W tym cytacie ostatnie zdanie brzmi jak paradoks.
W jaki sposób coś, co stanowiło „wzajemnie pokrewną
konwencję”, może być jednocześnie „własne” w sensie
„odrębne”? Jak ujednolicenie prowadzić może do róż-
norodności? Ale faktycznie tak było. Dopiero po przej-
ściu przez lekcję Mikołaja z Lejdy, około roku 1500,
pojawiają się w Czechach czy na Górnych Węgrzech
dokonania najwyższej rangi, a zarazem nieporównywal-
ne do innych207. Mistrz Paweł z Lewoczy (Paul Bild-
schnitzer) rozsyłał szeroko po Spiszu, Szaiyszu, Lipto-
wie i Bańskiem dzieła, w których wyrażał się własny
język form - idiom Stwosza z okresu norymberskiego,
jak i ewentualne znamiona szwabskie nie tłumaczą jesz-
cze samej istoty stylu tych bezcielesnych, lunatycznych
postaci. Podobnie prace Mistrza z Żebraku w południo-
wych Czechach, choć nie bez racji wyprowadzane tak
od Mikołaja z Lejdy i jego naśladowców, jak i ze sztuki
ułmskiej, operują sobie tylko właściwym, niepowtarzal-
nym klimatem „realizmu magicznego”, nutą baśniowo-
ści, emocjonalnym pobudzeniem w duchu przedrefor-
macyjnej „burzy i naporu”.
Te i inne, tu jedynie zasygnalizowane, problemy,
podjąć musi wciąż nie napisana historia sztuki gotyc-
kiej w Europie środkowowschodniej. Po półwieczu nie-
możności prowadzenia studiów w takim właśnie, kom-
paratywnym, transkarpackim zakresie pojawia się na-
reszcie szansa dla takiego przedsięwzięcia. Mamy na-
dzieję, że powyższy przegląd przyczyni się, choćby w
skromnej mierze, do zrealizowania tego celu.
207 Tak to widział m.in. A. Ku tal, [rec.:] Vladimir Denkstein
a Frantiśek Matous, Jiboćeska gotika..., Ćasopis Narodntho musea,
123: 1954, s. 206.
W jaki sposób coś, co stanowiło „wzajemnie pokrewną
konwencję”, może być jednocześnie „własne” w sensie
„odrębne”? Jak ujednolicenie prowadzić może do róż-
norodności? Ale faktycznie tak było. Dopiero po przej-
ściu przez lekcję Mikołaja z Lejdy, około roku 1500,
pojawiają się w Czechach czy na Górnych Węgrzech
dokonania najwyższej rangi, a zarazem nieporównywal-
ne do innych207. Mistrz Paweł z Lewoczy (Paul Bild-
schnitzer) rozsyłał szeroko po Spiszu, Szaiyszu, Lipto-
wie i Bańskiem dzieła, w których wyrażał się własny
język form - idiom Stwosza z okresu norymberskiego,
jak i ewentualne znamiona szwabskie nie tłumaczą jesz-
cze samej istoty stylu tych bezcielesnych, lunatycznych
postaci. Podobnie prace Mistrza z Żebraku w południo-
wych Czechach, choć nie bez racji wyprowadzane tak
od Mikołaja z Lejdy i jego naśladowców, jak i ze sztuki
ułmskiej, operują sobie tylko właściwym, niepowtarzal-
nym klimatem „realizmu magicznego”, nutą baśniowo-
ści, emocjonalnym pobudzeniem w duchu przedrefor-
macyjnej „burzy i naporu”.
Te i inne, tu jedynie zasygnalizowane, problemy,
podjąć musi wciąż nie napisana historia sztuki gotyc-
kiej w Europie środkowowschodniej. Po półwieczu nie-
możności prowadzenia studiów w takim właśnie, kom-
paratywnym, transkarpackim zakresie pojawia się na-
reszcie szansa dla takiego przedsięwzięcia. Mamy na-
dzieję, że powyższy przegląd przyczyni się, choćby w
skromnej mierze, do zrealizowania tego celu.
207 Tak to widział m.in. A. Ku tal, [rec.:] Vladimir Denkstein
a Frantiśek Matous, Jiboćeska gotika..., Ćasopis Narodntho musea,
123: 1954, s. 206.