PRZEGLĄD LITERATURY I WYSTAW
ktury stały się jednym wzajemnie przenikającym się konglo-
meratem. Inaczej mówiąc, współczesne dzieło sztuki uczest-
niczy w nieskończonym procesie nakładających się na siebie,
spiętrzonych interpretacji". Notabene, zdawałoby się, że miej-
sce takich zdań powinno być we wstępie, a nie na dalekich od
niego stronach. Bez nich ograniczyć się on musi już tylko do
wskazania tematu i związanego z nim stanu badań. I tak też
jest tutaj. Tołłoczko stwierdza, że będzie nim dowiedzenie, iż
"współczesna architektura zdominowana jest przez swoisty
historyzm, wynikający z wyczerpania nowatorstwa oraz ocze-
kiwań ze strony jej odbiorcy, to jest społeczeństwa postmo-
dernistycznego". Dzięki temu praca jej będzie również glossą
"do dyskusji na temat oceny architektury modernistycznej, a
szczególnie ruchu nowoczesnego w architekturze i próby ich
zbilansowania". Z ujawnieniem jej nie czeka do zakończenia,
bowiem już z ostatniego zdania wstępu dowiadujemy się, że
"modernizm to był jednak etos, a postmodernizm to już tylko
patos". Ale kiedy po przeczytaniu trzech rozdziałów zajrzymy
do zakończenia to przekonamy się, że niecierpliwość w nauce
na ogół zawodzi, bo na postawione pytanie "czy rzeczywiście
"niebo postmodernistyczne jest puste"? odpowiada mimo wszy-
stko - "Jest to oczywiście czas (!) wyczerpania, ale i takoż
nadziei". Oznakąjej byłaby ujawniająca się tendencja redukcjo-
nistyczna w postmodernizmie oraz odchodzenie od "ekstrawa-
gancji" dekonstruktywizmu, ułatwione zresztą przez aksjologi-
czną pasywność obu, oraz przez podkreślany przez autorkę
historyzm. Proces ten prowadziłby więc na powrót do owego
etosu racjonalno-modernistycznego, jednak bez jego rygozymu,
któremu właśnie przeciwstawił się postmodernizm (albo po-
wstał on z chęci wyjścia z niego samego modernizmu, co
prawda aż do przekroczenia granicy swojej tożsamości).
Autorka zdaje się być zwolenniczką tego etosu, ale bez
przeprowadzenia krytyki jego powstania, rozwoju i upadku,
skazuje się mimo woli na udział dyskutantów przypadko-
wych, nierzadko z drugiej ręki. Nie sprzyja to oczywiście
znalezieniu dla tego etosu przekonywującej wykładni. Opa-
trzenie wstępu przewrotnym mottem z Woltera ("Sekret znu-
dzenia czytelnika polega na tym, aby powiedzieć mu wszy-
stko") świadczy chyba, że ma tego bezradną świadomość. Już
pierwsze zdania wstępu, które można by odnieść do czegoś w
rodzaju stanu badań, wróżą pod tym względem wiele. - "Tom
niniejszy - informuje - został napisany w intencji uzupełnie-
nia przebogatej literatury na temat estetyki współczesnej (!)
jaką dysponujemy w kraju oraz udostępnienia czytelnikowi
szeregu refleksji i konstatacji zawartych w licznych polskich
książkach i czasopismach naukowych tyczących teorii sztuki i
estetyki, najczęściej niskonakładowych i trudno osiągalnych. To
zdeterminowało bazę źródłową pracy, która ograniczała się w
zasadzie do pozycji polskojęzycznych, albowiem zacytowanie
choćby wyboru, z ogromnej bibliografii anglojęzycznej, rozsa-
dziłoby ograniczoną objętość książki. Wyszłam również z zało-
żenia, że Czytelnik zainteresowany socjokulturowymi aspe-
ktami współczesnej estetyki architektonicznej zapoznał się z
pismami choćby tylko Charlesa Jencksa, Roberta A. M. Ster-
na, Aldo Rosiego czy braci Krier". Obawiam się jednak, że ci
którzy znają tamte pisma, niekoniecznie muszą znać wszy-
stkie polskie "refleksje i konstatacje", nierzadko powstałe na
ich marginesie, zresztąjak świadczy bibliografia zamieszczo-
na na końcu, a wbrew temu co twierdzi autorka, rozsiane po
czasopismach i książkach niekoniecznie naukowych. Byłoby
oczywiście pożyteczne krytyczne omówienie polskiej rece-
pcji literatury obcej i także niezależnie od niej poczynionych
własnych przemyśleń, ale byłaby to już inna praca. Powróćmy
więc jeszcze na chwilę do tej, którą otrzymaliśmy.
