ŹRÓDŁA I POCZĄTEK DZIAŁALNOŚCI MARCINA TEOFILOWICZA
123
wysunęła się na czoło zagadnień malarskich we Lwowie, ale walka o wpływ na malarstwo. Brali
w niej udział zgodni ze sobą wyznaniowo, choć nic zawsze z obowiązującym prawem miejskim:
król, biskup i władze municypalne, przy czym zwycięstwo przechylało się kolejno raz na jedną, raz
na drugą stronę, aby w ostatecznej konsekwencji zakończyć się klęską samego malarstwa.
Rzekoma przewaga katolicyzmu w katolickiej konfraterni malarskiej Lwowa najszybszego do-
czekało się ustępstwa na rzecz laicyzmu, bowiem tu właśnie, a niegdzie indziej w Polsce, do tematyki maj-
stersztyków wprowadzona została w r. 1596 po raz pierwszy świecka scena bitewna lub myśliwska30.
Na terenie Lwowa doszło więc do paradoksalnych sytuacji. Z jednej strony malarstwo uprawiał,
kto chciał, Polak, Rusin, Ormianin, katolik czy schizmatyk, obywatel miejski, szlachcic i suburbanus,
z drugiej zaś — reorganizacja cechu i dekret radziecki postanawiały, żc sztuka malarska poza cechem
nie może być wykonywana pod sankcją kar. Nie mobilizowało to malarzy, zwłaszcza zdolniejszych,
do pracy artystycznej.
Opieką nad sztuką w myśl wskazań soboru trydenckiego zajęły się energicznie władze kościelne,
którym w Polsce przodował arcybiskup lwowski J. Dymitr Solikowski, a następnie pośrednio biskup kra-
kowski— kardynał Jerzy Radziwiłł, biskup gnieźnieński — prymas Stanisław Karnkowski, oraz inni. Me-
cenat nad sztuką zaczynają z czasem przejmować i osoby świeckie. Prymat pod koniec życia i stulecia utrzy-
muje tu Jan Zamoyski, a usiłują podejmować inni31. Dla króla zaabsorbowanego staraniami o koronę
szwedzką malarstwo nic przedstawiało w tym czasie niemal żadnego przedmiotu zainteresowań.
Zwycięstwo ideologiczne nie było równoznaczne
z rychłym zwycięstwem gospodarczym i prawno-
organizacyjnym Kościoła. Mimo pozorów zgodności
tu i ówdzie zarysowywały się różnice, a nawet zgrzy-
ty i tarcia — zwłaszcza tam, gdzie nic centralnie,
a indywidualnie zamierzano regulować stosunki.
Istniały w Polsce środowiska kościelne (klasztorne),
które korzystały z usług cechów, lecz sztuką dotychczas
nie parały się zupełnie, a które obecnie usiłowały iść
za głosem czasu i nakazu chwili. W nich przyszli du-
chowni malarze zaczęli korzystać z pomocy kwalifiko-
wanych mistrzów cechowych. Kiedy więc uJanaSta-
winogi z krakowskiego Kazimierza pobierał naukę
jeden z franciszkańskich mnichów, cech sprzeciwił się
temu. Aktem z 19 czerwca 1594 roku „jest nakaza-
ne cechu wszystkiego dekretem Panu Janowi Stawi-
nodze, iż nie ma chować ani uczyć rzemiosła malar-
skiego zakonnika od Św. Franciszka, którego na ten
czas począł uczyć bez wiadomości Panów Starszych
i cechu wszystkiego, co jest przeciwko prawu i przy-
wilejem cechowym; co mu naznaczono dnia od dzi-
siejszego, tit skpra, aż do dnia 26 Junii. A gdyby się
śmiał ważyć tego, żeby go uczył nad ten czas nazna-
czony albo też w klasztorze, żeby był przeświadczon,
żeby mu miał ukazować dłużej, tedy będzie powi-
nien dać wedle uznania i dekretu trzy kamienic 11. Marcin Tcofilowicz, Autoportret
wosku, a Panom na Ratusz 10 grzywien [...]"32.
30 W kilkanaście lat później, bo w r. 1618, węgierski cech w Kolozsvar wprowadził jako temat autoportret. Por.
K. Garas, Magyarorszagi Festeszct a XVII szazadban, Budapest 1953, s. 187.
31 J. Myciclski, Stosunki hetmana Zamoyskiego ze sztuką i artystami, Kraków 1907; S. Łcmpicki, Mcdyceusz pol-
ski XVI wieku, Zamość 1929; Z. Kępiński i A. Sławska, Zagadnienie mecenatu na przykładzie polskiego portretu od XVI
do XVII wieku, [w:] Studia Muzealne, Poznań 1953. Oprócz wymienionych poprzednio w tekście na uwagę zasługują tacy
mecenasi, jak Mikołaj Wolski, Myszkowscy, Gostomscy, Czarnkowscy, Ostrorogowic i inni.
