PRZEGLĄD LITERATURY I WYSTAW
ne odwołania do architektonicznych teorii włoskich faszy-
stów służą jednynie podkreśleniu różnic.
W obrębie poszczególnych rozdziałów, tych poświęco-
nych realizacjom artystycznym, podział jest równie klarowny.
I tak na przykład w rozdziale o malarstwie materiał został
usystematyzowany według tematów podejmowanych przez
artystów, takich jak: wojna, kobieta jako obiekt pożądania,
kobieta-matka, rodzina, praca na roli, wódz itd. Podobnie
postąpiono z rzeźbą, ale tu większy nacisk położył autor na
ukazanie twórczości takich znaczących artystów jak Arno
Breker i Josef Thorak, którzy reprezentowali oficjalny nurt
rzeźby narodowosocjalistycznej. Najmniej miejsca poświę-
cono plakatowi propagandowemu i co wydaje się całkowicie
niezrozumiałe, zupełnie pominięto grafikę, która wydatnie
przyczyniła się do szerzenia nowych idei i rozpowszechniania
schematów obrazowania. Ważną rolę odegrały tu linoryty
Sluytermana von Langeweyde wzorowane na ludowych ob-
razkach i opatrzone dydaktycznymi napisami objaśniającymi
treść przedstawienia.
Profesor Krakowski wielokrotnie podkreśla, że cała sztu-
ka III Rzeszy była na służbie propagandy. Dziś w Niemczech
podnoszą się głosy próbujące udowodnić, że istniała tam
również sztuka nie poddająca się w otwarty sposób dyktatowi
władzy. W 1994 r. w Kolonii w Muzeum Kate Kollwitz
odbyła się wystawa artystów pracujących w latach 1933-45
we wspólnym atelier w Berlinie na Klosterstrasse. Niektórzy
z nich, jak rzeźbiarz Adolf Abel, tworzyli dzieła odpowiada-
jące na zapotrzebowanie ówczesnego niemieckiego społe-
czeństwa akceptującego faszyzm. Inni malowali kameralne
obrazy i też starali się z tego utrzymać. Granice między jedną
i drugą postawą powoli się zacierają. Można nawet przyjąć
hipotezę, że za jakiś czas, gdy sztuka nazistowska, dzięki
wystawom i stałym ekspozycjom muzealnym, stanie się pub-
licznie znana, sama zdegraduje się do rangi powszechnego
kiczu, a badacze będą już tylko tropić wśród jej realizacji
najmniejsze nawet przejawy sztuki wolnej, nieskrępowanej
politycznymi nakazami, będą się starali odnaleźć ślady myśli
awangardowej. Tego rewizjonistycznego nurtu, wyraźnie
zarysowującego się na Zachodzie, w książce Piotra Kra-
kowskiego nie ma. Z całą konsekwencją i stanowczością
ukazuje, że system totalitarny, jako całkowicie martwy, nie
był w stanie stworzyć niczego nowego, był konsumentem
kultury a nie jej twórcą. Nawet w architekturze, która w
pi erwszej chwili mami pewną świeżością i śmiałością rozwią-
zań, wszystko już wcześniej było, może poza skalą przedsię-
wzięć budowlanych, ale znowu nie wszystko co wielkie musi
być totalitarne. Hannah Arent wyróżniła trzy podstawowe
symptomy totalitaryzmu: ideologię, organizację i terror.
Wszystkie te trzy elementy zostały przez autora książki na-
świetlone, choć może najmniej miejsca poświęcono terroro-
wi; jest on niejako oczywisty, tak głęboko zakorzeniony w
świadomości, że właściwie nie trzeba go przypominać. Czy
jednak wszyscy mają to poczucie, czy dla kolejnych pokoleń
urodzonych po 1945 r. nie jest to już zbyt odległa historia?
Wydaje się, że publikacja odpowiada na bardzo konkretne
zamówienie, jest skierowana do szerokiego grona czytelni-
ków, nie przeciąża jej aparat naukowy, jest natomiast bogato
i ciekawie ilustrowana. Jednak, jak na pierwszą i podstawową
pracę w języku polskim na ten temat proponuje się w niej zbyt
uproszczone rozwiązania. Na stronie 34 czytamy: "Faszyzm
był jedną z form panowania burżuazji, sztuka nazistowska
była zatem także szczególnym przejawem dominacji burżu-
azji". Z punktu widzenia historii społeczno-politycznej jest to
dużym uogólnieniem w stylu minionej epoki.
Joanna Sosnowska
Zdzisława Tołłoczko, "Wybrane problemy współczesnej estetyki architektonicznej.
