ANEKS
123
0 tych wybranych mówi w Ewangelii sam Ten, który stoi na ich czele: „Tedy
sprawiedliwi świecić będą jako słońce w królestwie Ojca ich". Jeśli mamy to
rozumieć w ten sposób, że w tym zdaniu jest mowa o widzialnym słońcu, po-
winniśmy wiedzieć, że będzie ono wówczas obdarzone większym blaskiem od
tego, który wydaje się mieć teraz. Większym blaskiem będą obdarzeni również
święci, których się z jego przyszłym blaskiem zestawia. Świadkiem Izajasz, który
mówi: „I będzie światłość księżycowa jako światłość słoneczna, a światłość sło-
neczna będzie w siedmiornasób, jako światłość siedmiu dni w dzień, którego
zawiąże Pan ranę ludu swego". Dlatego też, jak sądzę, w tym miejscu, gdy się
mówi o słońcu — „jako słońce świeci" — dodaje się słowa: „w swej mocy"...
Ukazując się uczniom po zmartwychwstaniu ukrył On tę jasność swej wielkości
po to, by mogli znieść Jego widok i rozpoznać Go. Gdyby tego nie uczynił, oko
ludzi śmiertelnych nie mogłoby Go oglądać. Przecież gdy jeszcze był odziany
w śmiertelne ciało, gdy się przeistoczył na górze w obecności trzech uczniów, nie
byli oni w stanie znieść jasności Jego twarzy, która wówczas, jak mówią, zabłysła
jak słońce; o ile mniej by mogli znieść ten widok, gdyby im się ukazał po
zmartwychwstaniu błyszcząc już nie jak słońce, lub siedmiokroć bardziej od
słońca, lecz o wiele silniej! Po cóż zaś mówimy to o Panu, gdy nawet blasku
aniołów i świętych dusz, które już teraz jaśnieją wraz z wiecznym Słońcem, my,
wciąż jeszcze nieszczęśliwi i śmiertelni, nie jesteśmy w stanie znieść, o ile nie
przyćmią w jakiś sposób wspaniałości swej postaci ukrywając ją przed naszym
wzrokiem?
Lecz to lepiej zrozumiemy, jeśli widząc tu pewną przenośnię uznamy, że słowa
te odnoszą się do głowy. Cóż zatem innego mamy rozumieć przez twarz anioła
niż jawną obecność Zbawiciela w ciele, dzięki której przemawiał do ludzi twarzą
w twarz? Dla tej obecności właściwym znakiem jest słońce, gdyż ma ono, tak jak
1 owo widzialne słońce, swój wschód i zachód, i znowu wschód po zachodzie:
mianowicie wschód to zrodzenie się w ciele, zachód to śmierć w ciele, a ponowny
wschód po zachodzie to zmartwychwstanie po śmierci. O wschodzie tego Słońca
mówi prorok: „I wzejdzie wam bojącym się Pana słońce sprawiedliwości".
Natomiast o jego zachodzie zaświadcza psalmista mówiąc: „Czyńcie drogę te-
mu, który wstąpił na zachód". Wstąpił na zachód, gdyż powstał stamtąd, gdzie
upadł. Jego wschód po zachodzie przewidywał w duchu Job, mąż wielkiej
prawości, gdy mówił: „A po ciemnościach zaś spodziewam się światłości". A gdy
to widział Jan, owo Słońce już wzeszło, zwróciło się już ku zachodowi i powróciło
już znowu ku wschodowi i stamtąd wzbiło się w górę osiągając południe, czyli
Pan zrodził się już w ciele, został już umęczony, już zmartwychwstał, wstąpił już
na niebiosa i właśnie Jego narodzenie, męka i zmartwychwstanie zyskały sławę
w całym świecie. I dlatego twarz anioła zabłysła nie po prostu jak słońce, lecz jak
słońce świeci w swej mocy.
123
0 tych wybranych mówi w Ewangelii sam Ten, który stoi na ich czele: „Tedy
sprawiedliwi świecić będą jako słońce w królestwie Ojca ich". Jeśli mamy to
rozumieć w ten sposób, że w tym zdaniu jest mowa o widzialnym słońcu, po-
winniśmy wiedzieć, że będzie ono wówczas obdarzone większym blaskiem od
tego, który wydaje się mieć teraz. Większym blaskiem będą obdarzeni również
święci, których się z jego przyszłym blaskiem zestawia. Świadkiem Izajasz, który
mówi: „I będzie światłość księżycowa jako światłość słoneczna, a światłość sło-
neczna będzie w siedmiornasób, jako światłość siedmiu dni w dzień, którego
zawiąże Pan ranę ludu swego". Dlatego też, jak sądzę, w tym miejscu, gdy się
mówi o słońcu — „jako słońce świeci" — dodaje się słowa: „w swej mocy"...
Ukazując się uczniom po zmartwychwstaniu ukrył On tę jasność swej wielkości
po to, by mogli znieść Jego widok i rozpoznać Go. Gdyby tego nie uczynił, oko
ludzi śmiertelnych nie mogłoby Go oglądać. Przecież gdy jeszcze był odziany
w śmiertelne ciało, gdy się przeistoczył na górze w obecności trzech uczniów, nie
byli oni w stanie znieść jasności Jego twarzy, która wówczas, jak mówią, zabłysła
jak słońce; o ile mniej by mogli znieść ten widok, gdyby im się ukazał po
zmartwychwstaniu błyszcząc już nie jak słońce, lub siedmiokroć bardziej od
słońca, lecz o wiele silniej! Po cóż zaś mówimy to o Panu, gdy nawet blasku
aniołów i świętych dusz, które już teraz jaśnieją wraz z wiecznym Słońcem, my,
wciąż jeszcze nieszczęśliwi i śmiertelni, nie jesteśmy w stanie znieść, o ile nie
przyćmią w jakiś sposób wspaniałości swej postaci ukrywając ją przed naszym
wzrokiem?
Lecz to lepiej zrozumiemy, jeśli widząc tu pewną przenośnię uznamy, że słowa
te odnoszą się do głowy. Cóż zatem innego mamy rozumieć przez twarz anioła
niż jawną obecność Zbawiciela w ciele, dzięki której przemawiał do ludzi twarzą
w twarz? Dla tej obecności właściwym znakiem jest słońce, gdyż ma ono, tak jak
1 owo widzialne słońce, swój wschód i zachód, i znowu wschód po zachodzie:
mianowicie wschód to zrodzenie się w ciele, zachód to śmierć w ciele, a ponowny
wschód po zachodzie to zmartwychwstanie po śmierci. O wschodzie tego Słońca
mówi prorok: „I wzejdzie wam bojącym się Pana słońce sprawiedliwości".
Natomiast o jego zachodzie zaświadcza psalmista mówiąc: „Czyńcie drogę te-
mu, który wstąpił na zachód". Wstąpił na zachód, gdyż powstał stamtąd, gdzie
upadł. Jego wschód po zachodzie przewidywał w duchu Job, mąż wielkiej
prawości, gdy mówił: „A po ciemnościach zaś spodziewam się światłości". A gdy
to widział Jan, owo Słońce już wzeszło, zwróciło się już ku zachodowi i powróciło
już znowu ku wschodowi i stamtąd wzbiło się w górę osiągając południe, czyli
Pan zrodził się już w ciele, został już umęczony, już zmartwychwstał, wstąpił już
na niebiosa i właśnie Jego narodzenie, męka i zmartwychwstanie zyskały sławę
w całym świecie. I dlatego twarz anioła zabłysła nie po prostu jak słońce, lecz jak
słońce świeci w swej mocy.