168
MIECZYSŁAW PORĘBSKI
1. Pablo Picasso, Portret Gertrudy Stein. 1906. Nowy Jork, 2. Pablo Picasso, Dwa akty. 1906. Pittsburgh.
Metropolitan Muséum zbiory prywatne
Jeżeli będę miał przyjemność spotkać się kiedyś z Panem, będziemy mogli lepiej się porozumieć w rozmowie.
Niech mi Pan wybaczy, że wracam wciąż do tego samego — wierzę w logiczny rozwój tego, co widzimy i odczuwamy
dzięki studiowaniu natury; sposobami mam czas zajmować się później; sposoby są dla nas tylko zwykłymi środkami,
pozwalającymi, by publiczność odczuwała to, co my sami odczuwamy, i aby nas uznała. Wielcy, których poûzi-
wiamy, nie robili chyba nic innego.
Pozdrowienie od upartego starca, który serdecznie ściska Panu dłoń.
Współcześni nie od razu zaczęli się orientować w tym, o co Cézanne'owi chodziło, co wyznaczało
linię jego postępowania. Jeszcze w r. 1910, gdy Cézanne był tak podziwiany i tak często naśladowany,
Jacques Rivière w jednym z najbardziej wnikliwych studiów, jakie o malarstwie mistrza z Aix kiedy-
kolwiek napisano, musiał wyraźnie i dobitnie tłumaczyć, że forma Cézanne'a nie miała nic wspólnego
z niezręcznością5.
„Jeżeli tedy w malarstwie tym dostrzegamy, jak wierzą, wahania, to bynajmniej nie sygnalizują
one niemocy ręki zbyt szorstkiej, zbyt mało ćwiczonej na to, żeby z precyzją podążać za konturem przed-
miotów, ale jedynie wskazują na skrupuły cierpliwości, którą bez ustanku zaprząta potrzeba miarkowania
wyskoków zręczności zbyt rozkołysanej".
Istotną problematykę cezanowskiego malarstwa wskazywał Rivière w czym innym: „Obraz
ciąży ku dołowi; każdy przedmiot wszedł na swoje miejsce; został tam pieczołowicie złożony; osadzony
w swym gnieździe, z całą mocą zagarnia swoje usytuowanie. Cézanne kochał lokalizację; rozumiał
jak ściśle przedmioty przystają do danego im miejsca". Dlatego też cczanowskie pejzaże nie ograniczają
się do chwytania tego, co zmienne, chwilowe, przelotne. Ukazują trwanie. „Pochylają się wszystkie
nad długością swoich dni; nie oczekują niczego; są tak przesycone jednorodnym przepływem czasu,
że pozwalają mu się unosić; powierzono je upływowi godzin i nawet w nocy podtrzymują swą
ciemną obecność".
5 Studium włączone do tomu: J. Pvivière, Etudes, Paris 1911.
MIECZYSŁAW PORĘBSKI
1. Pablo Picasso, Portret Gertrudy Stein. 1906. Nowy Jork, 2. Pablo Picasso, Dwa akty. 1906. Pittsburgh.
Metropolitan Muséum zbiory prywatne
Jeżeli będę miał przyjemność spotkać się kiedyś z Panem, będziemy mogli lepiej się porozumieć w rozmowie.
Niech mi Pan wybaczy, że wracam wciąż do tego samego — wierzę w logiczny rozwój tego, co widzimy i odczuwamy
dzięki studiowaniu natury; sposobami mam czas zajmować się później; sposoby są dla nas tylko zwykłymi środkami,
pozwalającymi, by publiczność odczuwała to, co my sami odczuwamy, i aby nas uznała. Wielcy, których poûzi-
wiamy, nie robili chyba nic innego.
Pozdrowienie od upartego starca, który serdecznie ściska Panu dłoń.
Współcześni nie od razu zaczęli się orientować w tym, o co Cézanne'owi chodziło, co wyznaczało
linię jego postępowania. Jeszcze w r. 1910, gdy Cézanne był tak podziwiany i tak często naśladowany,
Jacques Rivière w jednym z najbardziej wnikliwych studiów, jakie o malarstwie mistrza z Aix kiedy-
kolwiek napisano, musiał wyraźnie i dobitnie tłumaczyć, że forma Cézanne'a nie miała nic wspólnego
z niezręcznością5.
„Jeżeli tedy w malarstwie tym dostrzegamy, jak wierzą, wahania, to bynajmniej nie sygnalizują
one niemocy ręki zbyt szorstkiej, zbyt mało ćwiczonej na to, żeby z precyzją podążać za konturem przed-
miotów, ale jedynie wskazują na skrupuły cierpliwości, którą bez ustanku zaprząta potrzeba miarkowania
wyskoków zręczności zbyt rozkołysanej".
Istotną problematykę cezanowskiego malarstwa wskazywał Rivière w czym innym: „Obraz
ciąży ku dołowi; każdy przedmiot wszedł na swoje miejsce; został tam pieczołowicie złożony; osadzony
w swym gnieździe, z całą mocą zagarnia swoje usytuowanie. Cézanne kochał lokalizację; rozumiał
jak ściśle przedmioty przystają do danego im miejsca". Dlatego też cczanowskie pejzaże nie ograniczają
się do chwytania tego, co zmienne, chwilowe, przelotne. Ukazują trwanie. „Pochylają się wszystkie
nad długością swoich dni; nie oczekują niczego; są tak przesycone jednorodnym przepływem czasu,
że pozwalają mu się unosić; powierzono je upływowi godzin i nawet w nocy podtrzymują swą
ciemną obecność".
5 Studium włączone do tomu: J. Pvivière, Etudes, Paris 1911.