Kraków: Politechnika Krakowska im. Tadeusza Kościuszki 1995 ss. 195, il. 81
(Architektura, Monografia 190)
Jeśli dobrze pamiętam to na jednym z powojennych mię-
dzynarodowych kongresów estetyki ktoś zauważył, że archite-
ktura pozostaje jedyną z dziedzin sztuki nowoczesnej akcepto-
waną powszechnie. Wydaje się, że przyczyną tego była utrzy-
mująca się tylko w jej przypadku czytelność funkcji, pozwalająca
rozumieć formę, która choć korzystając z coraz większych mo-
żliwości technicznych i materiałowych, pozostawała jednak w
niezmiennych granicach pionu i poziomu, we wszystkich niemal
kulturach uważanych za uprzywilejowane. Teraz, kiedy dekon-
struktywizm kanon ten zakwestionował, architektura dołączyła
do pozostałych sztuk, które spójność swoich struktur utraciły już
ok. 1960 r. To zaś, przy niespuszczaniu z oka samej architektury,
może w sposób nowy służyć historykom i estetykom w rozpo-
znawaniu zmieniających się związków między sztukami w
schyłkowym okresie ich istnienia na zasadach, które uważamy
za klasyczne, albo skierować ich uwagę na współczesny kon-
tekst kulturowy, przyjmujący tak zmienioną architekturę, ob-
serwowaną już jednak z zewnątrz.
Zdzisława Tołłoczko w swojej książce nie analizuje po-
szczególnych dzieł, tylko przywołuje je w sposób raz bliższy,
raz ogólniejszy, dla zilustrowania wywodów kontekstowych,
które bywają również źródłem określeń je porządkujących,
jak np. klioarchitektura. Świadczy to, że autorka reprezentuje
drugi punkt widzenia, zresztą ogólnie rzecz biorąc właściwy
też anglosaskiej estetyce analitycznej. - "Zastanawiając się
nad estetyką współczesnej architektury - pisze na s. 127 —
ważniejsze będzie badanie socjokulturowych postaw archite-
kta i odbiorcy niż stylowa charakterystyka i analiza poszcze-
gólnych obiektów. To ostatnie zajęcie jest bardzo niewdzię-
czne, ponieważ dzieło sztuki i teoria dzieła sztuki i archite-
206
ne odwołania do architektonicznych teorii włoskich faszy-
stów służą jednynie podkreśleniu różnic.
W obrębie poszczególnych rozdziałów, tych poświęco-
nych realizacjom artystycznym, podział jest równie klarowny.
I tak na przykład w rozdziale o malarstwie materiał został
usystematyzowany według tematów podejmowanych przez
artystów, takich jak: wojna, kobieta jako obiekt pożądania,
kobieta-matka, rodzina, praca na roli, wódz itd. Podobnie
postąpiono z rzeźbą, ale tu większy nacisk położył autor na
ukazanie twórczości takich znaczących artystów jak Arno
Breker i Josef Thorak, którzy reprezentowali oficjalny nurt
rzeźby narodowosocjalistycznej. Najmniej miejsca poświę-
cono plakatowi propagandowemu i co wydaje się całkowicie
niezrozumiałe, zupełnie pominięto grafikę, która wydatnie
przyczyniła się do szerzenia nowych idei i rozpowszechniania
schematów obrazowania. Ważną rolę odegrały tu linoryty
Sluytermana von Langeweyde wzorowane na ludowych ob-
razkach i opatrzone dydaktycznymi napisami objaśniającymi
treść przedstawienia.
