40
SŁAWOMIR MAOrAŁA
1. W. Prażmowski. „List do Gombrowicza", fotografie z okolic Małoszyc, 2005
rozumiem przesłanie przejmująco prostych zdjęć Prażmowskiego, który ich serię opatrzył nawet bardzo in-
tymnym listem do autora Ferdydurke.
Jest to seria dla widza oczytanego, przynajmniej w lekturach szkolnych. Większości uczniów w Polsce
Gombrowicz kojarzy się dzisiaj bardziej z obowiązkową lekturą niż z literaturą nieco zakazaną, nieco wy-
klętą, a więc bliżej mu do Słowackiego i Pimki niż do wywrotowego, ironicznego skandalisty. Ale jest to
też seria dla widza współczesnego, obytego z wizualnym potęgowaniem „wartości dodanej" przez nasyca-
jące wizyty turystyczne konsumpcją kulturalną zespoły ekspertów od budowania „image'u" miasta, regionu,
kraju. Prażmowski ironicznie pozbawia swoje zdjęcia, swoje „tropienie" Gombrowicza, prawie wszystkich
rekwizytów pozwalających na szybką orientację. Jego krajobrazy są ogołocone z wszystkiego, co mogłoby
nas oderwać, rozproszyć, pozbawić skupienia na śladach Gombrowicza. Jeśli wyraz „kontemplacja" ma jakiś
sens, to w przypadku serii „List do Gombrowicza" Wojciecha Prażmowskiego sens ten polega na stworzeniu
wizualnej pustelni, w której możemy w skupieniu przemyśleć „naszego Gombrowicza".
Dobrze jest porównać jego zdjęcia ze zdjęciem Karoliny Kowalskiej z cyklu wystawianego na IV Bien-
nale Fotografii w Poznaniu w 2005 r. - i nagrodzonego tam a mianowicie Nagłe załamanie się rynku re-
klamowego (il. 2). Kowalska wykonała bardzo ciekawe i oryginalne ćwiczenie, wykorzystując już wcześ-
niejszy pomysł jednego z fotografów reklamowych (Mata Sibera)13, który izolował szyldy i neony
reklamowe odrywając je od budynków i słupów ogłoszeniowych i każąc im samodzielnie szybować w prze-
stworzach. Tam jednak, gdzie Kowalska redukuje zgiełk, by dojść do pewnego wyciszenia hałasu wzroko-
Na zapożyczenie to zwrócił mi uwagę Tomasz Szczuka.
SŁAWOMIR MAOrAŁA
1. W. Prażmowski. „List do Gombrowicza", fotografie z okolic Małoszyc, 2005
rozumiem przesłanie przejmująco prostych zdjęć Prażmowskiego, który ich serię opatrzył nawet bardzo in-
tymnym listem do autora Ferdydurke.
Jest to seria dla widza oczytanego, przynajmniej w lekturach szkolnych. Większości uczniów w Polsce
Gombrowicz kojarzy się dzisiaj bardziej z obowiązkową lekturą niż z literaturą nieco zakazaną, nieco wy-
klętą, a więc bliżej mu do Słowackiego i Pimki niż do wywrotowego, ironicznego skandalisty. Ale jest to
też seria dla widza współczesnego, obytego z wizualnym potęgowaniem „wartości dodanej" przez nasyca-
jące wizyty turystyczne konsumpcją kulturalną zespoły ekspertów od budowania „image'u" miasta, regionu,
kraju. Prażmowski ironicznie pozbawia swoje zdjęcia, swoje „tropienie" Gombrowicza, prawie wszystkich
rekwizytów pozwalających na szybką orientację. Jego krajobrazy są ogołocone z wszystkiego, co mogłoby
nas oderwać, rozproszyć, pozbawić skupienia na śladach Gombrowicza. Jeśli wyraz „kontemplacja" ma jakiś
sens, to w przypadku serii „List do Gombrowicza" Wojciecha Prażmowskiego sens ten polega na stworzeniu
wizualnej pustelni, w której możemy w skupieniu przemyśleć „naszego Gombrowicza".
Dobrze jest porównać jego zdjęcia ze zdjęciem Karoliny Kowalskiej z cyklu wystawianego na IV Bien-
nale Fotografii w Poznaniu w 2005 r. - i nagrodzonego tam a mianowicie Nagłe załamanie się rynku re-
klamowego (il. 2). Kowalska wykonała bardzo ciekawe i oryginalne ćwiczenie, wykorzystując już wcześ-
niejszy pomysł jednego z fotografów reklamowych (Mata Sibera)13, który izolował szyldy i neony
reklamowe odrywając je od budynków i słupów ogłoszeniowych i każąc im samodzielnie szybować w prze-
stworzach. Tam jednak, gdzie Kowalska redukuje zgiełk, by dojść do pewnego wyciszenia hałasu wzroko-
Na zapożyczenie to zwrócił mi uwagę Tomasz Szczuka.