Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Metadaten

Instytut Historii Sztuki <Posen> [Hrsg.]
Artium Quaestiones — 12.2001

DOI Heft:
Przekłady
DOI Artikel:
Clark, Timothy J.; Czekalski, Stanisław [Übers.]: Bóg nie został strącony
DOI Seite / Zitierlink: 
https://doi.org/10.11588/diglit.28180#0408
Überblick
loading ...
Faksimile
0.5
1 cm
facsimile
Vollansicht
OCR-Volltext
406

T. J. CLARK

co skłonni jesteśmy uznać za jego charakter ustanowiony przez Boga czy
Fabrykę, spójrzmy jak otwiera się, w sposób właściwy fizycznemu mate-
riałowi, na „nie mające źródła pobudzenie uniwersum”124. (Głosząc swą
metafizykę niepowstrzymanych, niepoznawalnych stanów energii, Male-
wicz często może brzmieć podobnie tajemniczo, jak Diderot w Pense.es sur
rinterpretation de la naturę. W modernizmie, jak już widzieliśmy, powra-
cają echa osiemnastowiecznych snów nauki.)
Okazało się, że istnieje wiele sposobów na to, by obrazy zachowywały
się zgodnie z wolą Malewicza. Czasami polegało to na pozornie przypad-
kowym rozsypaniu niezależnych jednostek (ii. 14), z których każda po-
wtarzała komunikat - ale czy to była informacja czy groźba? - że „dosko-
nałość Natury tkwi w absolutnie ślepej wolności jej części”. Czasami
(wielokrotnie) tępa obecność obrazu jako realnie istniejącej rzeczy - jako
kwadratu czy prostokąta - mnożyła własny obraz wewnątrz siebie (ił. 15)
i te dwie całości to potwierdzały, to obalały się wzajemnie, aż w końcu
widz odwracał się z parsknięciem. Czasami następował przypływ i od-
pływ elementów obrazowych w obrębie płaszczyzny, co wyglądało bar-
dziej na wyobrażenie - marzenie o - dosłownej odmienności od świata, o
ucieczce z niego. „Za mną, towarzysze awiatorzy...”. Raz mieliśmy niepo-
wstrzymany pęd ku górze i twardość jak gdyby sił albo cząsteczek schwy-
tanych w sieć wpływów planetarnych, stanowiących pułapkę bez wyjścia
(ił. 16). Kiedy indziej niebezpieczne huśtanie się kołków i belek (ił. 17).
Albo wyrzucenie w powietrze kul i pałek (ił. 18). „System twardy, chłod-
ny, bez uśmiechu” - jak wyraził się Malewicz w 1919 roku - „uruchamia-
ny przez myśl filozoficzną”125.
Kilkakrotnie w swoich pismach po rewolucji Malewicz określał się
mianem kolorysty. Na przykład w manifeście z 1919 roku, przed chwilą
cytowanym:
Uświadomiłem sobie jasno, że powinno się stworzyć nowe kośćce czystego malar-
stwa konstruowane w oparciu o wymagania koloru oraz, po wtóre, że z kolei kolor
powinien się wydzielić z malarskiej mieszaniny w samodzielną jednostkę jako nie-
zależne indywiduum w kolektywnym środowisku o indywidualnej niezależno-
ści”121’ [zauważmy, że język wykładów witebskich następnych lat już tutaj się
ujawnia i Malewicz ewidentnie zakłada, iż problem „indywidualność versus kole-
ktywność” ma bezpośrednie konsekwencje dla formy obrazowej].
Miłośnikowi sztuki z końca dwudziestego wieku może wydawać się
dziwne, iż ten sam malarz głosi, że jego obrazy przestrzegają własnych
121 Ibidem, teza 2, w: Andersen, t. 1, s. 188. (Andersen używa słowa „podnieta” [sti-
mulus], Marcade i Nakov wolą „pobudzenie” [excitation]).
12° Malewicz, Sztuka bezprzedmiotowa i suprematyzm, przekł. polski w: Żadowa,
Poszukiwania i eksperymenty, s. 284.
120 Ibidem.
 
Annotationen