MODUS
Prace z historii sztuki
I (1999)
Jarosław Suchan
Kantor z obrazami.
Przytoczenia w twórczości malarskiej
Tadeusza Kantora
„Nie spotkałem reżysera ani nawet malarza, który by powiedział, że od
kogoś zależy, od jakiejś tradycji. Wszyscy chcą sprawiać wrażenie niezmier-
nie pomazanych przez Ducha Świętego"1 - ironizował swego czasu Tadeusz
Kantor, gdzie indziej dopowiadając: „Nie uważam się za pomazańca Boże-
go. Nie wierzę, aby ktoś mógł wylecieć z głowy, nie wiem tam czyjej, i był
samorodny (...) bo niemożliwe jest w sztuce (...) by nie mieć swoich paran-
tel, swoich ojców, krewnych, powinowatych"2.
To wyznanie niewiary w możliwość całkowitego zerwania z historią,
w możliwość istnienia poza tradycją, w tamtym czasie, w latach siedem-
dziesiątych, brzmiało zapewne niczym herezja. Wprawdzie ortodoksyjny
modernizm, gloryfikujący postęp i ufnie wpatrzony w przyszłość, powoli
sam stawał się historią, niemniej przekonanie, iż artysta jest, mówiąc
słowami Thoreau, synem nikogo - albo że obowiązkiem jego jest bycie sy-
nem nikogo - wciąż jeszcze, zwłaszcza w Polsce, miało moc aksjomatu.
Kantor ośmieszał ów aksjomat, a tym samym dobrowolnie przyjmował na
siebie rolę heretyka, odstępcy od awangardowej religii niepamięci. Co jed-
nak znamienne, nadal widział w sobie kontynuatora prawdziwej awangar-
dy. Czy był nim w istocie?
1 T. Kantor, Z notatnika, w: W. Borowski, Kantor, Warszawa 1982, s. 163 (wypowiedź z roku
1977).
2 Tamże, s. 163 (wypowiedź z roku 1978).
75
Prace z historii sztuki
I (1999)
Jarosław Suchan
Kantor z obrazami.
Przytoczenia w twórczości malarskiej
Tadeusza Kantora
„Nie spotkałem reżysera ani nawet malarza, który by powiedział, że od
kogoś zależy, od jakiejś tradycji. Wszyscy chcą sprawiać wrażenie niezmier-
nie pomazanych przez Ducha Świętego"1 - ironizował swego czasu Tadeusz
Kantor, gdzie indziej dopowiadając: „Nie uważam się za pomazańca Boże-
go. Nie wierzę, aby ktoś mógł wylecieć z głowy, nie wiem tam czyjej, i był
samorodny (...) bo niemożliwe jest w sztuce (...) by nie mieć swoich paran-
tel, swoich ojców, krewnych, powinowatych"2.
To wyznanie niewiary w możliwość całkowitego zerwania z historią,
w możliwość istnienia poza tradycją, w tamtym czasie, w latach siedem-
dziesiątych, brzmiało zapewne niczym herezja. Wprawdzie ortodoksyjny
modernizm, gloryfikujący postęp i ufnie wpatrzony w przyszłość, powoli
sam stawał się historią, niemniej przekonanie, iż artysta jest, mówiąc
słowami Thoreau, synem nikogo - albo że obowiązkiem jego jest bycie sy-
nem nikogo - wciąż jeszcze, zwłaszcza w Polsce, miało moc aksjomatu.
Kantor ośmieszał ów aksjomat, a tym samym dobrowolnie przyjmował na
siebie rolę heretyka, odstępcy od awangardowej religii niepamięci. Co jed-
nak znamienne, nadal widział w sobie kontynuatora prawdziwej awangar-
dy. Czy był nim w istocie?
1 T. Kantor, Z notatnika, w: W. Borowski, Kantor, Warszawa 1982, s. 163 (wypowiedź z roku
1977).
2 Tamże, s. 163 (wypowiedź z roku 1978).
75