74
ŁUKASZ KIEPUSZEWSKI
Bonnard maluje z pamięci tak jakby malował z natury, a powstałe
w tym procesie obrazy działają tak, że wywołują wspomnienie percepcji
substancji. Pole obrazu zawiera impulsy do wykreowania przez odbiorcę
powołanego przez pamięć artysty przedstawienia18. Kreacja ta odbywa
się dzięki zawartym na nim środkom malarskim i generowanym przezeń
„żywym efektom”. Analityczne podejście brytyjskiego badacza podważa
prostą logikę transkrypcji między wyobrażeniem na obrazie a optyczną
fizjologią postrzegania rzeczywistości.
Elderfield szczególnie skrupulatnie przywołuje omawiane już przez
Claira stwierdzenie dotyczące tego, że obraz powinien stwarzać odczucie
Jakby nagle weszło się do pokoju”. Sentencja poddana wnikliwej i szcze-
gółowej analizie potraktowana jest jako kluczowy trop rozumienia sztuki
Bonnarda19. Spośród różnych ruchów percepcyjnych, jakie wykonujemy
podczas wchodzenia do nowego pomieszczenia, Elderfield zwraca szcze-
gólnie na jeden, uznając, że ma on odpowiednik w akcie oglądu obrazu.
Chodzi o moment, w którym poruszamy głową w lewo i w prawo, roz-
glądając się po nowym otoczeniu w poszukiwaniu punktów, na których
mogłaby się skupić uwaga, a nasze oczy wykonują mimowolne ruchy sak-
kadowe.
Skomplikowany charakter tej fazy obserwacji odpowiada rzeczywi-
stości obrazów Bonnarda, których ogląd polega na szczególnej kombinacji
percepcyjnych opóźnień i sukcesji. Dla lepszego zrozumienia tych mecha-
nizmów należy zdać sobie sprawę z fizjologicznych uwarunkowań naszego
widzenia. Jego zróżnicowanie, a także dynamika wynika z określonego
rozmieszczenia komórek w siatkówce - gęsto spakowane w centrum
czopki odczytują odcienie i detale w warunkach pełnego oświetlenia zaś
pręciki rozrzucone poza dołkiem centralnym odpowiadają za zacierające
detale monochromatyczne widzenie.
Dzięki temu fenomenowi Bonnard w obrazie Jadalnia z widokiem na
ogród (z lat 1930-31) jest w stanie ukryć postać Marty po lewej stronie,
gdzie jasnofioletowa strefa graniczy z żółcieniami i oranżami. Jedynie
niewielka grupa czopków w dołku siatkówki odpowiada za krótkofalowe
barwy fioletu i błękitu, a większość reaguje na długofalowe żółcienie
i czerwienie tworzące światło dzienne. Dwa krańce spektrum - żółty
i fioletowy nie mogą być jednocześnie zogniskowane w oku. Spojrzenie,
szukając światła, natrafia przede wszystkim na żółcienie znajdujące się
w centrum, podczas gdy krótkofalowe światło fiolet i błękit (znajdujące
się poza ogniskiem w świetle dziennym) jawi się jako oddalone i przesu-
nięte ku marginesom, podobnie jak postać na obrazie.
18 Ibidem, s. 34.
19 Ibidem, s. 37.
ŁUKASZ KIEPUSZEWSKI
Bonnard maluje z pamięci tak jakby malował z natury, a powstałe
w tym procesie obrazy działają tak, że wywołują wspomnienie percepcji
substancji. Pole obrazu zawiera impulsy do wykreowania przez odbiorcę
powołanego przez pamięć artysty przedstawienia18. Kreacja ta odbywa
się dzięki zawartym na nim środkom malarskim i generowanym przezeń
„żywym efektom”. Analityczne podejście brytyjskiego badacza podważa
prostą logikę transkrypcji między wyobrażeniem na obrazie a optyczną
fizjologią postrzegania rzeczywistości.
Elderfield szczególnie skrupulatnie przywołuje omawiane już przez
Claira stwierdzenie dotyczące tego, że obraz powinien stwarzać odczucie
Jakby nagle weszło się do pokoju”. Sentencja poddana wnikliwej i szcze-
gółowej analizie potraktowana jest jako kluczowy trop rozumienia sztuki
Bonnarda19. Spośród różnych ruchów percepcyjnych, jakie wykonujemy
podczas wchodzenia do nowego pomieszczenia, Elderfield zwraca szcze-
gólnie na jeden, uznając, że ma on odpowiednik w akcie oglądu obrazu.
Chodzi o moment, w którym poruszamy głową w lewo i w prawo, roz-
glądając się po nowym otoczeniu w poszukiwaniu punktów, na których
mogłaby się skupić uwaga, a nasze oczy wykonują mimowolne ruchy sak-
kadowe.
Skomplikowany charakter tej fazy obserwacji odpowiada rzeczywi-
stości obrazów Bonnarda, których ogląd polega na szczególnej kombinacji
percepcyjnych opóźnień i sukcesji. Dla lepszego zrozumienia tych mecha-
nizmów należy zdać sobie sprawę z fizjologicznych uwarunkowań naszego
widzenia. Jego zróżnicowanie, a także dynamika wynika z określonego
rozmieszczenia komórek w siatkówce - gęsto spakowane w centrum
czopki odczytują odcienie i detale w warunkach pełnego oświetlenia zaś
pręciki rozrzucone poza dołkiem centralnym odpowiadają za zacierające
detale monochromatyczne widzenie.
Dzięki temu fenomenowi Bonnard w obrazie Jadalnia z widokiem na
ogród (z lat 1930-31) jest w stanie ukryć postać Marty po lewej stronie,
gdzie jasnofioletowa strefa graniczy z żółcieniami i oranżami. Jedynie
niewielka grupa czopków w dołku siatkówki odpowiada za krótkofalowe
barwy fioletu i błękitu, a większość reaguje na długofalowe żółcienie
i czerwienie tworzące światło dzienne. Dwa krańce spektrum - żółty
i fioletowy nie mogą być jednocześnie zogniskowane w oku. Spojrzenie,
szukając światła, natrafia przede wszystkim na żółcienie znajdujące się
w centrum, podczas gdy krótkofalowe światło fiolet i błękit (znajdujące
się poza ogniskiem w świetle dziennym) jawi się jako oddalone i przesu-
nięte ku marginesom, podobnie jak postać na obrazie.
18 Ibidem, s. 34.
19 Ibidem, s. 37.