248
GEORGES DIDI-HUBERMAN
Oto jak analiza staje wobec nie-wiedzy jako samej obfitosci mysli (my-
sli skojarzeniowej). Uznanie paradoksu pracy w dzialaniu w marzeniu
sennym lub symptomu wymaga uznania, ze ten paradoks osiqga wiedzç -
wiedzp, ktôrg staramy siç jednak zatrzymac, a nawet ustanowic. Lacan
dostarczyi kilku glosnych formul o tej sytuacji, môwigc o sinthomie (we-
diug ortografn, ktôra nasladowala nadmiar znaczenia tego siowa), ze byi
nim „zakiopotany jak ryba jablkiem”, ze jakby zaplgtal siç w nim jak wo-
bec zagadki, „w ktôrej nie mozna nie zrobic, aby jg zanalizowae” do konca
- oraz ze analityk môgi wejsc w tç siée tylko „przez uznanie w swojej wie-
dzy symptomu swej ignorancji”; to sposôb skierowania do psychoanality-
ka paradoksalnego nakazu jego etyki: „To, co powinniscie wiedziec: nie
wiedziec, co wiecie”52. Oto jak psychoanaliza moze odgrywac rolç krytycz-
nego narzçdzia w obrçbie „nauk humanistycznych” - jako ich symptom
bye moze, to znaczy jako powrôt tego, co w nich stlumione - zwlaszcza
dzisiaj, kiedy opanowanie wiedzy osigga, nawet w naukach zwanych
wszak „hipotetycznymi”, niesîychang skutecznosc. Po to, by poznac sic;
trochç na symptomie, nie trzeba wiçcej wiedzy, wiedzy bardziej finezyj-
nie uzbrojonej: poniewaz nie jest ona godna uivagi jako taka, tym bar-
dziej radykalnie wymaga zmodyfïkowania raz jeszcze - raz jeszcze po
tym, jak Kant wypowiedzial to zgdanie -pozycjipodmiotu poznania53.
Historycy sztuki podjçli kilka razy trud krytyki, w trybie Kantowskim
lub neokantowskim, zakresu i granic swej wlasnej dyscypliny. Jednakze
za. kazdym razem - i wcia,z na sposôb neokantowski - umieszczali siç sa-
mi w centrum zarzgdzania wiedzg, ktôrg tworzyli. Z pewnoscig wyostrzy-
li wzrok, nadali „swiadomosc” praktyce, odrzucili wszystkie naiwnosci,
powiedzmy - prawie wszystkie naiwnosci. W obrazach sztuki szukali
znakôw, symboli lub manifestaeji noumenôw stylistycznych, lecz rzadko
spoglgdali na symptom., poniewaz oglgdanie symptomu byioby ryzykowa-
niem spojrzenia w centralne rozdarcie obrazôw, w jego niepokojgce od-
dziaiywanie. Byioby to zaakeeptowaniem przymusu nie-wiedzy, a zatem
opuszezeniem centralnej i korzystnej pozycji podmiotu, ktôry voie. Histo-
rycy sztuki byli nieufni wobec symptomu, poniewaz utozsamiali go z cho-
robg - pojpciem zbyt palgcym dla tak piçknej rzeczy jak sztuka. Albo
przeciwnie, wysuwali widmo symptomu, aby zdyskwalifikowac formy
sztuki nie wchodza.ee w ich schematy, wszelkie dewiacje, zwyrodnienia
i inné konotaeje kliniczne slow wyrazajgeych sztukç, ktôrej siç nie lubi...
Lecz w dwôch przypadkach odwracali siç od samego pojçcia symptomu,
02 I konkludowal zjasn^ autoironi^: „Analiza, to wïasnie to, to odpowiedz na zagadkp
i odpowiedz, nalezy to powiedziec, caikiem glupia”. J. Lacan, Séminaire sur le sinthome,
Ornicar?, 1977, nr 7, s. 16-17. Tamze, 1977, nr 9, s. 38. Por. J. Lacan, Ecrits, Le Seuil, Pa-
ris 1966, s. 358.
