TWÓRCY CYFROWANYCH OKIEN
73
czy jeszcze kiedy indziej wypadającym ze swojego miejsca, przez co po-
zostaje łuk zbliżony do trójlistnego.
Ta potrzeba nieustannego wyszukiwania nowych motywów, nowych
zestawień i całych układów, a nadfo ciągłego ich przetwarzania, utrudnia
znalezienie źródeł, z których zostały zaczerpnięte, zresztą nader różnorod-
nych: od XV-wiecznych odrzwi kościółka dębneńiskiego przez neogotycką
ornamentykę drzwi kaplicy z Gronkowa i romanizujące okna kościoła w
Białce po zdobnictwo secesyjne. Nie wzbraniał się też przed przejmowaniem
motywów dostrzeżonych w wyrzynaniach, które wyszły z rąk innych twór-
ców cyfrowanych okien i czerpał od nich bez uprzedzeń. W rozmowie o
ojcu Jan Wilczek zaprzeczał istnieniu jakichkolwiek rysunków i wzorów
w domu i w warsztacie, podkreślając że Władysław rysował od razu na
desce i ,,syćko brał z własnej głowy i wzorów nijakik ni mioł”. Możliwe,
że kierował się wyłącznie pamięcią, że spostrzeżone gdzieś kształty stano-
wiły raczej pobudkę niż wzór, a także że „branie z głowy” odnosi się ra-
czej do całości kompozycyjnej, do układów motywów, aniżeli do poszcze-
gólnych ich składników 18. Poszukiwania te czynią wrażenie, jakby Wil-
czek znajdował się pod wpływem przemożnego pragnienia nowości. Wy-
stępowanie znacznej liczby nowych motywów w grupie ganków szczegól-
nie bogato zdobionych można tłumaczyć chęcią sprostania życzeniom od-
biorców domagających się strójności większej aniżeli zazwyczaj. Nie tłu-
maczyłoby to jednak różnicowania dekoracji w prawie wszystkich gankach
skromniejszych. Posługując się w większości swoich okien jednym wzorem
pieska — ujawnia to charakterystyczna i prawie wszędzie jednakowa asy-
metria rozdwojonych zębów tego motywu — mógłby tak samo dobrze
używać jednego wzorca słońca, jak również częściej stosować jeden układ
kompozycyjny. Przykładów takiego postępowania dostarcza Wojciech
Trzop Barcik z Czarnej Góry, a w pewnej mierze także Franciszek Łukasz-
czyk Janioł. Powód, dla jakiego Kowol tego nie czynił, musiał się liczyć
bardziej aniżeli czas i pieniądze. Może warto tu zwrócić uwagę na jeszcze
jedną różnicę, jaka zachodzi między 2 grupami jego ganków. Wyrzynania
oszczędniejsze i oparte na motywach utartych znacznie lepiej spełniają
swoją rolę dekoracyjną. Są większe i bardziej czytelne, dzięki czemu mogą
skutecznie współzawodniczyć z częściami konstrukcyjnymi nie pozwala-
jąc zepchnąć się do roli dodatku. W gankach obficie zdobionych, gdzie Wil-
czek wprowadza liczne nowe motywy, wyrzynania tracą na szerokości,
niedostatecznie zyskując na zagęszczeniu, przez co nie wiążą się z grubymi
ramami i szczeblinami, pozostając tylko ich uzupełnieniem. Powstaje w
ten sposób brak równowagi między silnie działającą strukturą elewacji a
słabym rysunkiem ornamentu. Czyni to wrażenie, jakby Kowol przestawał
widzieć cyfrowane okna jako dekorację budynku tam, gdzie jego uwagę
18 Tłumaczenie tego zwrotu podaje Grabowski (jw. s. 107).
73
czy jeszcze kiedy indziej wypadającym ze swojego miejsca, przez co po-
zostaje łuk zbliżony do trójlistnego.
Ta potrzeba nieustannego wyszukiwania nowych motywów, nowych
zestawień i całych układów, a nadfo ciągłego ich przetwarzania, utrudnia
znalezienie źródeł, z których zostały zaczerpnięte, zresztą nader różnorod-
nych: od XV-wiecznych odrzwi kościółka dębneńiskiego przez neogotycką
ornamentykę drzwi kaplicy z Gronkowa i romanizujące okna kościoła w
Białce po zdobnictwo secesyjne. Nie wzbraniał się też przed przejmowaniem
motywów dostrzeżonych w wyrzynaniach, które wyszły z rąk innych twór-
ców cyfrowanych okien i czerpał od nich bez uprzedzeń. W rozmowie o
ojcu Jan Wilczek zaprzeczał istnieniu jakichkolwiek rysunków i wzorów
w domu i w warsztacie, podkreślając że Władysław rysował od razu na
desce i ,,syćko brał z własnej głowy i wzorów nijakik ni mioł”. Możliwe,
że kierował się wyłącznie pamięcią, że spostrzeżone gdzieś kształty stano-
wiły raczej pobudkę niż wzór, a także że „branie z głowy” odnosi się ra-
czej do całości kompozycyjnej, do układów motywów, aniżeli do poszcze-
gólnych ich składników 18. Poszukiwania te czynią wrażenie, jakby Wil-
czek znajdował się pod wpływem przemożnego pragnienia nowości. Wy-
stępowanie znacznej liczby nowych motywów w grupie ganków szczegól-
nie bogato zdobionych można tłumaczyć chęcią sprostania życzeniom od-
biorców domagających się strójności większej aniżeli zazwyczaj. Nie tłu-
maczyłoby to jednak różnicowania dekoracji w prawie wszystkich gankach
skromniejszych. Posługując się w większości swoich okien jednym wzorem
pieska — ujawnia to charakterystyczna i prawie wszędzie jednakowa asy-
metria rozdwojonych zębów tego motywu — mógłby tak samo dobrze
używać jednego wzorca słońca, jak również częściej stosować jeden układ
kompozycyjny. Przykładów takiego postępowania dostarcza Wojciech
Trzop Barcik z Czarnej Góry, a w pewnej mierze także Franciszek Łukasz-
czyk Janioł. Powód, dla jakiego Kowol tego nie czynił, musiał się liczyć
bardziej aniżeli czas i pieniądze. Może warto tu zwrócić uwagę na jeszcze
jedną różnicę, jaka zachodzi między 2 grupami jego ganków. Wyrzynania
oszczędniejsze i oparte na motywach utartych znacznie lepiej spełniają
swoją rolę dekoracyjną. Są większe i bardziej czytelne, dzięki czemu mogą
skutecznie współzawodniczyć z częściami konstrukcyjnymi nie pozwala-
jąc zepchnąć się do roli dodatku. W gankach obficie zdobionych, gdzie Wil-
czek wprowadza liczne nowe motywy, wyrzynania tracą na szerokości,
niedostatecznie zyskując na zagęszczeniu, przez co nie wiążą się z grubymi
ramami i szczeblinami, pozostając tylko ich uzupełnieniem. Powstaje w
ten sposób brak równowagi między silnie działającą strukturą elewacji a
słabym rysunkiem ornamentu. Czyni to wrażenie, jakby Kowol przestawał
widzieć cyfrowane okna jako dekorację budynku tam, gdzie jego uwagę
18 Tłumaczenie tego zwrotu podaje Grabowski (jw. s. 107).