126 STANISŁAW SZYMAŃSKI
niu pracy, usiłowała omijać przepisy cechowe i podejmować zamówienia na terenie neutralnym, z dala
od jurysdykcji miejskiej, po kościołach i klasztorach prowincjonalnych, na przedmieściach, po wsiach i fol-
warkach, wreszcie na jurydykach miejskich, które rozrastały się jak grzyby po deszczu. Im większa była
odległość od siedziby cechu, tym większa gwarancja jego nieingerencji we wzajemny stosunek zlecenio-
dawcy i wykonawcy. Ze zaś niezbyt wybredna i znająca się na malarstwie była prowincjonalna klien-
tela, a znajomość rzemiosła u wędrownego wykonawcy niezbyt opanowana, sztuka wprawdzie roz-
przestrzeniała się szybko i szeroko po kraju, ale bynajmniej nie pogłębiała należycie. Partactwo sprzyjało
jej obniżeniu zarówno w'sensie formalnym, jak i warsztatowym.
Korzystniej kształtowało się malarstwo w oparciu o instytucje tzw. serwitoriatu i mecenatu. Za-
początkował je w Polsce Michał, pictor regiae majestałis, w r. 1537, a urokowi jego uległ później z mo-
narchów najsilniej Stefan Batory41.
14. Albrecht Diirer, Roscnkrmizfcst
O ile partactwo było czymś pozacechowym, to mecenat z serwitoriatem stawały się ponadcechowe.
Liczyły się z nim dość poważnie związki malarzy, czego przykładem są Marcin i Wojciech Koberowic,
Jan Szwankowski i Wojciech Borzymowski, oraz takie środowiska, jak Poznań i Kraków, nie mówiąc
0 Gdańsku i Toruniu.
Jeśli nic dochodziło do otwartej walki połączonych sił partactwa, serwitoriatu oraz kleru z ustrojem
cechowym, a jeśli nawet ten ostatni odnosił lokalne sukcesy jeszcze w stuleciu następnym — co widać
na przykładzie sporu Tomasza Dolabelli z cechem — to działo się tak zapewne jedynie dlatego, iż te
nowe siły pozostawały nic zorganizowane i zbyt silnie zróżnicowane pod względem społecznym
1 fachowym.
W zasadzie jednak cechy schodziły z dawnych pozycji ofensywnych na defensywne, zamykając
się we własnej skorupie. Były bezsilne wobec wytworzonej sytuacji, wobec postawy indywidualnych
malarzy nie zrzeszonych i grup Rusinów czy Ormian. W praktyce oznaczało to zawieszenie broni, ko-
egzystencję różnych orientacji, a wreszcie cichą ugodę oraz poddanie się fali, którą kierowało życie.
41 Rastawiecki, op. cit., t. 1, s. 295; Dobrowolski, op. cit., s. 166.
niu pracy, usiłowała omijać przepisy cechowe i podejmować zamówienia na terenie neutralnym, z dala
od jurysdykcji miejskiej, po kościołach i klasztorach prowincjonalnych, na przedmieściach, po wsiach i fol-
warkach, wreszcie na jurydykach miejskich, które rozrastały się jak grzyby po deszczu. Im większa była
odległość od siedziby cechu, tym większa gwarancja jego nieingerencji we wzajemny stosunek zlecenio-
dawcy i wykonawcy. Ze zaś niezbyt wybredna i znająca się na malarstwie była prowincjonalna klien-
tela, a znajomość rzemiosła u wędrownego wykonawcy niezbyt opanowana, sztuka wprawdzie roz-
przestrzeniała się szybko i szeroko po kraju, ale bynajmniej nie pogłębiała należycie. Partactwo sprzyjało
jej obniżeniu zarówno w'sensie formalnym, jak i warsztatowym.
Korzystniej kształtowało się malarstwo w oparciu o instytucje tzw. serwitoriatu i mecenatu. Za-
początkował je w Polsce Michał, pictor regiae majestałis, w r. 1537, a urokowi jego uległ później z mo-
narchów najsilniej Stefan Batory41.
14. Albrecht Diirer, Roscnkrmizfcst
O ile partactwo było czymś pozacechowym, to mecenat z serwitoriatem stawały się ponadcechowe.
Liczyły się z nim dość poważnie związki malarzy, czego przykładem są Marcin i Wojciech Koberowic,
Jan Szwankowski i Wojciech Borzymowski, oraz takie środowiska, jak Poznań i Kraków, nie mówiąc
0 Gdańsku i Toruniu.
Jeśli nic dochodziło do otwartej walki połączonych sił partactwa, serwitoriatu oraz kleru z ustrojem
cechowym, a jeśli nawet ten ostatni odnosił lokalne sukcesy jeszcze w stuleciu następnym — co widać
na przykładzie sporu Tomasza Dolabelli z cechem — to działo się tak zapewne jedynie dlatego, iż te
nowe siły pozostawały nic zorganizowane i zbyt silnie zróżnicowane pod względem społecznym
1 fachowym.
W zasadzie jednak cechy schodziły z dawnych pozycji ofensywnych na defensywne, zamykając
się we własnej skorupie. Były bezsilne wobec wytworzonej sytuacji, wobec postawy indywidualnych
malarzy nie zrzeszonych i grup Rusinów czy Ormian. W praktyce oznaczało to zawieszenie broni, ko-
egzystencję różnych orientacji, a wreszcie cichą ugodę oraz poddanie się fali, którą kierowało życie.
41 Rastawiecki, op. cit., t. 1, s. 295; Dobrowolski, op. cit., s. 166.