Sztuka i artyści w Warszawie połowy XIX wieku
239
cenę”, w przeciwnym bowiem razie artyści stale będą uskarżać się na „nieczułość” społe-
czeństwa. „Jak ty chcesz - pytał adresata swej wypowiedzi - aby w wieku rachunkowym
rzucał kto tysiące, co mu nie tylko żadnego procentu nie dadzą, ale i kapitał leży jak
w błocie?”34. Z tego też względu tak bardzo chwalono Gersona, który wstawiając obrazy do
sklepu Hirszla „małą za swoje utwory cenę naznacza”, dowodząc tym samym, że „tak zwykle
bywa z prawdziwą zasługą, która mniej się ceni niźli powinna”35. Obserwatorzy trzeźwiej
patrzący na ówczesną rzeczywistość rozumieli jednak, że „Sztuka dla sztuki nie dla zarobku
jest to bardzo wzniosła zasada, ale praktyka życia ma także swoje warunki, którym zadość
uczynić trzeba, co przy dzisiejszym usposobieniu staje się coraz trudniejszym”36.
Malarze działający w Warszawie połowy XIX w. musieli dokładać starań, by o ich
istnieniu, a przede wszystkim o umiejętnościach wiedzieli jak najliczniejsi potencjalni
klienci. Najczęściej stosowanym i najskuteczniejszym sposobem informowania były ogło-
szenia zamieszczane w prasie. Treść wielu inseratów ograniczała się jedynie do podania
aktualnego adresu pracowni, a te artyści, zwłaszcza młodsi, dość często zmieniali. Malarz
Mateusz Zarzecki w ciągu pięciu lat przeprowadzał się aż czterokrotnie: w 1854 r. miesz-
kał przy Grzybowskiej 1055b, w 1856 już przy Długiej 552, „w nowym domu obok hotelu
Drezdeńskiego na Im piętrze”37, rok później przy Wareckiej 135938, wreszcie w roku
1859 przy Grzybowskiej 1020 „na pierwszym piętrze”39. Równie często przenosił się Wła-
dysław Bakałowicz: w styczniu 1856 r. zapraszał na Nowy Świat40, we wrześniu tegoż roku
- na Trębacką 642 do domu „dawniej Grassowa”41, a wiosną 1860 na Królewską 106242.
Oprócz adresu ogłoszenia zawierały także charakterystykę oferty, a niekiedy również
informację o cenie. Nieznany z imienia malarz Rajzacher z Bielańskiej oferował „krajo-
brazy w najrozmaitszym guście” oraz „przerysowania z innych obrazów”43, a Jan Strusie-
wicz (Piwna 95 „na 4m piętrze”) informował, że „za pomierną cenę” maluje portrety
i zaręczał za „akuratność podobieństwa”44. Nie wszystkie inseraty były tak lakoniczne.
Zdarzały się i takie, jak np. dotyczący Aleksandra Majerskiego (Gęsia „wprost fabryki
świec stearynowych p.p. Epstein i Levy”), o którym można było przeczytać, że „za przed-
miot obiera sobie okolice i miejsca znane i ulubione przez warszawian, a raz obrany przed-
miot traktuje z prawdziwie artystyczną znajomością i głębokim zamiłowaniem sztuki”45.
Z inseratu Stefana Kokulara wszyscy zainteresowani mogli dowiedzieć się, że malarz ten
w pracowni mieszczącej się „w podwórzu na drugim piętrze” domu Tischlera (Stare Mia-
sto 42) „każdodziennie od 8ej z rana do 4ej z południa przyjmuje zamówienia artystycz-
no-malarskie, a głównie zaś portretów z natury różnej wielkości, obrazów historycznych
[...]. Portrety wykonywa w miarę żądania od lOciu do 60ciu rub. sr.”46.
34 „Korespondencja Dzień. Warszawskiego. Urywek listu amatora sztuki do młodego artysty”, Dziennik Warszawski
1855, nr 198 (30 VII), s. 4; nr 199 (31 VII), s. 4.
35 „Mozaika dziennikarska”, Dziennik Warszawski 1855, nr 287 (29 X), s. 1.
