209
W sprawie listu Witalisa Wolnego
W związku z listem Witalisa Wolnego w ostatnim „Biuletynie Historii Sztuki" (nr 3-4, 2004)
chcemy przedstawić sprawę od naszej strony. Trudno jest wprawdzie polemizować z cudzymi
wspomnieniami sprzed 40 lat, tak bardzo zniekształconymi (nie wiemy w jakim stopniu świado-
mie). Nie rozumiemy, po prostu nie możemy pojąć, co skłoniło autora listu do formułowania
takiego steku konfabulacji po tylu latach! Nigdy przez ten czas jednym nawet słowem nie wspo-
mniał nam, że ma do nas jakiekolwiek pretensje, przeciwnie, zawsze okazywał nam przyjaźń
i serdeczność. We wszystkich publikacjach o El Grecu zawsze pisałyśmy, że był z nami - jako
fotograf - podczas pierwszego pobytu w Kosowie. Natomiast możemy przysiąc, że w jego liście
poza kilkoma zdaniami (o tym, że wstępną inwentaryzację przeprowadził Bogusław Kopydłow-
ski, że jego maszynopis był w redakcji i że Wolny był obecny na objeździe) nie ma słowa prawdy.
Przede wszystkim zawsze oddawałyśmy „co cesarskie" tym, którzy nam pomogli. Wystarczy zaj-
rzeć do naszych artykułów lub książki*. W tym przypadku pierwszym był w 1964 r. prof. Michał
Walicki, do którego odesłał nas Jerzy Łoziński, nasz redaktor naczelny, kiedy pokazałyśmy mu -
pod wielkim wrażeniem obrazu - pierwsze zdjęcie wykonane przez Witalisa. Obie pamiętamy
doskonale ten moment. Walicki powiedział: „ Boże, El Greco?" „Chyba tak." „No to piszcie o tym
koniecznie, ale przede wszystkim weźcie Langdę i pojedźcie z nim, żeby zrobić porządną doku-
mentację". Mariusz Karpowicz zwrócił nam uwagę na świeży artykuł Gudiola o serii franciszkań-
skiej El Greca w „Art Bulletin" i też zachęcił do pisania, a prof. Jerzy Sienkiewicz towarzyszył
nam w jednym z naszych ośmiu wyjazdów do Kosowa, poprzedzających napisanie artykułu do
BHS w 1966 r. Natomiast B. Kopydłowski we wstępnej „inwentaryzacji" nawet jednym słowem
nie wspomniał o obrazie św. Franciszka w Kosowie, a co dopiero o przypisaniu go Honthorstowi!
Czy można wyobrazić sobie inwentaryzatora, który ołówkiem wypisuje na odwrociu obrazu jego
atrybucję? Napis XIX-wiecznym liternictwem „Gerard Honthorst", opatrzony znakiem zapytania
zobaczyłyśmy dopiero za kolejną bytnością w Kosowie i sfotografował go wówczas brat Ewy
Smulikowskiej, z którym wtedy pojechałyśmy. Napis ten był zapewne jakąś dawną próbą atrybu-
cji i posłużył nam do potwierdzenia hipotezy o możliwym antykwarycznym epizodzie obrazu,
obok napisu (z błędem) „Van Dyck" położonym w pobliżu zamalowanej pierwotnej sygnatury
mistrza. Nie wiemy, dlaczego maszynopis B. Kopydłowskiego zaginął, bo odchodząc na emerytu-
rę zostawiłyśmy w redakcji Katalogu wszystkie nasze materiały do ponad 40 katalogów, jakie
w sumie opracowałyśmy - zeszyty z notatkami, maszynopisy wstępnych inwentaryzacji, recenzje
historyczne, itp. Opis naszego cyrkowego zachowania (wydawanie okrzyków: „Honthorst, wspa-
niały Honthorst", zdejmowanie przez jedną (!) z nas dużego obrazu w ciężkiej ramie ze ściany)
jest kompletnym wymysłem, tak samo jak opinia Wolnego, że ,jeśli to ma być ktoś, to jest nim
El Greco", wygłoszona rzekomo do nas przed obrazem, a także historyjka o pożyczeniu nam
książki autorstwa Kurta Pfistera. Witalis Wolny nigdy żadnej książki nam nie pożyczał, ani nie
pokazywał. Miałyśmy nieporównywalnie lepszą literaturę, jak Aznar, Mayer, wspomniany Gudiol,
Wethey, czy Soehner. Ręce nam opadają. Jak mogłyśmy organizować „wycieczkę profesorów" do
obrazu, aby chwalić się cudzym odkryciem? Prof. Jan Białostocki oraz kustosze Marek Rostwo-
rowski i Beata Michałkowa pojechali do Kosowa jako eksperci z inicjatywy dyrektora Muzeum
Narodowego prof. Stanisława Lorentza dopiero w 1967 r. trzy lata po odkryciu, kiedy już trwała
wrzawa medialna po ukazaniu się naszego artykułu w BHS. Nie mieli żadnego powodu, żeby
zapraszać na ten wyjazd Wolnego, czy jakiegokolwiek fotografa z Instytutu. Mogłybyśmy na całą
sprawę machnąć ręką, bo przecież znamy prawdę, tak samo jak nasi przyjaciele i koledzy, pracu-
jący wówczas w Instytucie, którzy od pierwszych chwil po pierwszym powrocie z Kosowa dzielili
* I. GALICKA, H. SYGIETYŃSKA, Odbywanie sztuki, sztuka odkrywania, Warszawa 1994.
