Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Metadaten

Rocznik Muzeum Narodowego w Warszawie — 2.1957

DOI Heft:
Miscellanea
DOI Artikel:
Białostocki, Jan: Wystawa Leonardowska w Muzeum Narodowym w Warszawie w roku 1952
DOI Seite / Zitierlink: 
https://doi.org/10.11588/diglit.17140#0757

DWork-Logo
Überblick
loading ...
Faksimile
0.5
1 cm
facsimile
Vollansicht
OCR-Volltext
piony jeszcze przez Atanazego Raczyńskiego) obrazek, malowany zapewne przez tegoż ma-
larza, niestety w stanie tak beznadziejnym, iż sam jego nabywca uważał to dzieło raczej za
twór konserwatora włoskiego, który je przemalował i zniszczył w czasie restauracji, aniżeli
za oryginał Luiniego9.

To samo muzeum poznańskie posiada jednak najbardziej może interesujące z nie wysta-
wionych polskich „Leonardianów". Jest to Madonna z Dzieciątkiem na tle rozległego kraj-
obrazu, będąca częściowym powtórzeniem (jednym z wielu) Świętej Anny Samotrzeć Leonarda
da Vinci. Obraz ten interesuje nas przede wszystkim z uwagi na to, iż spotkały się w nim trzy
wielkiej klasy temperamenty artystyczne, trzy odmienne rodzaje widzenia, trzy różne talenty:
inwencja leonardowska przetransponowana została na „język niderlandzki" pędzlem znako-
mitego Quentina Massysa i ustawiona na rozległym tle płaskiego pejzażu panoramicznego,
którego autora upatrywano (Max J. Friedlaender) w Patinirze. Jeśli nawet pejzażystą tym
nie był on sam (w co Gustav Glück wątpił ostatnio), to w każdym razie krajobraz wykonany
został przez jednego z najbliższych spadkobierców idei artystycznych mistrza Joachima —
jak sądzę obecnie Cornelisa Massysa (syna). Tak tedy obraz poznański, owoc twórczej współ-
pracy dwóch niderlandczyków przetwarzających wzór Leonardowski, byłby lepszym przy-
kładem szerokiego oddziaływania włoskiego mistrza aniżeli słabe stosunkowo malowidło
Sellaera10.

Wystawionym dziełom pragnęliśmy stworzyć atmosferę odpowiednią przez- zamarko-
wanie dekoracyjnego stylu epoki — meble wprowadzone w kilku miejscach miały pełnić
tę rolę. Obrazy wydzielone zostały na draperiach, najlepsze na neutralnej, czarnej tkaninie,
w czym staraliśmy się nawiązać do czarnych wnętrz pracowni malarzy renesansowych, którzy
stosowali taki kolor ścian celem uniknięcia refleksów. Centralny obraz wystawy eksponowany
początkowo przy świetle sztucznym, został następnie zawieszony inaczej i oświetlony świa-
tłem naturalnym, dziennym; okazało się bowiem, że tylko ono daje najlepsze warunki do oglą-
dania malowidła. Ta praktyczna nauka wyciągnięta z wystawy, przypominająca oczywistą,
choć nieraz zapominaną prawdę o doniosłości naturalnego światła dla ekspozycji obrazów,
jest jedną z wielu korzyści, jakie dała wystawa historykom sztuki nad nią pracującym. Naj-
większą jednak korzyścią była codzienna radość obcowania z niezwykłym obrazem mistrza,
mimo pewnych niedostatków w stanie jego zachowania, jednym z najpiękniejszych portretów
jakie istnieją. Ta radość nie pozostaje jedynie własnością fachowców, wierzymy, że udzieliła
się najszerszym rzeszom zwiedzających, dla których — jak mamy nadzieję — dzięki tej wy-
stawie Leonardo przestał być tylko wielkim nazwiskiem, a stał się przeżyciem artystycznym,
bliskim, własnym i wzbogacającym.

9 M. Gumowski, Galeria obrazów A. hr. Raczyńskiego w Muzeum Wielkopolskim (Rocznik VI).
Poznań 1931, s. 43, nr 21.

10 Obraz ten omówiłem w studium: Poznańskie „Leonardianum“. Uwagi o Madonnie Massysa w Mu-
zeum Narodowym w Poznaniu, Studia Muzealne, II, 1956 (w druku).

749
 
Annotationen