — tylko
wielkie ptaki. Dzikie zwierzę, podobne do konia, z ostrymi gwoździa-
mi na kopytach, zamieszkiwało jeszcze inną wyspę. Na następnej
zobaczyli demony, które właśnie urządzały wyścigi konne. O tym,
jak wędrowcy znaleźli na jednej z wysp jabłoń, której trzy jabłka
starczyły im za pożywienie przez czterdzieści dni, wspominałem
już w innym miejscu. Nawiedzili też wyspę otoczoną kamiennym
murem. Za tym ogrodzeniem biegała dokoła wyspy wielka bestia.
Później rozłożyła się na środku na wznak. Najpierw zaczęła się
wiercić tak, że kości i mięso wirowały wewnątrz skóry, a później
skóra wirowała, a mięso i kości pozostawały w spokoju. Gdy od-
dalali się w pośpiechu od brzegów wyspy, zwierzę zaczęło ciskać
w nich kamieniami, z których jeden przebił tarczę Mael-Duina
i utkwił w łodzi.
Jedną z wysp zdobiła jabłoń o złotych owocach. W dzień przy-
chodziły czerwone świnie, spożywały jabłka i chowały się na noc
pod ziemią. Przylatywały też morskie ptaki i spożywały owoce.
!67