32 Rastawiccki, op. cit., s. 222; Gąsiorowski, op. cit., s. 83; Dobrowolski, op. cit., s. 165.
123
wysunęła się na czoło zagadnień malarskich we Lwowie, ale walka o wpływ na malarstwo. Brali
w niej udział zgodni ze sobą wyznaniowo, choć nic zawsze z obowiązującym prawem miejskim:
król, biskup i władze municypalne, przy czym zwycięstwo przechylało się kolejno raz na jedną, raz
na drugą stronę, aby w ostatecznej konsekwencji zakończyć się klęską samego malarstwa.
Rzekoma przewaga katolicyzmu w katolickiej konfraterni malarskiej Lwowa najszybszego do-
czekało się ustępstwa na rzecz laicyzmu, bowiem tu właśnie, a niegdzie indziej w Polsce, do tematyki maj-
stersztyków wprowadzona została w r. 1596 po raz pierwszy świecka scena bitewna lub myśliwska30.
Na terenie Lwowa doszło więc do paradoksalnych sytuacji. Z jednej strony malarstwo uprawiał,
kto chciał, Polak, Rusin, Ormianin, katolik czy schizmatyk, obywatel miejski, szlachcic i suburbanus,
z drugiej zaś — reorganizacja cechu i dekret radziecki postanawiały, żc sztuka malarska poza cechem
nie może być wykonywana pod sankcją kar. Nie mobilizowało to malarzy, zwłaszcza zdolniejszych,
do pracy artystycznej.
Opieką nad sztuką w myśl wskazań soboru trydenckiego zajęły się energicznie władze kościelne,
którym w Polsce przodował arcybiskup lwowski J. Dymitr Solikowski, a następnie pośrednio biskup kra-
kowski— kardynał Jerzy Radziwiłł, biskup gnieźnieński — prymas Stanisław Karnkowski, oraz inni. Me-
cenat nad sztuką zaczynają z czasem przejmować i osoby świeckie. Prymat pod koniec życia i stulecia utrzy-
muje tu Jan Zamoyski, a usiłują podejmować inni31. Dla króla zaabsorbowanego staraniami o koronę
szwedzką malarstwo nic przedstawiało w tym czasie niemal żadnego przedmiotu zainteresowań.
Zwycięstwo ideologiczne nie było równoznaczne
z rychłym zwycięstwem gospodarczym i prawno-
organizacyjnym Kościoła. Mimo pozorów zgodności
tu i ówdzie zarysowywały się różnice, a nawet zgrzy-
ty i tarcia — zwłaszcza tam, gdzie nic centralnie,
a indywidualnie zamierzano regulować stosunki.
Istniały w Polsce środowiska kościelne (klasztorne),
które korzystały z usług cechów, lecz sztuką dotychczas
nie parały się zupełnie, a które obecnie usiłowały iść
za głosem czasu i nakazu chwili. W nich przyszli du-
chowni malarze zaczęli korzystać z pomocy kwalifiko-
wanych mistrzów cechowych. Kiedy więc uJanaSta-
winogi z krakowskiego Kazimierza pobierał naukę
jeden z franciszkańskich mnichów, cech sprzeciwił się
temu. Aktem z 19 czerwca 1594 roku „jest nakaza-
ne cechu wszystkiego dekretem Panu Janowi Stawi-
nodze, iż nie ma chować ani uczyć rzemiosła malar-
skiego zakonnika od Św. Franciszka, którego na ten
czas począł uczyć bez wiadomości Panów Starszych
i cechu wszystkiego, co jest przeciwko prawu i przy-
wilejem cechowym; co mu naznaczono dnia od dzi-
siejszego, tit skpra, aż do dnia 26 Junii. A gdyby się
śmiał ważyć tego, żeby go uczył nad ten czas nazna-
czony albo też w klasztorze, żeby był przeświadczon,
żeby mu miał ukazować dłużej, tedy będzie powi-
nien dać wedle uznania i dekretu trzy kamienic 11. Marcin Tcofilowicz, Autoportret
wosku, a Panom na Ratusz 10 grzywien [...]"32.
30 W kilkanaście lat później, bo w r. 1618, węgierski cech w Kolozsvar wprowadził jako temat autoportret. Por.
K. Garas, Magyarorszagi Festeszct a XVII szazadban, Budapest 1953, s. 187.
31 J. Myciclski, Stosunki hetmana Zamoyskiego ze sztuką i artystami, Kraków 1907; S. Łcmpicki, Mcdyceusz pol-
ski XVI wieku, Zamość 1929; Z. Kępiński i A. Sławska, Zagadnienie mecenatu na przykładzie polskiego portretu od XVI
do XVII wieku, [w:] Studia Muzealne, Poznań 1953. Oprócz wymienionych poprzednio w tekście na uwagę zasługują tacy
mecenasi, jak Mikołaj Wolski, Myszkowscy, Gostomscy, Czarnkowscy, Ostrorogowic i inni.
32 Rastawiccki, op. cit., s. 222; Gąsiorowski, op. cit., s. 83; Dobrowolski, op. cit., s. 165.