494
Marcin Lachowski
manifestu: „Nie patrzmy na same dzieła, ale zatrzymajmy się przed terenem, na którym
się znajdują. Nie wchodźmy na wystawę, lecz stańmy przed wystawą" - pisali autorzy
manifestu.
Tekst manifestu, niejednorodny, operujący różnymi poetykami, kojarzący się z kola-
żem, rozbija logikę wywodu, eksponuje zaś „nieorganiczną, zmontowaną" strukturę my-
śli. Pierwszy fragment opisuje przestrzenny charakter „wystawy", trzeci zaś jej
genealogię. Druga część dotyczy „bycia w środku", „uczestnictwa", „doświadczenia miej-
sca"40.
„Miejsce" jawi się jako niepodzielna i elementarna przestrzeń obecności, jednocześnie
posiadająca status zrelatywizowany wobec przestrzeni zewnętrznej. Jest pojęciem ruchli-
wym i migotliwym w zależności od prób systematyzacji. „Bycie w miejscu" bowiem nie
pozwala się relatywizować do miar czasoprzestrzennych, przybiera postać tautologii:
„Miejsce" jako tożsamość „bycia w Miejscu" nie pozwala na wyodrębnienie komponen-
tów sytuacji. Próba charakterystyki „obecności w Miejscu" wymaga fenomenologicznego
określenia „punktu widzenia". „Miejsce jest nagłą wyrwą w utylitarnym pojmowaniu
świata - pisali autorzy manifestu - W miejscu przestają obowiązywać wszystkie miary
obowiązujące poza Miejscem. Przestrzeń pozbawiona jest swego utylitaryzmu i zostawia
poza sobą swoje miary, racje, interpretacje euklidesowe i nieeuklidesowe. Jeżeli zachodzą
różne zdarzenia, to odebrano im wszelki sens pochodzący z zewnątrz. [...] Miejsce nie
jest przezroczyste. Miejsce to jest obecność. Nie ma żadnych kryteriów lepszego czy war-
tościowszego wypełnienia Miejsca. Ono może być puste, ale pustka musi zaznaczyć swo-
ją obecność. Miejsce jest jedno i tylko jedno. Miejsce się nie dzieli. Miejsce się nie
rozmnaża. W Miejscu się jest. Dopiero wtedy można mówić o nim jako o jednym z wielu,
można porównywać go z innymi miejscami, gdy się jest poza nim. Tylko poza swoimi
granicami Miejsce może stać się przedmiotem nienawiści". „Miejsce" bowiem wbrew
swej naturze nie może być zlokalizowane - niejednorodna, arytmiczna artykulacja „miej-
sca" koduje fizyczną obecność krytyka-uczestnika będącego wewnątrz wykreślonej prze-
strzeni. Rekonstrukcja obecności widza określa zarazem dynamiczny ruch wejścia w
przestrzeń widzialności i doświadczenia sytuacji niepełnego, niewygodnego zakorzenie-
nia w „miejscu", wpisania w określoną przestrzeń. Świadomość widzenia, świadomość
ruchów, zanurzenie w widzialność prowokującą do zmian położenia, jest jednocześnie świa-
domością uczestnika - w ostateczności tożsamość miejsca i ciała jest jedyną odpowiedzią
40 Quasi-liturgiczną interpretację zarówno Unizmu jak i Miejsca podał Mariusz Tchorek podczas sesji zorganizowanej z
okazji setnej rocznicy urodzin Strzemińskiego: „U swej genezy, przed 'oderwaniem', obraz miał wprowadzić nas na
ołtarz, w to co się na nim raz stało, i co się może stać. A więc przypomnieć, że ołtarz jest stołem, przy którym, jak
tamtych Dwunastu, możemy (wzrokowo) zasiąść w celu spożycia (Ostatniej) Wieczerzy. No tak, za 'granice obrazu
wychodzić nie wolno', tak jak nie wolno wchodzić na ołtarz czy grób. Jak każdy Wielki Strażnik Progu, Strzemiński
broni autonomii (czyli 'płaskości') malarstwa, gdyż w głębi ducha, a nie - podkreślmy - oka odczuwa w nim świątynny
rodowód, a więc i stałą groźbę desakralizacji - on by powiedział 'rozczłonkowania' [...] Ale o spaleniu przez Kobro
własnych drewnianych rzeźb w ich mroźnym powojennym pokoju nie mogę nie wspomnieć, gdy mowa jest o ofierze na
ołtarzu unizmu. Proponuję rozumieć ten akt samopalenia nie jako bolesną stratę muzealną, lecz ofiarę ogrzewającą
autentyczne miejsce relacji między osobami - gest ocieplenia skierowany w stronę twórcy unizmu i równie wymowny,
co płócienna koszula jej kroju odnawiająca utraconą więź między ciałem (artysty), a całunem - płótnem malarskim. Akt
sugerujący, że w pewnych, rutyną nigdy nie określonych warunkach, przestrzeń może stać się miejscem-ołtarzem, na
którym dochodzi do ocieplenia Mnie i Ciebie, miejscem komunii. Do osiągnięcia podstawowej relacji przygotowanej
przez modernizm nie przydaje się wystawa obrazów (napisaliśmy o tym w Foksal w 1966), ale 'miejsce w którym się
jest" - Jeszcze o danych przyrodzonych i nadprzyrodzonych malarstwa, czyli rzecz o ciele artysty, [w:] Władysław
Strzemiński 1893-1952. Materiały z Sesji, Łódź 1994, s. 61-62.
