RECENZJE
dów powstałych w jego wyobraźni jakby na przekór nędzne-
mu środowisku, w którym przyszło mu żyć. Nasuwały się
pytania: skąd ci ludzie biorą pomysły na syntetyczne, ekspre-
syjne wyrażanie ludzkiego (i boskiego) cierpienia w kawałku
drewna lub na rozbudowane kompozycje malarskie pełne
szczęśliwości wśród świętych i aniołów gdzie -jak określa to
Umberto Eco — "senne marzenie miesza się z rzeczywisto-
ścią". I równie ważne pytanie: w jaki sposób, nigdy się nie
ucząc, twórcy ci posiedli znajomość choćby i nieporadnego
rysunku oraz sekretną wiedzę bezbłędnego łączenia kolo-
rów.
Tajemnicę realizowania się talentu nazwano instynktem
twórczym, a determinację tworzenia "lepszych światów"
kompensacją nieudanego życia. Są to wystarczająco ogólni-
kowe stwierdzenia, ażeby upewnić się, że zjawisko sztuki
samorodnej wciąż jeszcze wymyka się spod znanych naukow-
com instrumentów badawczych choćby prowadzonych wie-
lostronnie przez wspomnianych badaczy różnych specjalno-
ści. Cóż więc pozostaje? Dokumentowanie twórczości i jej
estetyczna ocena per analogiam do twórczości profesjonal-
nej. A z drugiej strony, parapsychiatryczne diagnozowanie
samych twórców.
Na temat sztuki naiwnej powstała spora literatura. Nie
sposób w tym kontekście pominąć takiego nazwiska jak stale
mieszkający w Paryżu Wihelm Uhde, odkrywca sztuki naiw-
nej i namiętny jej kolekcjoner, czy nazwiska zasłużonego
historyka sztuki jak Oto Bihalji-Merin, badacza sztuki samo-
rodnej, w szczególności niezwyle bogato rozwiniętej twór-
czości z pogranicza sztuki ludowej i naiwnej na terenie byłej
Jugosławii (zwłaszcza rejonu Wojewodiny). Bihalji-Merin,
zajmujący się tą problematyką już od lat trzydziestych, jest
autorem wydanego w 1958 r. obszernego kompendium L 'Art
de Ndifs wraz ze szczegółowym katalogiem, biogramami,
fotografi ami twórców i ich dzieł. Dr Alfred Bader, znakomity
psychiatra szwajcarski, autor wielu prac naukowych, zajmuje
się w swej klinice w Lozannie problemami uprawiania sztuki
jako terapii. Klinika ma podobno dobre rezultaty i wspaniałe
zbiory (wśród nich i polskich twórców). W Lozannie również
mieści się słynne ze swych zbiorów Muzeum art brut, nader
ważne centrum dla badaczy tej sztuki.
W polskiej literaturze przedmiotu wydarzeniem stało się
opublikowanie w 1995 r. książki Aleksandra Jackowskiego
Sztuka zwana naiwną. Książka ta, wydana w formie bogato
ilustrowanego albumu, z przewagąbarwnych reprodukcji, już
sama w sobie jest dziełem sztuki edytorskiej, Składa się z
dwóch części: obszernego wprowadzenia oraz części nazwa-
nej w podtytule Encyklopedia sztuki polskiej, obejmującej
dziewięćdziesiąt haseł.
Już od pierwszej strony wprowadzenia wiemy, że Ale-
ksander Jackowski jest nie tylko obserwatorem, rejestratorem
i interpretatorem zjawiska, które chce w książce przedstawić,
ale że jest osobiście, emocjonalnie zaangażowany w obszar
swych badań, którym poświęcił kilka dziesięcioleci. Dowia-
dujemy się ponadto jak się to zainteresowanie zaczęło -
początkowo sztuką ludową, a w miarę upływu czasu, posze-
rzało się na inne obszary sztuki amatorskiej, która nie da się
zakwalifikować ani jako ludowa ani profesjonalna. To, że
11. 1. Jędrzej Wawro, "Frasobliwy", przed 1936, drewno
polichrom., Państwowe Muzeum Etnograficzne w Warszawie.
Repr. wg A. Jackowski, "Sztuka zwana naiwną..."
III. 1. Jędrzej Wawro, "Afflicted", prior to 1936, wood
polychrome, State ethnographical Museum in Warsaw.
Repr. according to A. Jackowski, "Sztuka zwana naiwną"...
