Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Metadaten

Rocznik Muzeum Narodowego w Warszawie — 11.1967

DOI Heft:
Wspomienia o Muzeum Narodowym w Warszawie
DOI Artikel:
Kozakiewicz, Stefan: Wspomnienia z okresu wojny, okupacji i pierwszych miesięcy po wyzwoleniu (1939 - 1945)
DOI Seite / Zitierlink: 
https://doi.org/10.11588/diglit.19549#0284

DWork-Logo
Überblick
loading ...
Faksimile
0.5
1 cm
facsimile
Vollansicht
OCR-Volltext
nasz z przedwojennej służby oświatowej, Urbanek: przyszły wiadomości, że zabity został przez
Niemców na szosie lubelskiej pod Garwolinem. W czasie oblężenia miasta poległ tapicer muzealny,
Antoni Kosmala. Niepewni byliśmy losu kierownika biblioteki muzealnej dra Kazimierza
Molendzińskiego; w 1941 r. doszły wieści o tym, że i on zginął.

Z ulgą przyjmowaliśmy informacje o tych koleżankach i kolegach, którzy do pracy nie
powrócili — lecz szczęśliwie okazało się, że żyją. Profesor Kazimierz Michałowski, kierownik
Działu Sztuki Starożytnej, znajdował się w obozie jeńców wojennych w Woldenbergu. O ko-
ledze Józefie Kojdeckim, który pracował w administracji, mając sobie powierzone ważne za-
dania w czasie zabezpieczania zbiorów przed wybuchem wojny, i który wyszedł z Warszawy
7 września, przyszły wiadomości z jego rodzinnego Wilna, dokąd dotarł po długiej pieszej wę-
drówce. Losy wojenne nie pozwoliły powrócić do pracy kierownikowi Biura Oświatowego,
drowi Józefowi Grabowskiemu, koleżance z Działu Malarstwa Obcego, mgr Marii Markiewicz,
kolegom z Biura Oświatowego Zbigniewowi Drzewińskiemu i Jerzemu Gralewskiemu. Ale
i innym, których teraz nie pamiętam. Część tych osób została w Warszawie i czasem odwiedzała
Muzeum.

Tych, którzy zostali, było nienial 30 pracowników naukowych i umysłowych i około 20
fizycznych pracowników pomocniczych. Tworzyliśmy zwartą grupę, z której wyłamała się
jedna czarna owca — portier Zawoi, dawniej niesłychanie ugrzeczniony, który został volks-
deutschem. Nie pamiętam, czy mówił w ogóle po niemiecku; wchodzących do naszego gmachu
Niemców szybko zaczął witać podniesieniem ręki i głośnym „Heil Hitler!".

Oczekiwana przez nas z niepokojem wizyta nie dała na siebie długo czekać. W pierwszych
dniach października 1939 r. pojawił się w Muzeum porucznik SS, Theo Deisel, i zaczął szpie-
gować, chcąc najpierw zorientować się, jakie dzieła sztuki zostały ukryte. Jego początkowe
wizyty polegały na nagłym wchodzeniu do poszczególnych pokojów, szperaniu po biurkach
i teczkach (zrobił to i z moją teczką w mojej obecności), zadawaniu nieoczekiwanych pytań,
na ciągłym węszeniu. Dyrektor Lorentz powierzył ciężar rozmów z nim koledze Janowi Mora-
wińskiemu. Jego odwaga i zimna krew doskonale pasowała do ciężkiego zadania, jakie spadło
na jego barki. Pamiętam, jak-ubrany nieco po sportowemu w szary samodziałowy garnitur,
ze swymi spokojnymi, ale zdecydowanymi gestami — opowiadał nam o niektórych z tych roz-
mów. Między innymi i o pierwszym spotkaniu: Deisel wszedł w czapce i usiadł nie zdjąwszy jej;
Morawiński spokojnie zwrócił mu uwagę, iż „u nas nie ma zwyczaju wchodzić do pomieszczenia
nie zdejmując czapki". Miałem wrażenie, że jedyną rzeczą, jaka mogła zaimponować Deislowi —
była odwaga, i że cenił ją u Morawińskiego, któremu dlatego uchodziło więcej, niż uszłoby
komukolwiek innemu. Później przyszły wizyty dra Josepha Miihlmanna, historyka sztuki
z Wiednia, kierującego akcją grabieży dzieł sztuki w Warszawie, i profesora Uniwersytetu we
Wrocławiu — dra Dagoberta Freya, powołanego przez Gestapo w charakterze eksperta. O nas,
pracowników niższych stopni, ocierał się swą działalnością głównie Deisel. W stosunku naszym
do tych wjzyt nie było jakiegokolwiek przestrachu czy nawet niepokoju: pod kierunkiem dy-

280
 
Annotationen