Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Hinweis: Ihre bisherige Sitzung ist abgelaufen. Sie arbeiten in einer neuen Sitzung weiter.
Metadaten

Instytut Historii Sztuki <Posen> [Hrsg.]
Artium Quaestiones — 9.1998

DOI Heft:
Polemiki
DOI Artikel:
Turowski, Andrzej: Mowa w miejsce pisma
DOI Seite / Zitierlink: 
https://doi.org/10.11588/diglit.28184#0189
Überblick
loading ...
Faksimile
0.5
1 cm
facsimile
Vollansicht
OCR-Volltext
MOWA W MIEJSCE PISMA

187

ta gra posługuje się czymś więcej niż owe elementy: umieszcza je w nie-
pewności, w natychmiast obalanych pewnikach, gdzie myśl wikła się
szybko, kiedy próbuje je uchwycić...”4). Po drugiej stronie przekraczanej
granicy (znowu Foucault: „granica otwiera gwałtownie na bezgranicz-
ność, zostaje nagle wchłonięta przez odrzucaną treść i wypełniona obcą
pełnią, która doszczętnie ją przenika...”), szalonej stronie milczenia (nie-
porozumienia) czekało na awangardę Miejsce Puste (brak sensu w miej-
sce pełni porozumienia) lub zastępcze (rynek, symulacja). Dziś powie-
działbym zapewne nieco inaczej, niemniej do tamtych rozważań
chciałbym odnosić dalsze uwagi.
Toteż zgadzając się z Suchockim, że „To napięcie, ta wzajemność trwa,
dzieje się w dziele uznanym za skończone, w dziele umieszczonym na
granicy...”, a również z tym, że „Doświadczenie dotarcia do kresu pojmo-
wania i tego, co poza nim, tego, co niezgłębione, tego nic, a przecież wa-
runku sensu - czyni z granicy tej jedyny istotny rys ustroju dzieła”(s. 19)
- to kwestionuję wraz z wcześniej pojawiającym się słowem miejsce, to
małe „a przecież” jako warunek sensu. Granica - tak jak ją pojmuję w
badaniach nad sztuką XX wieku - nie jest warunkiem sensu, bo on sam
nie jest warunkiem dzieła (za tym pojęciem kryje się utopia znaku i zna-
czenia). Dzieło „usensawnia” się nie przez dotarcie do znaczenia (w opo-
zycji z brakiem sensu), lecz w funkcjonowaniu dyskursywnym, w sieci
wznoszonych i znoszonych modeli (signifiant), w nomadycznym przemie-
szczaniu się wśród nie-miejsc (signifie).
Moment uznania, że jest obraz - pisze Suchocki - decyzja pozostawienia go takim
właśnie, wywołuje pytanie o możliwość dalszego kroku; dotyka dobrego, które dusi
lepsze. To niepozorne wprowadzenie dobra do opisanej decyzji malarskiej uprzyta-
mnia jej rangę. Umieszcza ją na granicy tego co możliwe i tego, co nie w naszej
mocy; na granicy pewności i ryzyka, za cenę którego można sięgnąć poza nią.
A przecież może oczekiwać tam miejsce bez tego ryzyka nieosiągalne, o którym
prawdziwie powiedzielibyśmy: dobrze nam tu być (...) (s. 20, podkreśl. AT).
Niech przywołane tu zdania autora książki W miejscu sumienia...,
zrównoważą bliższe mi słowa A. Artaud o Van Goghu, artyście do którego
jeszcze wielokrotnie przyjdzie nam powracać: „Nie, Van Gogh nie był wa-
riatem - pisze Artaud - ale obrazy jego były jak race, jak bomby atomowe
i ich kąt widzenia, w porównaniu do innych malowideł powstających w
tej smutnej epoce, mógł poważnie zatrząsnąć posadami robaczywego kon-
formizmu burżuazji Drugiego Cesarstwa, siepaczy Thiersa, Gambetty,
Feliksa Faure’a i Napoleona Trzeciego. Gdyż malarstwo Van Gogha ata-
kuje nie tylko pewien konformizm obyczajowy, ale godzi w konformizm

4

Przekład T. Komendanta.
 
Annotationen