Profesor Krakowski wielokrotnie podkreśla, że cała sztu-
ka III Rzeszy była na służbie propagandy. Dziś w Niemczech
podnoszą się głosy próbujące udowodnić, że istniała tam
również sztuka nie poddająca się w otwarty sposób dyktatowi
władzy. W 1994 r. w Kolonii w Muzeum Kate Kollwitz
odbyła się wystawa artystów pracujących w latach 1933-45
we wspólnym atelier w Berlinie na Klosterstrasse. Niektórzy
z nich, jak rzeźbiarz Adolf Abel, tworzyli dzieła odpowiada-
jące na zapotrzebowanie ówczesnego niemieckiego społe-
czeństwa akceptującego faszyzm. Inni malowali kameralne
obrazy i też starali się z tego utrzymać. Granice między jedną
i drugą postawą powoli się zacierają. Można nawet przyjąć
hipotezę, że za jakiś czas, gdy sztuka nazistowska, dzięki
wystawom i stałym ekspozycjom muzealnym, stanie się pub-
licznie znana, sama zdegraduje się do rangi powszechnego
kiczu, a badacze będą już tylko tropić wśród jej realizacji
najmniejsze nawet przejawy sztuki wolnej, nieskrępowanej
politycznymi nakazami, będą się starali odnaleźć ślady myśli
awangardowej. Tego rewizjonistycznego nurtu, wyraźnie
zarysowującego się na Zachodzie, w książce Piotra Kra-
kowskiego nie ma. Z całą konsekwencją i stanowczością
ukazuje, że system totalitarny, jako całkowicie martwy, nie
był w stanie stworzyć niczego nowego, był konsumentem
kultury a nie jej twórcą. Nawet w architekturze, która w
pi erwszej chwili mami pewną świeżością i śmiałością rozwią-
zań, wszystko już wcześniej było, może poza skalą przedsię-
wzięć budowlanych, ale znowu nie wszystko co wielkie musi
być totalitarne. Hannah Arent wyróżniła trzy podstawowe
symptomy totalitaryzmu: ideologię, organizację i terror.
Wszystkie te trzy elementy zostały przez autora książki na-
świetlone, choć może najmniej miejsca poświęcono terroro-
wi; jest on niejako oczywisty, tak głęboko zakorzeniony w
świadomości, że właściwie nie trzeba go przypominać. Czy
jednak wszyscy mają to poczucie, czy dla kolejnych pokoleń
urodzonych po 1945 r. nie jest to już zbyt odległa historia?
Wydaje się, że publikacja odpowiada na bardzo konkretne
zamówienie, jest skierowana do szerokiego grona czytelni-
ków, nie przeciąża jej aparat naukowy, jest natomiast bogato
i ciekawie ilustrowana. Jednak, jak na pierwszą i podstawową
pracę w języku polskim na ten temat proponuje się w niej zbyt
uproszczone rozwiązania. Na stronie 34 czytamy: "Faszyzm
był jedną z form panowania burżuazji, sztuka nazistowska
była zatem także szczególnym przejawem dominacji burżu-
azji". Z punktu widzenia historii społeczno-politycznej jest to
dużym uogólnieniem w stylu minionej epoki.
Joanna Sosnowska
Zdzisława Tołłoczko, "Wybrane problemy współczesnej estetyki architektonicznej.
Kraków: Politechnika Krakowska im. Tadeusza Kościuszki 1995 ss. 195, il. 81
(Architektura, Monografia 190)
Jeśli dobrze pamiętam to na jednym z powojennych mię-
dzynarodowych kongresów estetyki ktoś zauważył, że archite-
ktura pozostaje jedyną z dziedzin sztuki nowoczesnej akcepto-
waną powszechnie. Wydaje się, że przyczyną tego była utrzy-
mująca się tylko w jej przypadku czytelność funkcji, pozwalająca
rozumieć formę, która choć korzystając z coraz większych mo-
żliwości technicznych i materiałowych, pozostawała jednak w
niezmiennych granicach pionu i poziomu, we wszystkich niemal
kulturach uważanych za uprzywilejowane. Teraz, kiedy dekon-
struktywizm kanon ten zakwestionował, architektura dołączyła
do pozostałych sztuk, które spójność swoich struktur utraciły już
ok. 1960 r. To zaś, przy niespuszczaniu z oka samej architektury,
może w sposób nowy służyć historykom i estetykom w rozpo-
znawaniu zmieniających się związków między sztukami w
schyłkowym okresie ich istnienia na zasadach, które uważamy
za klasyczne, albo skierować ich uwagę na współczesny kon-
tekst kulturowy, przyjmujący tak zmienioną architekturę, ob-
serwowaną już jednak z zewnątrz.
Zdzisława Tołłoczko w swojej książce nie analizuje po-
szczególnych dzieł, tylko przywołuje je w sposób raz bliższy,
raz ogólniejszy, dla zilustrowania wywodów kontekstowych,
które bywają również źródłem określeń je porządkujących,
jak np. klioarchitektura. Świadczy to, że autorka reprezentuje
drugi punkt widzenia, zresztą ogólnie rzecz biorąc właściwy
też anglosaskiej estetyce analitycznej. - "Zastanawiając się
nad estetyką współczesnej architektury - pisze na s. 127 —
ważniejsze będzie badanie socjokulturowych postaw archite-
kta i odbiorcy niż stylowa charakterystyka i analiza poszcze-
gólnych obiektów. To ostatnie zajęcie jest bardzo niewdzię-
czne, ponieważ dzieło sztuki i teoria dzieła sztuki i archite-
206