36 Gazeta Warszawska 1860, nr 48 (20 II), s. 1-2.
37 Kurier Warszawski 1856, nr 282 (26 X), s. 1459.
38 Kurier Warszawski 1857, nr 290 (4 XI), s. 1547.
39 Kurier Warszawski 1859, nr 291 (4 XI), s. 1574.
40 Kurier Warszawski 1856, nr 24 (26 I), s. 122.
41 Kurier Warszawski 1856, nr 249 (23 IX), s. 1291.
42 Kurier Warszawski 1860, nr 101 (18 IV), s. 557.
43 Kurier Warszawski 1859, nr 103 (17 IV), s. 523.
44 Kurier Warszawski 1850, nr 202 (4 VIII), s. 1080.
45 Kurier Warszawski 1852, nr 233 (3 IX), s. 1224.
46 Kurier Warszawski 1859, nr 311 (23 XI), s. 1679.
239
cenę”, w przeciwnym bowiem razie artyści stale będą uskarżać się na „nieczułość” społe-
czeństwa. „Jak ty chcesz - pytał adresata swej wypowiedzi - aby w wieku rachunkowym
rzucał kto tysiące, co mu nie tylko żadnego procentu nie dadzą, ale i kapitał leży jak
w błocie?”34. Z tego też względu tak bardzo chwalono Gersona, który wstawiając obrazy do
sklepu Hirszla „małą za swoje utwory cenę naznacza”, dowodząc tym samym, że „tak zwykle
bywa z prawdziwą zasługą, która mniej się ceni niźli powinna”35. Obserwatorzy trzeźwiej
patrzący na ówczesną rzeczywistość rozumieli jednak, że „Sztuka dla sztuki nie dla zarobku
jest to bardzo wzniosła zasada, ale praktyka życia ma także swoje warunki, którym zadość
uczynić trzeba, co przy dzisiejszym usposobieniu staje się coraz trudniejszym”36.
Malarze działający w Warszawie połowy XIX w. musieli dokładać starań, by o ich
istnieniu, a przede wszystkim o umiejętnościach wiedzieli jak najliczniejsi potencjalni
klienci. Najczęściej stosowanym i najskuteczniejszym sposobem informowania były ogło-
szenia zamieszczane w prasie. Treść wielu inseratów ograniczała się jedynie do podania
aktualnego adresu pracowni, a te artyści, zwłaszcza młodsi, dość często zmieniali. Malarz
Mateusz Zarzecki w ciągu pięciu lat przeprowadzał się aż czterokrotnie: w 1854 r. miesz-
kał przy Grzybowskiej 1055b, w 1856 już przy Długiej 552, „w nowym domu obok hotelu
Drezdeńskiego na Im piętrze”37, rok później przy Wareckiej 135938, wreszcie w roku
1859 przy Grzybowskiej 1020 „na pierwszym piętrze”39. Równie często przenosił się Wła-
dysław Bakałowicz: w styczniu 1856 r. zapraszał na Nowy Świat40, we wrześniu tegoż roku
- na Trębacką 642 do domu „dawniej Grassowa”41, a wiosną 1860 na Królewską 106242.
Oprócz adresu ogłoszenia zawierały także charakterystykę oferty, a niekiedy również
informację o cenie. Nieznany z imienia malarz Rajzacher z Bielańskiej oferował „krajo-
brazy w najrozmaitszym guście” oraz „przerysowania z innych obrazów”43, a Jan Strusie-
wicz (Piwna 95 „na 4m piętrze”) informował, że „za pomierną cenę” maluje portrety
i zaręczał za „akuratność podobieństwa”44. Nie wszystkie inseraty były tak lakoniczne.
Zdarzały się i takie, jak np. dotyczący Aleksandra Majerskiego (Gęsia „wprost fabryki
świec stearynowych p.p. Epstein i Levy”), o którym można było przeczytać, że „za przed-
miot obiera sobie okolice i miejsca znane i ulubione przez warszawian, a raz obrany przed-
miot traktuje z prawdziwie artystyczną znajomością i głębokim zamiłowaniem sztuki”45.
Z inseratu Stefana Kokulara wszyscy zainteresowani mogli dowiedzieć się, że malarz ten
w pracowni mieszczącej się „w podwórzu na drugim piętrze” domu Tischlera (Stare Mia-
sto 42) „każdodziennie od 8ej z rana do 4ej z południa przyjmuje zamówienia artystycz-
no-malarskie, a głównie zaś portretów z natury różnej wielkości, obrazów historycznych
[...]. Portrety wykonywa w miarę żądania od lOciu do 60ciu rub. sr.”46.
34 „Korespondencja Dzień. Warszawskiego. Urywek listu amatora sztuki do młodego artysty”, Dziennik Warszawski
1855, nr 198 (30 VII), s. 4; nr 199 (31 VII), s. 4.
35 „Mozaika dziennikarska”, Dziennik Warszawski 1855, nr 287 (29 X), s. 1.
36 Gazeta Warszawska 1860, nr 48 (20 II), s. 1-2.
37 Kurier Warszawski 1856, nr 282 (26 X), s. 1459.
38 Kurier Warszawski 1857, nr 290 (4 XI), s. 1547.
39 Kurier Warszawski 1859, nr 291 (4 XI), s. 1574.
40 Kurier Warszawski 1856, nr 24 (26 I), s. 122.
41 Kurier Warszawski 1856, nr 249 (23 IX), s. 1291.
42 Kurier Warszawski 1860, nr 101 (18 IV), s. 557.
43 Kurier Warszawski 1859, nr 103 (17 IV), s. 523.
44 Kurier Warszawski 1850, nr 202 (4 VIII), s. 1080.
45 Kurier Warszawski 1852, nr 233 (3 IX), s. 1224.
46 Kurier Warszawski 1859, nr 311 (23 XI), s. 1679.