Biuletyn Historii Sztuki
R.LVIII, 1996, Nr 1-2
PL ISSN 0006-3967
WŁADYSŁAWA JAWORSKA
Warszawa, Instytut Sztuki PAN
Aleksander Jackowski, Sztuka zwana naiwną. Encyklopedia sztuki polskiej. Warszawa:
Wydawnictwo Krupski i S-ka 1995 ss. 240
Mówiło się o impresjonistach, że malująjak ptak śpiewa.
Doceniając tę poetycką metaforę nie można wszakże zapomi-
nać, że impresjoniści byli ptakami malowanymi przez eduka-
cję, wysublimowany smak artystyczny rodem z Paryża i że w
swej ptasiej spontaniczności mieli świadomość każdej wy-
śpiewanej nuty, czyli każdego dotknięcia pędzla na płótnie.
Ich wspaniałe dzieła były wynikiem talentu, wyobraźni, edu-
kacji i oczywiście ducha epoki, w której przyszło im tworzyć.
W przypadku twórczości amatorów, zwanych samorod-
nymi lub naiwnymi, nie ma tego tertium jakim jest edukacja.
W ich twórczości następuje bezpośrednia niejako transmisja
między impulsem wyobraźni a realizowanym dziełem. Brak
erudycji, znajomości podstaw rzemiosła artystycznego i obo-
wiązujących konwencji powoduje, że twórczość artystów na-
iwnych nie wiąże się z jakimkolwiek stylem -jest ponadcza-
sowa.
Fenomen kulturowy jakim jest sztuka naiwna wzbudził
duże zainteresowanie w środowisku artystycznym i intelektu-
alnym Paryża już na przełomie XIX i XX w. Fala mody na
twórczość samorodną rodziła się w atmosferze przeżywania
się sztuki akdemickiej i samej Akademii jako instytucji sko-
stniałej, promującej profesjonalnych "artystów z dyplomem".
Pojawił się negatywny termin - "sztuka pompierów". Sprze-
ciw wobec dominującej sztuki akademickiej wyrażał się w
różnych formach wśród nowej generacji artystów. Już w
latach osiemdziesiątych, uciekając przed "zgniłą cywilizacją
europejską", Gauguin wyjechał z Paryża na wyspy Oceanii,
by dotrzeć tam do korzeni "prawdziwej sztuki", do ludzi,
którzy nie wiedząc, że są artystami, tworzą spontanicznie
dzieła sztuki nie dla zysku i chwały, lecz w hołdzie dla swych
bogów - symboli ziemi, nieba, płodności, śmierci. Dla magi-
cznych sił przyrody.
Z niezręczności i naiwności rysunku obrazków z Epinal
(słynny ośrodek sztuki ceramicznej w departamencie Woge-
zów) wyrafinowani artyści Paryża fin-de-siecle dopatrywali
się uroków "egzotyki barbarzyństwa", a przede wszystkim
szczerości, której poszukiwali, a która, ich zdaniem, sztuka
wykształcona od dawna zatraciła w perfekcji formy i techni-
cznej doskonałości. Zaczęli pojawiać się kolekcjonerzy ob-
razków z Epinal, które dotychczas uchodziły za symbol ma-
larskiego kiczu. Wybitny pisarz, krytyk i filozof, Remy de
Gourmont, wraz z prowokacyjnym w swym pisarstwie absur-
du Alfredem Jarry (Król Ubu), założyli specjalne pismo
"L'Ymagier", którego celem było m.in. popieranie tego ro-
dzaju twórczości. Głoszono pewność w sztuce, zasypywano
przepaść dzielącą sztukę mistrzów i amatorów. I tak, obok
drzeworytniczych odbitek z Małej Pasji Durera, egzotycz-
nych drzeworytów Gauguina i naiwno-mistycznych kompo-
zycji Charles'a Filigera, znalazły się w zeszytach "L'Yma-
gier" odciśnięte jak pieczęcie tablice astrologiczne, heraldy-
czne, znaki kabalistyczne i uhonorowane na barwnych, wkle-
janych tablicach... unages d'Epinal.