autor stykał się osobiście z twórcami, o których pisze, że ich
latami obserwował, rozmawiał z nimi, doradzał, pomagał,
pisał o nich, a niekiedy blisko się z nimi przyjaźnił - powo-
duje, że jego książka o naiwnych XX wieku w Polsce jest
częściowo jego autobiografią. Te osobiste, prywatne relacje
stwarzają szczególny klimat autentyczności omawianych fa-
któw i zjawisk w życiorysach tych ludzi dziwnych, odmien-
nych, nawiedzonych, którzy na marginesie sztuki oficjalnej,
tworzą swe dzieła. Przytaczane w biogramach fragmenty
rozmów, cytowane urywki listów, opowiedziane anegdoty
181
dów powstałych w jego wyobraźni jakby na przekór nędzne-
mu środowisku, w którym przyszło mu żyć. Nasuwały się
pytania: skąd ci ludzie biorą pomysły na syntetyczne, ekspre-
syjne wyrażanie ludzkiego (i boskiego) cierpienia w kawałku
drewna lub na rozbudowane kompozycje malarskie pełne
szczęśliwości wśród świętych i aniołów gdzie -jak określa to
Umberto Eco — "senne marzenie miesza się z rzeczywisto-
ścią". I równie ważne pytanie: w jaki sposób, nigdy się nie
ucząc, twórcy ci posiedli znajomość choćby i nieporadnego
rysunku oraz sekretną wiedzę bezbłędnego łączenia kolo-
rów.
Tajemnicę realizowania się talentu nazwano instynktem
twórczym, a determinację tworzenia "lepszych światów"
kompensacją nieudanego życia. Są to wystarczająco ogólni-
kowe stwierdzenia, ażeby upewnić się, że zjawisko sztuki
samorodnej wciąż jeszcze wymyka się spod znanych naukow-
com instrumentów badawczych choćby prowadzonych wie-
lostronnie przez wspomnianych badaczy różnych specjalno-
ści. Cóż więc pozostaje? Dokumentowanie twórczości i jej
estetyczna ocena per analogiam do twórczości profesjonal-
nej. A z drugiej strony, parapsychiatryczne diagnozowanie
samych twórców.
Na temat sztuki naiwnej powstała spora literatura. Nie
sposób w tym kontekście pominąć takiego nazwiska jak stale
mieszkający w Paryżu Wihelm Uhde, odkrywca sztuki naiw-
nej i namiętny jej kolekcjoner, czy nazwiska zasłużonego
historyka sztuki jak Oto Bihalji-Merin, badacza sztuki samo-
rodnej, w szczególności niezwyle bogato rozwiniętej twór-
czości z pogranicza sztuki ludowej i naiwnej na terenie byłej
Jugosławii (zwłaszcza rejonu Wojewodiny). Bihalji-Merin,
zajmujący się tą problematyką już od lat trzydziestych, jest
autorem wydanego w 1958 r. obszernego kompendium L 'Art
de Ndifs wraz ze szczegółowym katalogiem, biogramami,
fotografi ami twórców i ich dzieł. Dr Alfred Bader, znakomity
psychiatra szwajcarski, autor wielu prac naukowych, zajmuje
się w swej klinice w Lozannie problemami uprawiania sztuki
jako terapii. Klinika ma podobno dobre rezultaty i wspaniałe
zbiory (wśród nich i polskich twórców). W Lozannie również
mieści się słynne ze swych zbiorów Muzeum art brut, nader
ważne centrum dla badaczy tej sztuki.
W polskiej literaturze przedmiotu wydarzeniem stało się
opublikowanie w 1995 r. książki Aleksandra Jackowskiego
Sztuka zwana naiwną. Książka ta, wydana w formie bogato
ilustrowanego albumu, z przewagąbarwnych reprodukcji, już
sama w sobie jest dziełem sztuki edytorskiej, Składa się z
dwóch części: obszernego wprowadzenia oraz części nazwa-
nej w podtytule Encyklopedia sztuki polskiej, obejmującej
dziewięćdziesiąt haseł.
Już od pierwszej strony wprowadzenia wiemy, że Ale-
ksander Jackowski jest nie tylko obserwatorem, rejestratorem
i interpretatorem zjawiska, które chce w książce przedstawić,
ale że jest osobiście, emocjonalnie zaangażowany w obszar
swych badań, którym poświęcił kilka dziesięcioleci. Dowia-
dujemy się ponadto jak się to zainteresowanie zaczęło -
początkowo sztuką ludową, a w miarę upływu czasu, posze-
rzało się na inne obszary sztuki amatorskiej, która nie da się
zakwalifikować ani jako ludowa ani profesjonalna. To, że
11. 1. Jędrzej Wawro, "Frasobliwy", przed 1936, drewno
polichrom., Państwowe Muzeum Etnograficzne w Warszawie.
Repr. wg A. Jackowski, "Sztuka zwana naiwną..."
III. 1. Jędrzej Wawro, "Afflicted", prior to 1936, wood
polychrome, State ethnographical Museum in Warsaw.
Repr. according to A. Jackowski, "Sztuka zwana naiwną"...
autor stykał się osobiście z twórcami, o których pisze, że ich
latami obserwował, rozmawiał z nimi, doradzał, pomagał,
pisał o nich, a niekiedy blisko się z nimi przyjaźnił - powo-
duje, że jego książka o naiwnych XX wieku w Polsce jest
częściowo jego autobiografią. Te osobiste, prywatne relacje
stwarzają szczególny klimat autentyczności omawianych fa-
któw i zjawisk w życiorysach tych ludzi dziwnych, odmien-
nych, nawiedzonych, którzy na marginesie sztuki oficjalnej,
tworzą swe dzieła. Przytaczane w biogramach fragmenty
rozmów, cytowane urywki listów, opowiedziane anegdoty
181