Najpierw pozwolę sobie wrócić jeszcze raz do postmo-
dernizmu, który po wyczerpaniu modernizmu (prawie równo-
legle do zmierzchu wyrastających z tego samego pnia syste-
mów społeczno politycznych), wrócił niejako do punktu wyj-
ścia tamtego, czyli do rzeczywistości już jednak niespójnej,
nie dającej się na powrót złożyć. Operacja taka byłaby i tak
niemożliwa z tego powodu, że mentalność współczesnych
uległa tymczasem "fragmentaryzacji", choć z innych powo-
dów. Tak więc przeszłość, nawet ta bliższa, przekształciła się
w magazyn cytatów, przy pozorach aksjologicznego plurali-
zmu zrelatywizowanych, używanych w osobliwych grach,
dających w istocie iluzję rzeczywistości. Zjawisko to wystę-
puje nie tylko w kulturze czy w sztuce, ale również w naukach
humanistycznych, o czym świadczy rozluźnienie dotychczaso-
wych rygorów metodologicznych, oraz idąca za tym egalitary-
zacja języka. Na proces taki, zachodzący w filozofii, zwrócili
uwagę jej przedstawiciele reprezentujący orientację klasyczną, z
okazji ostatniego kongresu filozoficznego, w 1995 r. w Toruniu.
W literaturze tutaj nas obchodzącej przykładem może być ude-
rzająca łatwość w odwoływaniu się do wzorów z przeszłości
takich, jak manieryzm, rokoko, eklektyzm czy nawet kontrre-
formacja (propozycja Ch. Jencksa w związku z weneckim Bien-
nale w 1980 r.), sprowadzających porównania do cech powierz-
chniowych czy przypadkowych, w istocie jednak w tej roli
ahistoryczne. To też m.in. nadaje "poetyce odbioru" (zapoży-
czam ten termin od Filipczyk-Topolnickiej) obecnej w książce
naszej autorki charakter "tekstu dekonstruktywistycznego", w
którym nie ma początku i końca, a są tylko relacje między
miejscami. Mimo wspomnianego stosunku do modernizmu i
postmodernizmu dominuje w niej alternatywny tok wywodu,
wspomagany niemałą erudycją i umiejętnością jej wykorzy-
stania. Widać to nawet w dwu tabelach, mających ukazać
"przemiany socjokulturowe oraz zmiany opcji architektury w
ostatnich dekadach". Tak więc lektura takiego tekstu staje się
w rezultacie zadaniem równie niewdzięcznym, jak według
autorki analiza poszczególnych obiektów. Zamiast streszcza-
nia go tutaj ograniczę się tylko do podania tytułów rozdzia-
łów: O niektórych aspektach estetycznej ewolucji modern-
izmu, Preliminaria do aksjologii architektury współczesnej
oraz Klioarchitektura czyli jeszcze raz o eklektyźmie.