Zasługą pisma (wyszło tylko 6 numerów w latach 1894-96)
było zwrócenie uwagi na twórczość naiwnego malarza Henri
Rousseau. Jego obraz Wojna z 1894 (wystawiony w Salonie
Niezależnych) mierzony w kategoriach estetycznych epoki,
był skandalizującym szokiem, ale zarazem iskrą zapalającą
zainteresowanie tym niedzielnym malarzem, celnikiem z za-
wodu. W szumie niespokojnych poszukiwań artystycznych
Paryża zmierzających do dekompozycji i deformacji, lub
wręcz entropii obrazu, Rousseau Celnik znalazł "niszę spoko-
ju i szczęśliwości" dla swojego malarstwa, w którym z pełną
powagą naiwności i precyzją naturalistycznego rysunku
przedstawiał barwne, niedorzeczne wizje ogrodów, dżungli z
dzikimi zwierzętami, lub w tychże dżunglach, naiwne, fron-
talnie jak do pamiątkowego zdjęcia ustawione postacie.
Rousseau le Douanier wzbudzał zachwyt wśród współczes-
nych mu artystów i poetów (Apollinaire). Stał się tym mala-
rzem, który sztuce naiwnej otworzył drogę do Luwru.
Z czasem zjawiskiem sztuki naiwnej zajęła się nauka.
Badania prowadzone od lat trzydziestych przez historyków
sztuki, a później przez socjologów, psychologów, psychia-
trów, etnologów i antropologów kultury - prowadziły różny-
mi meandrami do jednego źródła: do twórczego instynktu
człowieka. Zastanawiano się nad siłą wewnętrzego impulsu,
który powoduje, że człowiek żyjący na marginesie życia na
wsi lub w mieście, udręczony chorobami, nieprzystający do
swego otoczenia, bywa że analfabeta, lub psychicznie wyob-
cowany w swym autyzmie, wykształcony "inteligent" reali-
zuje na papierze lub płótnie wizje wspaniałych rajskich ogro-
180
R.LVIII, 1996, Nr 1-2
PL ISSN 0006-3967
WŁADYSŁAWA JAWORSKA
Warszawa, Instytut Sztuki PAN
Aleksander Jackowski, Sztuka zwana naiwną. Encyklopedia sztuki polskiej. Warszawa:
Wydawnictwo Krupski i S-ka 1995 ss. 240
Mówiło się o impresjonistach, że malująjak ptak śpiewa.
Doceniając tę poetycką metaforę nie można wszakże zapomi-
nać, że impresjoniści byli ptakami malowanymi przez eduka-
cję, wysublimowany smak artystyczny rodem z Paryża i że w
swej ptasiej spontaniczności mieli świadomość każdej wy-
śpiewanej nuty, czyli każdego dotknięcia pędzla na płótnie.
Ich wspaniałe dzieła były wynikiem talentu, wyobraźni, edu-
kacji i oczywiście ducha epoki, w której przyszło im tworzyć.
W przypadku twórczości amatorów, zwanych samorod-
nymi lub naiwnymi, nie ma tego tertium jakim jest edukacja.
W ich twórczości następuje bezpośrednia niejako transmisja
między impulsem wyobraźni a realizowanym dziełem. Brak
erudycji, znajomości podstaw rzemiosła artystycznego i obo-
wiązujących konwencji powoduje, że twórczość artystów na-
iwnych nie wiąże się z jakimkolwiek stylem -jest ponadcza-
sowa.
Fenomen kulturowy jakim jest sztuka naiwna wzbudził
duże zainteresowanie w środowisku artystycznym i intelektu-
alnym Paryża już na przełomie XIX i XX w. Fala mody na
twórczość samorodną rodziła się w atmosferze przeżywania
się sztuki akdemickiej i samej Akademii jako instytucji sko-
stniałej, promującej profesjonalnych "artystów z dyplomem".
