OMÓWIENIA I RECENZJE
Mariusz Bryl
Uwagi na marginesie ostatniego kongresu niemieckich historyków sztu-
ki Was war Kunstgeschichte im 20. Jahrhundert? (XXVI Deutscher Kunst-
historikertag, Hamburg 21.-25. Marz 2001)
„Es wird heute zu viel in Deutschland getagt; alles wird doch friiher oder spater
veróffentlicht (Zbyt wiele się dziś w Niemczech odbywa sesji naukowych; i tak wszy-
stko prędzej czy później zostanie opublikowane)” - ta opinia Martina Warnke, wygło-
szona przed kilkoma laty w kontekście kolejnego sympozjum historyków sztuki, któ-
remu zamierzałem się przysłuchiwać, trafnie ujmuje fenomen postępującej
spektakularyzacji współczesnego życia naukowego, w którym coraz bardziej liczy się
prezentacja wyników badań „na żywo”, z konieczności skrótowa i fragmentaryczna,
często zaznajamiająca słuchaczy z prowizorycznymi wynikami trwającego jeszcze pro-
jektu badawczego (tzw. work in progress). Można mówić wręcz o pewnej inflacji „na-
ukowych spektakli”, która dotyka - obok dziesiątek najróżniejszych sesji, semina-
riów, sympozjów, konferencji etc. - również najbardziej prestiżowe przedsięwzięcia
tego rodzaju, jakimi są bez wątpienia kongresy organizowane przez międzynarodowe
i narodowe stowarzyszenia historyków sztuki. Jedną z negatywnych stron szybkiego
ilościowego rozwoju naszej profesji, jaki nastąpił na przestrzeni ostatnich trzydziestu
lat, stało się obniżenie merytorycznej rangi tych masowych imprez, przypominających
obecnie bardziej zjazdy towarzyskie połączone z giełdą miejsc pracy, aniżeli kolektyw-
ne przedsięwzięcia scientific community określające za każdym razem - czy to aktu-
alizując go, czy rewidując - paradygmat naszej dyscypliny. Do przeszłości należy rola,
jaką odgrywały kongresy stowarzyszenia niemieckich historyków sztuki — by ograni-
czyć się do interesującego nas tutaj obszaru językowego i nie sięgać zbyt daleko -
w okresie kilku dekad powojennych począwszy od 1951 roku, jak choćby kongresy
w Bonn (1964) i Kolonii (1970). Z pewnością trudno byłoby przypisać podobne przeło-
mowe znaczenie dwudziestemu szóstemu kongresowi stowarzyszenia niemieckich hi-
storyków sztuki, który obradował wiosną bieżącego roku na uniwersytecie w Ham-
burgu. A jednak zarówno miejsce i organizacyjny rozmach, jak i temat tegorocznego
kongresu oraz sposób, w jaki referenci i dyskutanci próbowali sobie z nim radzić,
sprawiły, że był on wydarzeniem nie tylko godnym uwagi, ale i odnotowania „na gorąco”,
jeszcze przed ewentualną publikacją materiałów kongresowych, która i tak nie odda
temperatury obrad, emocjonalności reakcji i niuansów pojedynków polemicznych.
Mariusz Bryl
Uwagi na marginesie ostatniego kongresu niemieckich historyków sztu-
ki Was war Kunstgeschichte im 20. Jahrhundert? (XXVI Deutscher Kunst-
historikertag, Hamburg 21.-25. Marz 2001)
„Es wird heute zu viel in Deutschland getagt; alles wird doch friiher oder spater
veróffentlicht (Zbyt wiele się dziś w Niemczech odbywa sesji naukowych; i tak wszy-
stko prędzej czy później zostanie opublikowane)” - ta opinia Martina Warnke, wygło-
szona przed kilkoma laty w kontekście kolejnego sympozjum historyków sztuki, któ-
remu zamierzałem się przysłuchiwać, trafnie ujmuje fenomen postępującej
spektakularyzacji współczesnego życia naukowego, w którym coraz bardziej liczy się
prezentacja wyników badań „na żywo”, z konieczności skrótowa i fragmentaryczna,
często zaznajamiająca słuchaczy z prowizorycznymi wynikami trwającego jeszcze pro-
jektu badawczego (tzw. work in progress). Można mówić wręcz o pewnej inflacji „na-
ukowych spektakli”, która dotyka - obok dziesiątek najróżniejszych sesji, semina-
riów, sympozjów, konferencji etc. - również najbardziej prestiżowe przedsięwzięcia
tego rodzaju, jakimi są bez wątpienia kongresy organizowane przez międzynarodowe
i narodowe stowarzyszenia historyków sztuki. Jedną z negatywnych stron szybkiego
ilościowego rozwoju naszej profesji, jaki nastąpił na przestrzeni ostatnich trzydziestu
lat, stało się obniżenie merytorycznej rangi tych masowych imprez, przypominających
obecnie bardziej zjazdy towarzyskie połączone z giełdą miejsc pracy, aniżeli kolektyw-
ne przedsięwzięcia scientific community określające za każdym razem - czy to aktu-
alizując go, czy rewidując - paradygmat naszej dyscypliny. Do przeszłości należy rola,
jaką odgrywały kongresy stowarzyszenia niemieckich historyków sztuki — by ograni-
czyć się do interesującego nas tutaj obszaru językowego i nie sięgać zbyt daleko -
w okresie kilku dekad powojennych począwszy od 1951 roku, jak choćby kongresy
w Bonn (1964) i Kolonii (1970). Z pewnością trudno byłoby przypisać podobne przeło-
mowe znaczenie dwudziestemu szóstemu kongresowi stowarzyszenia niemieckich hi-
storyków sztuki, który obradował wiosną bieżącego roku na uniwersytecie w Ham-
burgu. A jednak zarówno miejsce i organizacyjny rozmach, jak i temat tegorocznego
kongresu oraz sposób, w jaki referenci i dyskutanci próbowali sobie z nim radzić,
sprawiły, że był on wydarzeniem nie tylko godnym uwagi, ale i odnotowania „na gorąco”,
jeszcze przed ewentualną publikacją materiałów kongresowych, która i tak nie odda
temperatury obrad, emocjonalności reakcji i niuansów pojedynków polemicznych.