Hans Sedlmayr w swoim Verlust der Mitte (1948) trafnie
wskazuje na oświeceniowy model muzeum, jako zbioru rów-
nie traktowanych obiektów historii i natury. Przywołuje mi to
postać Aleksandra Baumgartena, profesora frankfurckiej,
nadodrzańskiej "Viadriny", któremu zawdzięczamy wprowa-
dzenie do literatury słowa "estetyka", użytego pierwszy raz
w tytule dwutomowego dzieła, opublikowanego w latach
1750-58. Odpowiadało ono poznaniu zmysłowemu, poddają-
cemu się również zasadom logiki, choć dzięki pięknu dające-
mu możliwość przeżycia pełni wprost. Projekt metafizyki
207
ktury stały się jednym wzajemnie przenikającym się konglo-
meratem. Inaczej mówiąc, współczesne dzieło sztuki uczest-
niczy w nieskończonym procesie nakładających się na siebie,
spiętrzonych interpretacji". Notabene, zdawałoby się, że miej-
sce takich zdań powinno być we wstępie, a nie na dalekich od
niego stronach. Bez nich ograniczyć się on musi już tylko do
wskazania tematu i związanego z nim stanu badań. I tak też
jest tutaj. Tołłoczko stwierdza, że będzie nim dowiedzenie, iż
"współczesna architektura zdominowana jest przez swoisty
historyzm, wynikający z wyczerpania nowatorstwa oraz ocze-
kiwań ze strony jej odbiorcy, to jest społeczeństwa postmo-
dernistycznego". Dzięki temu praca jej będzie również glossą
"do dyskusji na temat oceny architektury modernistycznej, a
szczególnie ruchu nowoczesnego w architekturze i próby ich
zbilansowania". Z ujawnieniem jej nie czeka do zakończenia,
bowiem już z ostatniego zdania wstępu dowiadujemy się, że
"modernizm to był jednak etos, a postmodernizm to już tylko
patos". Ale kiedy po przeczytaniu trzech rozdziałów zajrzymy
do zakończenia to przekonamy się, że niecierpliwość w nauce
na ogół zawodzi, bo na postawione pytanie "czy rzeczywiście
"niebo postmodernistyczne jest puste"? odpowiada mimo wszy-
stko - "Jest to oczywiście czas (!) wyczerpania, ale i takoż
nadziei". Oznakąjej byłaby ujawniająca się tendencja redukcjo-
nistyczna w postmodernizmie oraz odchodzenie od "ekstrawa-
gancji" dekonstruktywizmu, ułatwione zresztą przez aksjologi-
czną pasywność obu, oraz przez podkreślany przez autorkę
historyzm. Proces ten prowadziłby więc na powrót do owego
etosu racjonalno-modernistycznego, jednak bez jego rygozymu,
któremu właśnie przeciwstawił się postmodernizm (albo po-
wstał on z chęci wyjścia z niego samego modernizmu, co
prawda aż do przekroczenia granicy swojej tożsamości).
Autorka zdaje się być zwolenniczką tego etosu, ale bez
przeprowadzenia krytyki jego powstania, rozwoju i upadku,
skazuje się mimo woli na udział dyskutantów przypadko-
wych, nierzadko z drugiej ręki. Nie sprzyja to oczywiście
znalezieniu dla tego etosu przekonywującej wykładni. Opa-
trzenie wstępu przewrotnym mottem z Woltera ("Sekret znu-
dzenia czytelnika polega na tym, aby powiedzieć mu wszy-
stko") świadczy chyba, że ma tego bezradną świadomość. Już
pierwsze zdania wstępu, które można by odnieść do czegoś w
rodzaju stanu badań, wróżą pod tym względem wiele. - "Tom
niniejszy - informuje - został napisany w intencji uzupełnie-
nia przebogatej literatury na temat estetyki współczesnej (!)
jaką dysponujemy w kraju oraz udostępnienia czytelnikowi
szeregu refleksji i konstatacji zawartych w licznych polskich
książkach i czasopismach naukowych tyczących teorii sztuki i
estetyki, najczęściej niskonakładowych i trudno osiągalnych. To
zdeterminowało bazę źródłową pracy, która ograniczała się w
zasadzie do pozycji polskojęzycznych, albowiem zacytowanie
choćby wyboru, z ogromnej bibliografii anglojęzycznej, rozsa-
dziłoby ograniczoną objętość książki. Wyszłam również z zało-
żenia, że Czytelnik zainteresowany socjokulturowymi aspe-
ktami współczesnej estetyki architektonicznej zapoznał się z
pismami choćby tylko Charlesa Jencksa, Roberta A. M. Ster-
na, Aldo Rosiego czy braci Krier". Obawiam się jednak, że ci
którzy znają tamte pisma, niekoniecznie muszą znać wszy-
stkie polskie "refleksje i konstatacje", nierzadko powstałe na
ich marginesie, zresztąjak świadczy bibliografia zamieszczo-
na na końcu, a wbrew temu co twierdzi autorka, rozsiane po
czasopismach i książkach niekoniecznie naukowych. Byłoby
oczywiście pożyteczne krytyczne omówienie polskiej rece-
pcji literatury obcej i także niezależnie od niej poczynionych
własnych przemyśleń, ale byłaby to już inna praca. Powróćmy
więc jeszcze na chwilę do tej, którą otrzymaliśmy.
