zamierzała nawiązać odnośne pertraktacje z Towarzystwem yj
Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie — zamiar ten pozostał
wszakże, o iłe mi wiadomo, w sferze projektów. Nie znaną
mi jest również odpowiedź, jakiej udzielił Krzywicki na skie-
rowany bezpośrednio pod jego adresem zwrot:
«Otrzymawszy obecnie wiadomość, że JWDyrektor Główny pragnie
posiadać rysunki takowe ., zarazem z uwagi, że pod kierunkiem Jego
zostaje instytucja artystyczna i że JWPan, jako Dyrektor Główny Ko-
misji W. R. i O. P. jesteś Prezesem Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięk-
nych — mam zaszczyt pozostawić uznaniu Jego, czyby nie raczył
obmyśłeć odpowiedniego sposobu do wydania na widok publiczny
rysunków w mowie będących...» S3)
Zdaje się, że wspomniana odezwa była ostatnią już próbą
wyzyskania ogółu dydaktycznych wartości pracy Stronczyń-
skiego. Nadeszły i minęły dni styczniowe, w popowstaniowej
zaś dobie nie stać było na atmosferę sprzyjającą podobnym
przedsięwzięciom. Raz jeszcze, w 1867 r. «geograficzne atlasy^
(sic) wypływają na jaw, by stać się objektem sporów między
Archiwum Akt Dawnych, dokąd przesłane zostały 5 tomów
tekstu w dniu 29. IX ^), a Kuratorem Warszawskiego Okręgu
Naukowego, który zatrzymał atlasy. W wyniku przeprowadzo-
nej korespondencji Archiwum, z uwagi na bieżącą naukową
wartość dzieła, zwróciło posiadane wolumina — i zebrana w ten
sposób całość przekazana została w dn. 7/19. XII. 1867 do
Bibłjoteki Głównej ^), gdzie przeleżały do chwili wybuchu wiel-
kiej wojny. Rewindykacja zwróciła je Bibłjotece Uniwersytec-
kiej. Przeglądając te tomy, oprawione przez introligatora Bagiń-
skiego w zieloną skórę ze złoconemi wyciskami w duchu
połowy XIX stulecia i ozdobione dwugłowemi, złoconemi orłami,
odczuwa się całą przypadkowość opóźnienia tej pracy, zapo-
wiedzianej w latach czterdziestych; jej karty zapisane suchem
pismem zawodowego kaligrafa, a przecież żywe i niepozbawione
charakterystycznej narracji — o ileż lepiej wyglądałyby w ro-
mantycznej z gotycka okładce «a la cathedralex-.
Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie — zamiar ten pozostał
wszakże, o iłe mi wiadomo, w sferze projektów. Nie znaną
mi jest również odpowiedź, jakiej udzielił Krzywicki na skie-
rowany bezpośrednio pod jego adresem zwrot:
«Otrzymawszy obecnie wiadomość, że JWDyrektor Główny pragnie
posiadać rysunki takowe ., zarazem z uwagi, że pod kierunkiem Jego
zostaje instytucja artystyczna i że JWPan, jako Dyrektor Główny Ko-
misji W. R. i O. P. jesteś Prezesem Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięk-
nych — mam zaszczyt pozostawić uznaniu Jego, czyby nie raczył
obmyśłeć odpowiedniego sposobu do wydania na widok publiczny
rysunków w mowie będących...» S3)
Zdaje się, że wspomniana odezwa była ostatnią już próbą
wyzyskania ogółu dydaktycznych wartości pracy Stronczyń-
skiego. Nadeszły i minęły dni styczniowe, w popowstaniowej
zaś dobie nie stać było na atmosferę sprzyjającą podobnym
przedsięwzięciom. Raz jeszcze, w 1867 r. «geograficzne atlasy^
(sic) wypływają na jaw, by stać się objektem sporów między
Archiwum Akt Dawnych, dokąd przesłane zostały 5 tomów
tekstu w dniu 29. IX ^), a Kuratorem Warszawskiego Okręgu
Naukowego, który zatrzymał atlasy. W wyniku przeprowadzo-
nej korespondencji Archiwum, z uwagi na bieżącą naukową
wartość dzieła, zwróciło posiadane wolumina — i zebrana w ten
sposób całość przekazana została w dn. 7/19. XII. 1867 do
Bibłjoteki Głównej ^), gdzie przeleżały do chwili wybuchu wiel-
kiej wojny. Rewindykacja zwróciła je Bibłjotece Uniwersytec-
kiej. Przeglądając te tomy, oprawione przez introligatora Bagiń-
skiego w zieloną skórę ze złoconemi wyciskami w duchu
połowy XIX stulecia i ozdobione dwugłowemi, złoconemi orłami,
odczuwa się całą przypadkowość opóźnienia tej pracy, zapo-
wiedzianej w latach czterdziestych; jej karty zapisane suchem
pismem zawodowego kaligrafa, a przecież żywe i niepozbawione
charakterystycznej narracji — o ileż lepiej wyglądałyby w ro-
mantycznej z gotycka okładce «a la cathedralex-.