Universitätsbibliothek HeidelbergUniversitätsbibliothek Heidelberg
Metadaten

Instytut Sztuki (Warschau) [Editor]; Państwowy Instytut Sztuki (bis 1959) [Editor]; Stowarzyszenie Historyków Sztuki [Editor]
Biuletyn Historii Sztuki — 75.2013

DOI issue:
Nr. 1
DOI article:
Polemiki
DOI article:
Bałus, Wojciech: Markowi Zgórniakowi w odpowiedzi
DOI Page / Citation link:
https://doi.org/10.11588/diglit.70769#0136

DWork-Logo
Overview
Facsimile
0.5
1 cm
facsimile
Scroll
OCR fulltext
136

Wojciech Bałus

epokach upodobania estetyczne zmieniały się równie szybko jak obecnie. Zachowany
materiał artystyczny zdaje się temu przeczyć, szczególnie w odniesieniu do kultur archa-
icznych i tzw. pierwotnych, gdzie formy stylowe trwały przez dziesięciolecia, a nawet
setki lat. Poza tym materiał zabytkowy jasno dowodzi, że również w dynamicznej kultu-
rze europejskiej pewne rozwiązania kontynuowane były bardzo długo. Predylekcja do
kompozycji symetrycznych lub rytmicznych ciągów ornamentalnych utrzymuje się przez
wieki. Dlatego historia sztuki uwzględnia nie tylko zmiany smaku artystycznego, ale
i opisuje procesy longue duree. Sam Autor jest tego świadomy, pisze bowiem: „To, że
w przypadku malarstwa przedstawiającego uwaga widza często skupia się na twarzy, wy-
nika z naturalnych mechanizmów ludzkiego postrzegania” (s. 128). Pojawia się więc nie-
jasność, czy opowiada się on po stronie płynności historycznej wynikającej z badania
mózgu, czy przyjmuje wynikające z tych samych badań istnienie pewnych elementów
stałych. Niekonsekwencji jest więcej, bo jak pogodzić fakt istnienia owych powszechnych
mechanizmów ze stwierdzeniem z następnego akapitu, iż „widzenie jest procesem indy-
widualnym i trudno dyskutować o wrażeniach” (s. 129; podkreślenie moje)?
Nie uważam, by moje dociekania były jakimś ostatnim słowem na temat malarstwa
XIX wieku. Sądzę jednak, że należy szukać metod pozwalających na dotarcie do jądra
dzieł jakiejś epoki. Dlatego staram się odchodzić od tych postaw badawczych, które -
moim zdaniem - nie wnoszą nic nowego do naszego rozumienia sztuki. Z tego względu
nie mogę też w żaden sposób zaakceptować tytułowej sugestii Marka Zgómiaka „o po-
trzebie ograniczeń”. Nauce nie można wytyczać granic (poza etycznymi, tam gdzie w grę
wchodzą wartości najwyższe). To zaś oznacza możliwość błądzenia czy wchodzenia
w ślepe uliczki. Postawy poznawczo jałowe należy oczywiście krytycznie oceniać, ale nie
ograniczać ich a priori. Krytyczna ocena winna prowadzić do poważnych dyskusji meto-
dologicznych. Samo wyliczanie cudzych błędów i sprowadzanie rozumowań do absurdu
to zdecydowanie za mało.
IV
Myślę, że u samych podstaw mojej polemiki z Markiem Zgómiakiem tkwi zupełnie
różne pojmowanie przez nas uprawianej dyscypliny. W odpowiedzi na rekonstrukcję jego
postawy, Autor napisał: „lubię sztukę dla niej samej i dlatego nie traktuję uwikłania dzieła
w historię artysty w sposób ekstremalny i nie uważam - jak sugeruje Wojciech Bałus -
«badania dziejowych okoliczności powstania obrazu za elementarny cel historii sztuki»”
(s. 116). Zdanie to jest złożone podrzędnie i zawiera dwa człony: założenie ogólne „lubię
sztukę dla niej samej” oraz skutek wyrażony dwukrotnym przeczeniem. W kolejnych frag-
mentach akapitu następuje opis owego postępowania, zakończony przytoczonym po-
przednio przeze mnie stwierdzeniem, że „uwzględnienie różnych aspektów dzieła
przynosi (...) pewniejsze i ciekawsze rezultaty niż oparcie się na samym «obrazie»” (etc.).
Przyznam, że stwierdzenie „lubię sztukę dla niej samej” jest zastanawiające. Ponieważ
ma ono charakter sądu kategorycznego, eksplikacji własnej postawy, która determinuje
szczegółowy sposób dalszego postępowania, można je wyabstrahować z kontekstu i pod-
dać analizie.
Cóż zatem może oznaczać, że się lubi sztukę? Czasownik „lubić” jest dość swoisty.
„Lubię cię” powiada dziewczyna do chłopaka (lub na odwrót), gdy nie potrafi się z nim
związać bliżej, a jednocześnie nie chce go brutalnie odrzucać. Ikonkę „lubię to” naciskają
codziennie tysiące internautów. Lubić to także być estetą: smakować wino, płeć piękną
(„Lubię, kiedy kobieta...”). Lubić zatem to akceptować w sposób niezobowiązujący, bez
 
Annotationen