Najpierw pozwolę sobie wrócić jeszcze raz do postmo-
dernizmu, który po wyczerpaniu modernizmu (prawie równo-
legle do zmierzchu wyrastających z tego samego pnia syste-
mów społeczno politycznych), wrócił niejako do punktu wyj-
ścia tamtego, czyli do rzeczywistości już jednak niespójnej,
nie dającej się na powrót złożyć. Operacja taka byłaby i tak
niemożliwa z tego powodu, że mentalność współczesnych
uległa tymczasem "fragmentaryzacji", choć z innych powo-
dów. Tak więc przeszłość, nawet ta bliższa, przekształciła się
w magazyn cytatów, przy pozorach aksjologicznego plurali-
zmu zrelatywizowanych, używanych w osobliwych grach,
dających w istocie iluzję rzeczywistości. Zjawisko to wystę-
puje nie tylko w kulturze czy w sztuce, ale również w naukach
humanistycznych, o czym świadczy rozluźnienie dotychczaso-
wych rygorów metodologicznych, oraz idąca za tym egalitary-
zacja języka. Na proces taki, zachodzący w filozofii, zwrócili
uwagę jej przedstawiciele reprezentujący orientację klasyczną, z
okazji ostatniego kongresu filozoficznego, w 1995 r. w Toruniu.
W literaturze tutaj nas obchodzącej przykładem może być ude-
rzająca łatwość w odwoływaniu się do wzorów z przeszłości
takich, jak manieryzm, rokoko, eklektyzm czy nawet kontrre-
formacja (propozycja Ch. Jencksa w związku z weneckim Bien-
nale w 1980 r.), sprowadzających porównania do cech powierz-
chniowych czy przypadkowych, w istocie jednak w tej roli
ahistoryczne. To też m.in. nadaje "poetyce odbioru" (zapoży-
czam ten termin od Filipczyk-Topolnickiej) obecnej w książce
naszej autorki charakter "tekstu dekonstruktywistycznego", w
którym nie ma początku i końca, a są tylko relacje między
miejscami. Mimo wspomnianego stosunku do modernizmu i
postmodernizmu dominuje w niej alternatywny tok wywodu,
wspomagany niemałą erudycją i umiejętnością jej wykorzy-
stania. Widać to nawet w dwu tabelach, mających ukazać
"przemiany socjokulturowe oraz zmiany opcji architektury w
ostatnich dekadach". Tak więc lektura takiego tekstu staje się
w rezultacie zadaniem równie niewdzięcznym, jak według
autorki analiza poszczególnych obiektów. Zamiast streszcza-
nia go tutaj ograniczę się tylko do podania tytułów rozdzia-
łów: O niektórych aspektach estetycznej ewolucji modern-
izmu, Preliminaria do aksjologii architektury współczesnej
oraz Klioarchitektura czyli jeszcze raz o eklektyźmie.
Hans Sedlmayr w swoim Verlust der Mitte (1948) trafnie
wskazuje na oświeceniowy model muzeum, jako zbioru rów-
nie traktowanych obiektów historii i natury. Przywołuje mi to
postać Aleksandra Baumgartena, profesora frankfurckiej,
nadodrzańskiej "Viadriny", któremu zawdzięczamy wprowa-
dzenie do literatury słowa "estetyka", użytego pierwszy raz
w tytule dwutomowego dzieła, opublikowanego w latach
1750-58. Odpowiadało ono poznaniu zmysłowemu, poddają-
cemu się również zasadom logiki, choć dzięki pięknu dające-
mu możliwość przeżycia pełni wprost. Projekt metafizyki
207