11. Abraham de Verwer. Krajobraz rzeczny, akwarela. Kolekcja Hofstede de Groot, Haga
szawskim okręt widoczny z lewej strony prezentuje się jeszcze w podobny sposób, jak gdyby
był wiernie przeniesiony z obrazów Vrooma czy Antuma. Jakkolwiek w naszym wypadku
jest on całkowicie podporządkowany ogólnej całości, której bohaterem jest przede wszyst-
kim morze, niemniej wydaje się być wyraźną reminiscencją wcześniejszych dzieł malarza,
który do niedawna jeszcze poświęcał okrętowi główną uwagę jako najważniejszemu elemen-
towi obrazu. Również dość drobiazgowe traktowanie sztafażu, bardzo staranny rysunek fal
na pierwszym planie, cyzelatorska koronkowość miasta w tle, zdradzające w przeciwieństwie
do Porcellisa silne jeszcze zamiłowanie do detali, wskazują na artystę, który nie wyzwolił
się jeszcze całkowicie z dawnych nawyków. Jeśli przyjmiemy, że jest nim Verwer, to mu-
simy stwierdzić, że podobny stosunek do okrętu, jak i zamiłowanie do szczegółów nie opuściły
go i w późniejszym okresie. W rysunkach malarz najchętniej ujmuje łodzie i okręty bokiem
do widza, tylko że już nie w tak archaicznej formie, pozbawione dekoracyjnie i sztucznie
rozpiętych żagli. Skłonność do wypracowywania detali odzwierciedla się natomiast wyraźnie
jeszcze w Widokach Luwru.
Czy wobec ostatnich argumentów obraz warszawski jest w stanie przynajmniej
częściowo zapełnić lukę, jaka istnieje w przełomowych dla twórczości Verwer a.
latach?
Sądzę, że zestawienie tych argumentów z trzema faktami, a mianowicie: dość wczesną
datą powstania obrazu zamkniętą w granicach dwudziestych lat, jego uderzające podobień-
stwo do dzieł Jana Porcellisa, wreszcie jego zbieżność z rysunkiem Verwera z kolekcji Bruce
Ingrama, poparta analogiami z innymi rysunkami stwarzają wymagane minimum, aby nie
odrzucić całkowicie tej ewentualności.
43*
675
szawskim okręt widoczny z lewej strony prezentuje się jeszcze w podobny sposób, jak gdyby
był wiernie przeniesiony z obrazów Vrooma czy Antuma. Jakkolwiek w naszym wypadku
jest on całkowicie podporządkowany ogólnej całości, której bohaterem jest przede wszyst-
kim morze, niemniej wydaje się być wyraźną reminiscencją wcześniejszych dzieł malarza,
który do niedawna jeszcze poświęcał okrętowi główną uwagę jako najważniejszemu elemen-
towi obrazu. Również dość drobiazgowe traktowanie sztafażu, bardzo staranny rysunek fal
na pierwszym planie, cyzelatorska koronkowość miasta w tle, zdradzające w przeciwieństwie
do Porcellisa silne jeszcze zamiłowanie do detali, wskazują na artystę, który nie wyzwolił
się jeszcze całkowicie z dawnych nawyków. Jeśli przyjmiemy, że jest nim Verwer, to mu-
simy stwierdzić, że podobny stosunek do okrętu, jak i zamiłowanie do szczegółów nie opuściły
go i w późniejszym okresie. W rysunkach malarz najchętniej ujmuje łodzie i okręty bokiem
do widza, tylko że już nie w tak archaicznej formie, pozbawione dekoracyjnie i sztucznie
rozpiętych żagli. Skłonność do wypracowywania detali odzwierciedla się natomiast wyraźnie
jeszcze w Widokach Luwru.
Czy wobec ostatnich argumentów obraz warszawski jest w stanie przynajmniej
częściowo zapełnić lukę, jaka istnieje w przełomowych dla twórczości Verwer a.
latach?
Sądzę, że zestawienie tych argumentów z trzema faktami, a mianowicie: dość wczesną
datą powstania obrazu zamkniętą w granicach dwudziestych lat, jego uderzające podobień-
stwo do dzieł Jana Porcellisa, wreszcie jego zbieżność z rysunkiem Verwera z kolekcji Bruce
Ingrama, poparta analogiami z innymi rysunkami stwarzają wymagane minimum, aby nie
odrzucić całkowicie tej ewentualności.
43*
675