Pojawił się negatywny termin - "sztuka pompierów". Sprze-
ciw wobec dominującej sztuki akademickiej wyrażał się w
różnych formach wśród nowej generacji artystów. Już w
latach osiemdziesiątych, uciekając przed "zgniłą cywilizacją
europejską", Gauguin wyjechał z Paryża na wyspy Oceanii,
by dotrzeć tam do korzeni "prawdziwej sztuki", do ludzi,
którzy nie wiedząc, że są artystami, tworzą spontanicznie
dzieła sztuki nie dla zysku i chwały, lecz w hołdzie dla swych
bogów - symboli ziemi, nieba, płodności, śmierci. Dla magi-
cznych sił przyrody.
Z niezręczności i naiwności rysunku obrazków z Epinal
(słynny ośrodek sztuki ceramicznej w departamencie Woge-
zów) wyrafinowani artyści Paryża fin-de-siecle dopatrywali
się uroków "egzotyki barbarzyństwa", a przede wszystkim
szczerości, której poszukiwali, a która, ich zdaniem, sztuka
wykształcona od dawna zatraciła w perfekcji formy i techni-
cznej doskonałości. Zaczęli pojawiać się kolekcjonerzy ob-
razków z Epinal, które dotychczas uchodziły za symbol ma-
larskiego kiczu. Wybitny pisarz, krytyk i filozof, Remy de
Gourmont, wraz z prowokacyjnym w swym pisarstwie absur-
du Alfredem Jarry (Król Ubu), założyli specjalne pismo
"L'Ymagier", którego celem było m.in. popieranie tego ro-
dzaju twórczości. Głoszono pewność w sztuce, zasypywano
przepaść dzielącą sztukę mistrzów i amatorów. I tak, obok
drzeworytniczych odbitek z Małej Pasji Durera, egzotycz-
nych drzeworytów Gauguina i naiwno-mistycznych kompo-
zycji Charles'a Filigera, znalazły się w zeszytach "L'Yma-
gier" odciśnięte jak pieczęcie tablice astrologiczne, heraldy-
czne, znaki kabalistyczne i uhonorowane na barwnych, wkle-
janych tablicach... unages d'Epinal.
Zasługą pisma (wyszło tylko 6 numerów w latach 1894-96)
było zwrócenie uwagi na twórczość naiwnego malarza Henri
Rousseau. Jego obraz Wojna z 1894 (wystawiony w Salonie
Niezależnych) mierzony w kategoriach estetycznych epoki,
był skandalizującym szokiem, ale zarazem iskrą zapalającą
zainteresowanie tym niedzielnym malarzem, celnikiem z za-
wodu. W szumie niespokojnych poszukiwań artystycznych
Paryża zmierzających do dekompozycji i deformacji, lub
wręcz entropii obrazu, Rousseau Celnik znalazł "niszę spoko-
ju i szczęśliwości" dla swojego malarstwa, w którym z pełną
powagą naiwności i precyzją naturalistycznego rysunku
przedstawiał barwne, niedorzeczne wizje ogrodów, dżungli z
dzikimi zwierzętami, lub w tychże dżunglach, naiwne, fron-
talnie jak do pamiątkowego zdjęcia ustawione postacie.
Rousseau le Douanier wzbudzał zachwyt wśród współczes-
nych mu artystów i poetów (Apollinaire). Stał się tym mala-
rzem, który sztuce naiwnej otworzył drogę do Luwru.
Z czasem zjawiskiem sztuki naiwnej zajęła się nauka.
Badania prowadzone od lat trzydziestych przez historyków
sztuki, a później przez socjologów, psychologów, psychia-
trów, etnologów i antropologów kultury - prowadziły różny-
mi meandrami do jednego źródła: do twórczego instynktu
człowieka. Zastanawiano się nad siłą wewnętrzego impulsu,
który powoduje, że człowiek żyjący na marginesie życia na
wsi lub w mieście, udręczony chorobami, nieprzystający do
swego otoczenia, bywa że analfabeta, lub psychicznie wyob-
cowany w swym autyzmie, wykształcony "inteligent" reali-
zuje na papierze lub płótnie wizje wspaniałych rajskich ogro-
180