inwentary Zatorskiej natury, dalekie są wprawdzie od wy czerpu-
jącego przedstawienia, niemniej jednak informują w sposób
zbliżony do rzeczywistości. Oceniając zestawiony nawet w ogól-
nych ramach dorobek na tern polu poszczególnych dzielnic
Polski, przychodzimy w konsekwencji do wniosków wybitnie
interesujących. Rozpadają się one na dwie grupy. Pierwsza
z nich obejmuje syntetyczną niejako linję rozwojową prądów
starożytniczych, co do której możemy stwierdzić, że przebiega
w zgodzie z analogicznemi nurtami Zachodu, wchłaniając z nich
wszystkie wartości odżywcze. Wystąpi w nich tak typowe dla
schyłku XVIII-go stulecia pomieszanie pojęć muzeum i in-
wentaryzacji zabytków (Zubowski) oraz tendencje przyrodnicze.
Wzmożony historyzm romantycznego społeczeństwa znajdzie
swe ujście w przepełnionych patrjotycznym patosem rozpra-
wach całej plejady domorosłych archeologów, zaś poetyczna
tradycja Nodiera i Taylora odbija się nieśmiałem i zniekształ-
conem echem w «opisach historyczno - malarskich»... O ile
wszakże ogólny ów przebieg procesu przyswajania staroźytni-
czych wartości przez społeczeństwo polskie odbywał się w zgo-
dzie z równolegle przeciekającym procesem Francji i Niemiec,
a poczęści i Rosji, oraz w znacznym stopniu był od owych
zachodnich nurtów uwarunkowany — o tyle znów rozmaicie
i w niejednolitym stopniu natężenia dał się zaobserwować
w poszczególnych dzielnicach Polski. Przesunięcie formułowa-
nych dotychczas opinij o genezie tego ruchu musi ulec pew-
nej rewizji. Wielkopolska, mimo zarzucanego jej nieraz pew-
nego zaniedbania w dziedzinie kultury duchowej, występuje
w nowem świetle jako czynny współpioner tych usiłowań —
i mniejsza już o to, czy za sprawą Buschinga i v. Hagena
mamy pierwszy ułamkowy wprawdzie, lecz ogłoszony drukiem
rejestr zabytków — gdyż samo istnienie cPrzyjaciela Ludu>
z jego archiwarjuszowską, o ile chodzi o zabytki, tendencją,
jest faktem nie do przemilczenia. Imponujący dorobek Mało-
polski poczyna się właściwie rozwijać — rzecz znamienna —
dopiero począwszy od łat czterdziestych, osiągając istotnie w okre-
jącego przedstawienia, niemniej jednak informują w sposób
zbliżony do rzeczywistości. Oceniając zestawiony nawet w ogól-
nych ramach dorobek na tern polu poszczególnych dzielnic
Polski, przychodzimy w konsekwencji do wniosków wybitnie
interesujących. Rozpadają się one na dwie grupy. Pierwsza
z nich obejmuje syntetyczną niejako linję rozwojową prądów
starożytniczych, co do której możemy stwierdzić, że przebiega
w zgodzie z analogicznemi nurtami Zachodu, wchłaniając z nich
wszystkie wartości odżywcze. Wystąpi w nich tak typowe dla
schyłku XVIII-go stulecia pomieszanie pojęć muzeum i in-
wentaryzacji zabytków (Zubowski) oraz tendencje przyrodnicze.
Wzmożony historyzm romantycznego społeczeństwa znajdzie
swe ujście w przepełnionych patrjotycznym patosem rozpra-
wach całej plejady domorosłych archeologów, zaś poetyczna
tradycja Nodiera i Taylora odbija się nieśmiałem i zniekształ-
conem echem w «opisach historyczno - malarskich»... O ile
wszakże ogólny ów przebieg procesu przyswajania staroźytni-
czych wartości przez społeczeństwo polskie odbywał się w zgo-
dzie z równolegle przeciekającym procesem Francji i Niemiec,
a poczęści i Rosji, oraz w znacznym stopniu był od owych
zachodnich nurtów uwarunkowany — o tyle znów rozmaicie
i w niejednolitym stopniu natężenia dał się zaobserwować
w poszczególnych dzielnicach Polski. Przesunięcie formułowa-
nych dotychczas opinij o genezie tego ruchu musi ulec pew-
nej rewizji. Wielkopolska, mimo zarzucanego jej nieraz pew-
nego zaniedbania w dziedzinie kultury duchowej, występuje
w nowem świetle jako czynny współpioner tych usiłowań —
i mniejsza już o to, czy za sprawą Buschinga i v. Hagena
mamy pierwszy ułamkowy wprawdzie, lecz ogłoszony drukiem
rejestr zabytków — gdyż samo istnienie cPrzyjaciela Ludu>
z jego archiwarjuszowską, o ile chodzi o zabytki, tendencją,
jest faktem nie do przemilczenia. Imponujący dorobek Mało-
polski poczyna się właściwie rozwijać — rzecz znamienna —
dopiero począwszy od łat czterdziestych, osiągając istotnie w okre-