Marcin Lachowski
manifestu: „Nie patrzmy na same dzieła, ale zatrzymajmy się przed terenem, na którym
się znajdują. Nie wchodźmy na wystawę, lecz stańmy przed wystawą" - pisali autorzy
manifestu.
Tekst manifestu, niejednorodny, operujący różnymi poetykami, kojarzący się z kola-
żem, rozbija logikę wywodu, eksponuje zaś „nieorganiczną, zmontowaną" strukturę my-
śli. Pierwszy fragment opisuje przestrzenny charakter „wystawy", trzeci zaś jej
genealogię. Druga część dotyczy „bycia w środku", „uczestnictwa", „doświadczenia miej-
sca"40.
„Miejsce" jawi się jako niepodzielna i elementarna przestrzeń obecności, jednocześnie
posiadająca status zrelatywizowany wobec przestrzeni zewnętrznej. Jest pojęciem ruchli-
wym i migotliwym w zależności od prób systematyzacji. „Bycie w miejscu" bowiem nie
pozwala się relatywizować do miar czasoprzestrzennych, przybiera postać tautologii:
„Miejsce" jako tożsamość „bycia w Miejscu" nie pozwala na wyodrębnienie komponen-
tów sytuacji. Próba charakterystyki „obecności w Miejscu" wymaga fenomenologicznego
określenia „punktu widzenia". „Miejsce jest nagłą wyrwą w utylitarnym pojmowaniu
świata - pisali autorzy manifestu - W miejscu przestają obowiązywać wszystkie miary
obowiązujące poza Miejscem. Przestrzeń pozbawiona jest swego utylitaryzmu i zostawia
poza sobą swoje miary, racje, interpretacje euklidesowe i nieeuklidesowe. Jeżeli zachodzą
różne zdarzenia, to odebrano im wszelki sens pochodzący z zewnątrz. [...] Miejsce nie
jest przezroczyste. Miejsce to jest obecność. Nie ma żadnych kryteriów lepszego czy war-
tościowszego wypełnienia Miejsca. Ono może być puste, ale pustka musi zaznaczyć swo-
ją obecność. Miejsce jest jedno i tylko jedno. Miejsce się nie dzieli. Miejsce się nie
rozmnaża. W Miejscu się jest. Dopiero wtedy można mówić o nim jako o jednym z wielu,
można porównywać go z innymi miejscami, gdy się jest poza nim. Tylko poza swoimi
granicami Miejsce może stać się przedmiotem nienawiści". „Miejsce" bowiem wbrew
swej naturze nie może być zlokalizowane - niejednorodna, arytmiczna artykulacja „miej-
sca" koduje fizyczną obecność krytyka-uczestnika będącego wewnątrz wykreślonej prze-
strzeni. Rekonstrukcja obecności widza określa zarazem dynamiczny ruch wejścia w
przestrzeń widzialności i doświadczenia sytuacji niepełnego, niewygodnego zakorzenie-
nia w „miejscu", wpisania w określoną przestrzeń. Świadomość widzenia, świadomość
ruchów, zanurzenie w widzialność prowokującą do zmian położenia, jest jednocześnie świa-
domością uczestnika - w ostateczności tożsamość miejsca i ciała jest jedyną odpowiedzią
40 Quasi-liturgiczną interpretację zarówno Unizmu jak i Miejsca podał Mariusz Tchorek podczas sesji zorganizowanej z
okazji setnej rocznicy urodzin Strzemińskiego: „U swej genezy, przed 'oderwaniem', obraz miał wprowadzić nas na
ołtarz, w to co się na nim raz stało, i co się może stać. A więc przypomnieć, że ołtarz jest stołem, przy którym, jak
tamtych Dwunastu, możemy (wzrokowo) zasiąść w celu spożycia (Ostatniej) Wieczerzy. No tak, za 'granice obrazu
wychodzić nie wolno', tak jak nie wolno wchodzić na ołtarz czy grób. Jak każdy Wielki Strażnik Progu, Strzemiński
broni autonomii (czyli 'płaskości') malarstwa, gdyż w głębi ducha, a nie - podkreślmy - oka odczuwa w nim świątynny
rodowód, a więc i stałą groźbę desakralizacji - on by powiedział 'rozczłonkowania' [...] Ale o spaleniu przez Kobro
własnych drewnianych rzeźb w ich mroźnym powojennym pokoju nie mogę nie wspomnieć, gdy mowa jest o ofierze na
ołtarzu unizmu. Proponuję rozumieć ten akt samopalenia nie jako bolesną stratę muzealną, lecz ofiarę ogrzewającą
autentyczne miejsce relacji między osobami - gest ocieplenia skierowany w stronę twórcy unizmu i równie wymowny,
co płócienna koszula jej kroju odnawiająca utraconą więź między ciałem (artysty), a całunem - płótnem malarskim. Akt
sugerujący, że w pewnych, rutyną nigdy nie określonych warunkach, przestrzeń może stać się miejscem-ołtarzem, na
którym dochodzi do ocieplenia Mnie i Ciebie, miejscem komunii. Do osiągnięcia podstawowej relacji przygotowanej
przez modernizm nie przydaje się wystawa obrazów (napisaliśmy o tym w Foksal w 1966), ale 'miejsce w którym się
jest" - Jeszcze o danych przyrodzonych i nadprzyrodzonych malarstwa, czyli rzecz o ciele artysty, [w:] Władysław
Strzemiński 1893-1952. Materiały z Sesji, Łódź 1994, s. 61-62.