niepodległościowej prowadziło do tuszowania dwuznacz-
nych aspektów historii konfederackiej, pełnej autentycznego
bohaterstwa, ale i fanatyzmu, prywaty, nieudolności, a
nawet zdrady.
Obydwie zaproponowane wyżej interpretacje, jakkolwiek
możliwe, nie są konieczne dla odczytania zasadniczego
przesłania zawartego w obrazach Michałowskiego. Myśl
artysty dąży w nich bowiem nie do odtworzenia jednostko-
wej sytuacji, ale do alegorycznej syntezy bohaterskiej prze-
szłości narodu. Przy takim założeniu wszelka indywidualiza-
cja przedstawionych postaci nie tylko nie była potrzebna,
ale wręcz zacierałaby oczywistość i klarowność wydobytego
na powierzchnię archetypu. Nasuwa się przy tym przypusz-
czenie, że w skromnych, niewielkich rozmiarów obrazkach
Michałowski zawarł swą osobistą, przeznaczoną tylko dla
niego samego historiozofię. Nie mógł przecież liczyć, by
szersza publiczność, interesująca się przede wszystkim aneg-
dotą i malowniczością sceny historycznej, odebrała przekaz
p tym stopniu ogólności. Tak właśnie było w dziedzinie
literatury. Współcześnie najczęściej czytana była gawęda
historyczna drugorzędnych często pisarzy (choć pierwotnie
do tej kategorii zaliczano i Pana Tadeusza), nie zaś najwyżej
dziś cenione, pełne filozoficznych rozważań arcydzieła wie-
szczów. Kiedy więc poszukiwania Michałowskiego przybra-
ły formę bardziej konkretnej, monumentalnej wizji Sali
Hetmanów na zamku wawelskim, artysta koncepcję swą
zmodyfikował. Obraz narodowych dziejów pragnął wciąż
jeszcze zbudować z pojedynczych wizerunków bohaterów,
są to już jednak powszechnie znane postacie historyczne,
owi wymienieni przez Rastawieckiego, choć mało zindywi-
dualizowani w zachowanych szkicach: Chodkiewicz, Stanis-
ław Rewera Potocki, Czarniecki, Jabłonowski i Branicki59.
Alegoria, czerpiąca z głębokich warstw tradycji, operująca
schematami czytelnymi dla wtajemniczonych, miała ustąpić
miejsca szerzej dostępnej, niemal już dydaktycznej ilustracji.
9* 131
nych aspektów historii konfederackiej, pełnej autentycznego
bohaterstwa, ale i fanatyzmu, prywaty, nieudolności, a
nawet zdrady.
Obydwie zaproponowane wyżej interpretacje, jakkolwiek
możliwe, nie są konieczne dla odczytania zasadniczego
przesłania zawartego w obrazach Michałowskiego. Myśl
artysty dąży w nich bowiem nie do odtworzenia jednostko-
wej sytuacji, ale do alegorycznej syntezy bohaterskiej prze-
szłości narodu. Przy takim założeniu wszelka indywidualiza-
cja przedstawionych postaci nie tylko nie była potrzebna,
ale wręcz zacierałaby oczywistość i klarowność wydobytego
na powierzchnię archetypu. Nasuwa się przy tym przypusz-
czenie, że w skromnych, niewielkich rozmiarów obrazkach
Michałowski zawarł swą osobistą, przeznaczoną tylko dla
niego samego historiozofię. Nie mógł przecież liczyć, by
szersza publiczność, interesująca się przede wszystkim aneg-
dotą i malowniczością sceny historycznej, odebrała przekaz
p tym stopniu ogólności. Tak właśnie było w dziedzinie
literatury. Współcześnie najczęściej czytana była gawęda
historyczna drugorzędnych często pisarzy (choć pierwotnie
do tej kategorii zaliczano i Pana Tadeusza), nie zaś najwyżej
dziś cenione, pełne filozoficznych rozważań arcydzieła wie-
szczów. Kiedy więc poszukiwania Michałowskiego przybra-
ły formę bardziej konkretnej, monumentalnej wizji Sali
Hetmanów na zamku wawelskim, artysta koncepcję swą
zmodyfikował. Obraz narodowych dziejów pragnął wciąż
jeszcze zbudować z pojedynczych wizerunków bohaterów,
są to już jednak powszechnie znane postacie historyczne,
owi wymienieni przez Rastawieckiego, choć mało zindywi-
dualizowani w zachowanych szkicach: Chodkiewicz, Stanis-
ław Rewera Potocki, Czarniecki, Jabłonowski i Branicki59.
Alegoria, czerpiąca z głębokich warstw tradycji, operująca
schematami czytelnymi dla wtajemniczonych, miała ustąpić
miejsca szerzej dostępnej, niemal już dydaktycznej ilustracji.
9* 131