122
JANUSZ ANTOŚ
podjęta i kontynuowana przez badaczy w drugiej połowie XX wieku, zo-
stała znacznie rozwinięta, podążając za przemianami sztuki. Na koniec
tych rozważań wypada przywołać skrótowo omówioną w początkach tego
tekstu ewolucję modernizmu i wywołane tymi przemianami reakcje.
Ostatnie zapamiętane przez Jerzego Stajudę słowa Nachta-Samborskie-
go, który właśnie zamówił do swej pracowni w Zalesiu wielki blejtram, je-
go przyjaciel tak zapisał:
Większy ode mnie, zabawa. To ma być eksperyment, przygoda. Chcę najpierw
pójść w ciemno, zacząć w paru miejscach, ale bez premedytacji, byle gdzie, nawet
od rogu, nie myśląc o skojarzeniach z przedmiotami, jakby nie wiedząc, że się ma-
luje. Przerwać, przyjrzeć się, ale nic jeszcze nie rozstrzygać. Złapać - a dalej ma
iść samo. Niech to będzie batalia z płótnem, w której do końca nie wiadomo, co
kryje jedna i druga strona. Niech nawet pozostanie nierozstrzygnięta. Przypadki,
niespodzianki podsuwają czasem pomysły, których by się inaczej nie miało. Tego
trzeba pilnować. Ale ma się zawsze jakieś ogólne wyobrażenie o rezultacie, podej-
muje się decyzje - i to tak kieruje, że wykorzystując coś dobrego, prawdopodobnie
dusi się coś lepszego. Długo mnie to intrygowało, teraz się do tego zabiorę. Ko-
nieczne jest właśnie duże płótno, format, którego nie znam, w którym można uto-
nąć43.
Jak zauważa Jerzy Stajuda, Artur Nacht-Samborski pozostanie jed-
nak malarzem formatów kameralnych, który nie namalował nigdy płótna
większego niż nr 4044. Pojawia się tu pewne pękniecie, zresztą po śmierci
artysty i zapoznaniu się z całością dzieła, a zwłaszcza z niektórymi pra-
cami na papierze, postulowano konieczność rewizji jego twórczości. Jakie
są przyczyny tego pęknięcia, i czy rzeczywiście pęknięcie to miało miej-
sce, czy pozostało raczej w sferze projekcji zarówno samego malarza, jak
i powtarzającego/przeinaczającego/interpretującego jego słowa krytyka.
Clement Greenberg - a jego słowa chciałbym tu przywołać jako wysoce
pomocne - w jednym ze swoich tekstów Przyczynek do dyskusji z 1953 ro-
ku, pisząc o pozornych zbieżnościach między francuską i amerykańską
wersją tak zwanego abstrakcyjnego ekspresjonizmu, następująco chara-
kteryzuje obrazy amerykańskich malarzy przeciwstawiając je „ujarzmio-
nym” dziełom europejskim:
43 J. Stajuda, Artur Nacht-Samborski (I)..., op. cit., s. 71. Warto zestawić słowa mala-
rza ze stwierdzeniem T. J. Clarka: „Size is experienced as immediate, as given in the natu-
rę of things. And the loss of just that immediacy and self-evidence - the feeling that in con-
ditions of modernity things no longer have size of their own, but only virtual and
manipuable scales - is one nightmare of modem life, from which modernist art sometimes
tries to shake us free” [T. J. Clark, Pollock’s Smallness, (w:) Jackson Pollock: New Appro-
aches..., op. cit., s. 15-16.].
44 Ibidem.
JANUSZ ANTOŚ
podjęta i kontynuowana przez badaczy w drugiej połowie XX wieku, zo-
stała znacznie rozwinięta, podążając za przemianami sztuki. Na koniec
tych rozważań wypada przywołać skrótowo omówioną w początkach tego
tekstu ewolucję modernizmu i wywołane tymi przemianami reakcje.
Ostatnie zapamiętane przez Jerzego Stajudę słowa Nachta-Samborskie-
go, który właśnie zamówił do swej pracowni w Zalesiu wielki blejtram, je-
go przyjaciel tak zapisał:
Większy ode mnie, zabawa. To ma być eksperyment, przygoda. Chcę najpierw
pójść w ciemno, zacząć w paru miejscach, ale bez premedytacji, byle gdzie, nawet
od rogu, nie myśląc o skojarzeniach z przedmiotami, jakby nie wiedząc, że się ma-
luje. Przerwać, przyjrzeć się, ale nic jeszcze nie rozstrzygać. Złapać - a dalej ma
iść samo. Niech to będzie batalia z płótnem, w której do końca nie wiadomo, co
kryje jedna i druga strona. Niech nawet pozostanie nierozstrzygnięta. Przypadki,
niespodzianki podsuwają czasem pomysły, których by się inaczej nie miało. Tego
trzeba pilnować. Ale ma się zawsze jakieś ogólne wyobrażenie o rezultacie, podej-
muje się decyzje - i to tak kieruje, że wykorzystując coś dobrego, prawdopodobnie
dusi się coś lepszego. Długo mnie to intrygowało, teraz się do tego zabiorę. Ko-
nieczne jest właśnie duże płótno, format, którego nie znam, w którym można uto-
nąć43.
Jak zauważa Jerzy Stajuda, Artur Nacht-Samborski pozostanie jed-
nak malarzem formatów kameralnych, który nie namalował nigdy płótna
większego niż nr 4044. Pojawia się tu pewne pękniecie, zresztą po śmierci
artysty i zapoznaniu się z całością dzieła, a zwłaszcza z niektórymi pra-
cami na papierze, postulowano konieczność rewizji jego twórczości. Jakie
są przyczyny tego pęknięcia, i czy rzeczywiście pęknięcie to miało miej-
sce, czy pozostało raczej w sferze projekcji zarówno samego malarza, jak
i powtarzającego/przeinaczającego/interpretującego jego słowa krytyka.
Clement Greenberg - a jego słowa chciałbym tu przywołać jako wysoce
pomocne - w jednym ze swoich tekstów Przyczynek do dyskusji z 1953 ro-
ku, pisząc o pozornych zbieżnościach między francuską i amerykańską
wersją tak zwanego abstrakcyjnego ekspresjonizmu, następująco chara-
kteryzuje obrazy amerykańskich malarzy przeciwstawiając je „ujarzmio-
nym” dziełom europejskim:
43 J. Stajuda, Artur Nacht-Samborski (I)..., op. cit., s. 71. Warto zestawić słowa mala-
rza ze stwierdzeniem T. J. Clarka: „Size is experienced as immediate, as given in the natu-
rę of things. And the loss of just that immediacy and self-evidence - the feeling that in con-
ditions of modernity things no longer have size of their own, but only virtual and
manipuable scales - is one nightmare of modem life, from which modernist art sometimes
tries to shake us free” [T. J. Clark, Pollock’s Smallness, (w:) Jackson Pollock: New Appro-
aches..., op. cit., s. 15-16.].
44 Ibidem.