W sprawie listu Witalisa Wolnego
W związku z listem Witalisa Wolnego w ostatnim „Biuletynie Historii Sztuki" (nr 3-4, 2004)
chcemy przedstawić sprawę od naszej strony. Trudno jest wprawdzie polemizować z cudzymi
wspomnieniami sprzed 40 lat, tak bardzo zniekształconymi (nie wiemy w jakim stopniu świado-
mie). Nie rozumiemy, po prostu nie możemy pojąć, co skłoniło autora listu do formułowania
takiego steku konfabulacji po tylu latach! Nigdy przez ten czas jednym nawet słowem nie wspo-
mniał nam, że ma do nas jakiekolwiek pretensje, przeciwnie, zawsze okazywał nam przyjaźń
i serdeczność. We wszystkich publikacjach o El Grecu zawsze pisałyśmy, że był z nami - jako
fotograf - podczas pierwszego pobytu w Kosowie. Natomiast możemy przysiąc, że w jego liście
poza kilkoma zdaniami (o tym, że wstępną inwentaryzację przeprowadził Bogusław Kopydłow-
ski, że jego maszynopis był w redakcji i że Wolny był obecny na objeździe) nie ma słowa prawdy.
Przede wszystkim zawsze oddawałyśmy „co cesarskie" tym, którzy nam pomogli. Wystarczy zaj-
rzeć do naszych artykułów lub książki*. W tym przypadku pierwszym był w 1964 r. prof. Michał
Walicki, do którego odesłał nas Jerzy Łoziński, nasz redaktor naczelny, kiedy pokazałyśmy mu -
pod wielkim wrażeniem obrazu - pierwsze zdjęcie wykonane przez Witalisa. Obie pamiętamy
doskonale ten moment. Walicki powiedział: „ Boże, El Greco?" „Chyba tak." „No to piszcie o tym
koniecznie, ale przede wszystkim weźcie Langdę i pojedźcie z nim, żeby zrobić porządną doku-
mentację". Mariusz Karpowicz zwrócił nam uwagę na świeży artykuł Gudiola o serii franciszkań-
skiej El Greca w „Art Bulletin" i też zachęcił do pisania, a prof. Jerzy Sienkiewicz towarzyszył
nam w jednym z naszych ośmiu wyjazdów do Kosowa, poprzedzających napisanie artykułu do
BHS w 1966 r. Natomiast B. Kopydłowski we wstępnej „inwentaryzacji" nawet jednym słowem
nie wspomniał o obrazie św. Franciszka w Kosowie, a co dopiero o przypisaniu go Honthorstowi!
Czy można wyobrazić sobie inwentaryzatora, który ołówkiem wypisuje na odwrociu obrazu jego
atrybucję? Napis XIX-wiecznym liternictwem „Gerard Honthorst", opatrzony znakiem zapytania
zobaczyłyśmy dopiero za kolejną bytnością w Kosowie i sfotografował go wówczas brat Ewy
Smulikowskiej, z którym wtedy pojechałyśmy. Napis ten był zapewne jakąś dawną próbą atrybu-
cji i posłużył nam do potwierdzenia hipotezy o możliwym antykwarycznym epizodzie obrazu,
obok napisu (z błędem) „Van Dyck" położonym w pobliżu zamalowanej pierwotnej sygnatury
mistrza. Nie wiemy, dlaczego maszynopis B. Kopydłowskiego zaginął, bo odchodząc na emerytu-
rę zostawiłyśmy w redakcji Katalogu wszystkie nasze materiały do ponad 40 katalogów, jakie
w sumie opracowałyśmy - zeszyty z notatkami, maszynopisy wstępnych inwentaryzacji, recenzje
historyczne, itp. Opis naszego cyrkowego zachowania (wydawanie okrzyków: „Honthorst, wspa-
niały Honthorst", zdejmowanie przez jedną (!) z nas dużego obrazu w ciężkiej ramie ze ściany)
jest kompletnym wymysłem, tak samo jak opinia Wolnego, że ,jeśli to ma być ktoś, to jest nim
El Greco", wygłoszona rzekomo do nas przed obrazem, a także historyjka o pożyczeniu nam
książki autorstwa Kurta Pfistera. Witalis Wolny nigdy żadnej książki nam nie pożyczał, ani nie
pokazywał. Miałyśmy nieporównywalnie lepszą literaturę, jak Aznar, Mayer, wspomniany Gudiol,
Wethey, czy Soehner. Ręce nam opadają. Jak mogłyśmy organizować „wycieczkę profesorów" do
obrazu, aby chwalić się cudzym odkryciem? Prof. Jan Białostocki oraz kustosze Marek Rostwo-
rowski i Beata Michałkowa pojechali do Kosowa jako eksperci z inicjatywy dyrektora Muzeum
Narodowego prof. Stanisława Lorentza dopiero w 1967 r. trzy lata po odkryciu, kiedy już trwała
wrzawa medialna po ukazaniu się naszego artykułu w BHS. Nie mieli żadnego powodu, żeby
zapraszać na ten wyjazd Wolnego, czy jakiegokolwiek fotografa z Instytutu. Mogłybyśmy na całą
sprawę machnąć ręką, bo przecież znamy prawdę, tak samo jak nasi przyjaciele i koledzy, pracu-
jący wówczas w Instytucie, którzy od pierwszych chwil po pierwszym powrocie z Kosowa dzielili
* I. GALICKA, H. SYGIETYŃSKA, Odbywanie sztuki, sztuka odkrywania, Warszawa 1994.