53 Por. Ecrits, s. 689 i 855-877.
GEORGES DIDI-HUBERMAN
Oto jak analiza staje wobec nie-wiedzy jako samej obfitosci mysli (my-
sli skojarzeniowej). Uznanie paradoksu pracy w dzialaniu w marzeniu
sennym lub symptomu wymaga uznania, ze ten paradoks osiqga wiedzç -
wiedzp, ktôrg staramy siç jednak zatrzymac, a nawet ustanowic. Lacan
dostarczyi kilku glosnych formul o tej sytuacji, môwigc o sinthomie (we-
diug ortografn, ktôra nasladowala nadmiar znaczenia tego siowa), ze byi
nim „zakiopotany jak ryba jablkiem”, ze jakby zaplgtal siç w nim jak wo-
bec zagadki, „w ktôrej nie mozna nie zrobic, aby jg zanalizowae” do konca
- oraz ze analityk môgi wejsc w tç siée tylko „przez uznanie w swojej wie-
dzy symptomu swej ignorancji”; to sposôb skierowania do psychoanality-
ka paradoksalnego nakazu jego etyki: „To, co powinniscie wiedziec: nie
wiedziec, co wiecie”52. Oto jak psychoanaliza moze odgrywac rolç krytycz-
nego narzçdzia w obrçbie „nauk humanistycznych” - jako ich symptom
bye moze, to znaczy jako powrôt tego, co w nich stlumione - zwlaszcza
dzisiaj, kiedy opanowanie wiedzy osigga, nawet w naukach zwanych
wszak „hipotetycznymi”, niesîychang skutecznosc. Po to, by poznac sic;
trochç na symptomie, nie trzeba wiçcej wiedzy, wiedzy bardziej finezyj-
nie uzbrojonej: poniewaz nie jest ona godna uivagi jako taka, tym bar-
dziej radykalnie wymaga zmodyfïkowania raz jeszcze - raz jeszcze po
tym, jak Kant wypowiedzial to zgdanie -pozycjipodmiotu poznania53.
Historycy sztuki podjçli kilka razy trud krytyki, w trybie Kantowskim
lub neokantowskim, zakresu i granic swej wlasnej dyscypliny. Jednakze
za. kazdym razem - i wcia,z na sposôb neokantowski - umieszczali siç sa-
mi w centrum zarzgdzania wiedzg, ktôrg tworzyli. Z pewnoscig wyostrzy-
li wzrok, nadali „swiadomosc” praktyce, odrzucili wszystkie naiwnosci,
powiedzmy - prawie wszystkie naiwnosci. W obrazach sztuki szukali
znakôw, symboli lub manifestaeji noumenôw stylistycznych, lecz rzadko
spoglgdali na symptom., poniewaz oglgdanie symptomu byioby ryzykowa-
niem spojrzenia w centralne rozdarcie obrazôw, w jego niepokojgce od-
dziaiywanie. Byioby to zaakeeptowaniem przymusu nie-wiedzy, a zatem
opuszezeniem centralnej i korzystnej pozycji podmiotu, ktôry voie. Histo-
rycy sztuki byli nieufni wobec symptomu, poniewaz utozsamiali go z cho-
robg - pojpciem zbyt palgcym dla tak piçknej rzeczy jak sztuka. Albo
przeciwnie, wysuwali widmo symptomu, aby zdyskwalifikowac formy
sztuki nie wchodza.ee w ich schematy, wszelkie dewiacje, zwyrodnienia
i inné konotaeje kliniczne slow wyrazajgeych sztukç, ktôrej siç nie lubi...
Lecz w dwôch przypadkach odwracali siç od samego pojçcia symptomu,
02 I konkludowal zjasn^ autoironi^: „Analiza, to wïasnie to, to odpowiedz na zagadkp
i odpowiedz, nalezy to powiedziec, caikiem glupia”. J. Lacan, Séminaire sur le sinthome,
Ornicar?, 1977, nr 7, s. 16-17. Tamze, 1977, nr 9, s. 38. Por. J. Lacan, Ecrits, Le Seuil, Pa-
ris 1966, s. 358.
53 Por. Ecrits, s. 689 i 855-877.